Dziś Dzień Dobrej Oceny dlatego zdecydowałam się opublikować ten rodzinny dialog, który wydarzył się kilka dni temu i miał zostać pogrzebany, ale raz kozie śmierć.
Zapadł już zmierzch kiedy wyszłam do ogrodu, by zerwać szpinak na kolację. Czułam, że ktoś obserwuje mnie przez okno. Gdy wróciłam do domu, młodsza córka krzyknęła podekscytowana:
— Wiesz mamo, zapomniałam że to ty poszłaś do ogrodu i przez chwilę myślałam, że może to jakaś krowa weszła na nasze podwórko! — powiedziała z rozbrajającą szczerością, ale bez krztyny złośliwości.
Gdyby sprawy tak zostały, gdyby nikt tego nie skomentował, nie zdementował, nie sprostował, to po chwili zapomniałabym o tym i byłoby po bólu. Ale oczywiście w tym momencie musiała odezwać się starsza córka i tu już nie było mowy o niewinnej, dziecięcej, życzliwej, szczerości. To był akt wredoctwa.
—Cii! SARNA! Pomyliłaś mamę nie z krową, lecz z sarną, prawda?