Warto rozmawiać?

Oto jest pytanie. 😉

Syn od niedawna chodzi do przedszkola. Jeżeli do godziny 8 rano wyślę na przedszkolny numer smsa uprzedzający, że tego dnia go nie będzie, nie zostanie naliczona opłata za posiłek. Kilka razy, gdy chorował, z tej opcji skorzystałam. Dziś również.

Przyznam, że za każdym razem, tuż po wysłaniu smsa, czekam przez chwilę na odpowiedź i przez moment czuję, dosłownie przez trzy sekundy, bo wiem, że to niedorzeczne (!), zawiedzenie, bo nikt mi nigdy na smsa nie odpowiedział. Wiecie, coś w stylu: „dziękujemy za wiadomość” lub „życzymy zdrowia”, albo choćby zdawkowe „ok”. 

Nie oznacza to, że obrażałam się za ciszę i brak odpowiedzi. To przedszkole, dużo się dzieje, wiadomo, dzieci, kto by się bawił w odpisywanie. Ja to wszystko rozumiem.

A ja tu zamęczam długim smsem z powitaniem, wyjaśnieniem, podziękowaniem, pozdrowieniem itd. Zamiast krótko i konkretnie.

Zresztą ta moja skłonność do szczegółowego opisywania spraw, które mogłyby zostać zawarte w jednym zdaniu, to obiekt żartów ze strony męża, który lubi mnie parodiować.

I przypomina, jak to rzekomo kiedyś, gdy się jeszcze godziny odjazdu pociągów i pksów sprawdzało przez telefon, a nie internet, brzmiała moja rozmowa z panią udzielającą informacji rozkładzie jazdy.

– Dzień dobry. Wie pani, taka piękna pogoda, weekend nadchodzi pomyślałam, że co będę z dziećmi siedzieć w mieście. Nie lepiej nad jezioro? Popływać sobie? Potem posiedzieć przy ognisku i popatrzeć w gwiazdy? Zamiast w telewizor? – retorycznie jakoby pytałam. – Jednak tak się, wie pani, pechowo złożyło, że mąż musi służbowo wyjechać i zabrał samochód. Najpierw poczułam, że jestem unieruchomiona, a po chwili przyszło mi do głowy, że przecież mogę jechać pociągiem do Augustowa, potem PKSem do Kopanicy!!! Kopanica to piękna miejscowość, która (……). Do Augustowa dostanę się pociągiem o 12, a panią chcę spytać o to, jaki jest w sobotę po 12 autobus z Augustowa do Kopanicy.

Albo że kupując na stoisku oliwki, zacznę ekspedientce opowiadać o nowym pomyśle na sałatkę i spytam, co ona będzie porabiać w piątkowy wieczór, zaś panu w ZUSie opowiem perypetiach założenia działalności gospodarczej i dlaczego odeszłam z poprzedniej pracy.

Oczywiście mąż przesadza, żadnej gadatliwości i słabości do dygresji w sobie nie dostrzegam. 

Jeżeli chodzi o brak odpowiedzi z przedszkola na mojego smsa, dziwi o tyle, że pracownicy przedszkola na żywo są bardzo mili. Dlaczego więc milczą w smsach?

Mhm, ale czy zasady savoir vivre obowiązujące w realu obowiązują też w wirtualu? Te mówiące np. o tym, że kulturalnie jest odpowiedzieć rozmówcy, choćby używając werbalnych oznak słuchania, wiecie te wszystkie, „mhm”, “yhy”, „o?”, „tak tak”. 

Albo choć przytaknąć głową co jakiś czas, gdy rozmówca o czymś opowiada, wyrazić zdziwioną minę, gdy mówi o czymś zaskakującym, uśmiechnąć się, gdy opowiada żart? Słowem, reagować na treść wypowiedzi. i podtrzymuwać rozmowę. Wiecie o co chodzi, prawda? 

Przyznam, że fakt, iż mój mąż ich nie stosuje i gdy opowiadam mu o o czymś, a on ani żadnego „oho” ani choćby „yhy”, i żadnej innej werbalnej lub mimicznej oznaki słuchania, to czuję się jakbym mówiła do słupa.

I nagle dziś około godziny 11 zadzwonił telefon i wyświetliło się, że dzwoni „Przedszkole”.

– Oho – pomyślałam. – Ciekawe, co się stało. Może w przedszkolu panuje jakiś wirus i chcą upewnić się, czy mój syn też go ma?
– Halo? 
– Bo ja postanowiłam, że w końcu się dowiem, co i jak.
– Słucham? – odparłam zdziwiona.
– Od jakiegoś czasu dostaję z tego numeru jakieś dziwne smsy, o chorobach, synach, zamawianiu posiłków, przedszkolach. Ja nie wiem o co chodzi, ja jestem zwykłą emerytką, niech pani mi opowie, o co chodzi, ciekawa jestem. 
– A dobrze, dobrze, już tłumaczę, miła pani.

I sobie solidnie pogadałyśmy. 🙂

Komentarze: