Chcę uwolnić się od sprzątania! | I want to break free ♫


fot.
Mały Kadr

– I want to break free. ♫ I want to break freeeeeeee! – śpiewałam, szykując się na przyjście Magdy z z Małego Kadru, z którą umówiłam się na sesję zdjęciową.
– Dlaczego tak się ubrałaś? – spytał mnie mąż, widząc, że stylizacja jest kompletnie nie w moim stylu.


– Nie kojarzysz tego utworu? – zdziwiłam się.
– Kojarzę, ale co ma do rzeczy twój strój i peruka? – odparł.
– Nie znasz tego teledysku?!

Nie znał. Jeżeli ktoś z Was też go nie zna, niechaj pozna (klik), a zrozumie, dlaczego w dzisiejszym tekście wyglądam tak, a nie inaczej. 🙂

Ubrałam się tak, nie tylko ze względu na bycie wielką fanką Freddiego i Queen ♥ ale i fakt, że bezczelnie wykorzystam tytuł ich piosenki: otóż chcę uwolnić siebie i nas i was od obsesji sprzątania i porządku i natręctwa walczenia z bałaganem!

WojowNishka rozbroi zaraz kilka mitów

– Pach, pach! 

Zacznę od listu, który otrzymałam kilka tygodni temu od Czytelniczki:

Chciałabym, żeby ktoś wreszcie napisał, że w domu pełnym dzieci nie musi być wiecznie czysto (a może musi?!) i poukładane jak w miesięczniku „Weranda”… Mam chyba obsesję na punkcie sprzątania i już mnie to męczy. Jestem sfrustrowana, że dzieci wiecznie brudzą, że moje panele błyszczą tylko przez 20 minut po myciu podłóg, że wiecznie w kuchni jest pełno naczyń i potrzebuję drugiej zmywarki. Chodzę wściekła i zamiast zajmować się zabawą i edukacją dzieci, tylko latam ze ścierką, a i tak jest brudno. Jak mam się uwolnić od tej obsesji domu pachnacego Pronto i Sidoluxem? ? Ponadto jak mam czysto, to akurat nikt mnie nie odwiedza, a jak zarastamy mchem i kurzem, to zaraz ktoś przychodzi… Czy kosz pełen prania powinien stać tylko do wieczora, czy nie ma w tym nic złego, że stoi kilka dni przesuwany z kąta w kąt? Mam poczucie winy, że nie daje rady. Ma Pani jakieś lekarstwo dla mnie oprócz psychiatry? 😉 Pozdrawiam serdecznie!

Jestem pewna, że ten głos nie jest odosobnionym głosem tylko tej Czytelniczki, że wielu wśród Was z nią współodczuwa. Któregoś dnia na moim Instastories zadałam pytanie o to i dostałam kilkadziesiąt wiadomości, z których wynikało, że to problem powszechny. A więc, drogie Panie i Panowie, podzielę się z Wami moimi kilkoma przemyśleniami!

Otóż przyjęłam w życiu kilka założeń, które ułatwiają mi podejście do życia w kontekście sprzątania:

1. Wiedz, że gazetowe i instagramowe wysprzątane wnętrza to iluzja

Jeżeli oglądacie w internecie lub gazecie czyste i uporządkowane wnętrze pełne ładu, to wiedzcie, że w 4 na 5 przypadkach, gdybyśmy ujrzeli szerszy kadr, to pięknie wysprzątany blat stołu czy kąt, przy którym bohaterka zdjęcia pije herbatę i czyta książkę, pozostaje w otoczeniu chaosu i rozgardiaszu. Ale tego się przecież nie pokaże, bo to słabo wygląda na zdjęciu.

I nie miejmy o to żalu. Po prostu przyjmijmy, że jak się robi zdjęcie, to zwykle chce się mieć ładny kadr i ciekawą kompozycję, a bałagan wprowadza chaos. Gdy odwiedza mnie Magda z Małego Kadru, staram się sprzątnąć przestrzeń, która będzie fotografowana. I przykładowo na zdjęciu widzicie taki obraz:

Wnętrze wysprzątane i odkurzone super nowoczesnym odkurzaczem pionowym Pure F9! (Za to najwyraźniej zabrakło bohaterce zdjęcia żelazka :D.)

A w rzeczywistości, gdy zmieniamy kadr i ukazujemy drugą część domu, wygląda to tak 🙂

Absolutnie więc nie wpadajcie w kompleksy, gdy porównujecie odpucowane i uporządkowane wnętrza prezentowane na zdjęciach w social media czy magazynach do swojego rozgardiaszu i nieładu. Tam też jest tak jak u Was, z wyjątkiem chwil, w których trwa sesja zdjęciowa! 🙂

2. Wiedz, że każdy boryka się z bałaganem, tylko nie każdy się do tego przyznaje 🙂

Podobnie jest z wizytami gośćmi: gdy zaplanowane, zwykle zastają nasze domy uporządkowane, bo szykujemy się na ich wizytę. U mnie np. wizyta gości jest świetnym pretekstem do tego, żeby wreszcie wysprzątać dom. 🙂 Ale wiedzcie, że gdybyście wpadli do 80% swoich znajomych bez uprzedzenia, zastalibyście młyn i chaos! Głowa do góry, Autorko Listu i wszyscy inni! 🙂

Rozgardiasz jest normą. Dom to nie muzeum. Tu się toczy życie, tu się szykuje i konsumuje jedzenie, nosi i brudzi ubrania, wyjmuje z szafek zabawki i robi dziesiątki innych rzeczy powodujących, że każdy z nas mógłby dostać ksywę Syzyf.

Co z tego, że posprzątamy po obiedzie, skoro wkrótce będzie kolacja? Co z tego, że cieszymy się pustym koszem do prania, skoro jutro znów będzie pełen? Ale takie życie, panie, co zrobić, trzeba robić. Po co to piszę? Po to, żebyście wiedzieli, że każdy się z tym boryka! Nawet ci, którzy zatrudniają panie do sprzątania, nie są w stanie zupełnie uwolnić się od czynności porządkowych, bo pani nie przebywa z nimi 24/7 🙂
Świadomość, że wszyscy się z tym borykają, ułatwia sprawę, prawda? Od razu lżej na duszy, co? 😉

Rozwiązanie jest jedno: wyluzujmy. 🙂

3. Uśpij swojego wewnętrznego pedanta 

Starajmy się nie dopuścić do tego, żeby chęć utrzymania porządku wzięła nad nami górę, a bałagan zepsuł nam humor. Mimo, że pozycjonuję się w dzisiejszym tekście na wyluzowanego lekkoducha, nie dajcie mi się zwieźć: łapię czasem fazy obsesji na tle porządku. Nie żebym była pedantką, nie. Ale widok  rozgardiaszu na kuchennym blacie potrafi mnie zezłościć i to jest eufemizm. Wpadam czasem w fazy, w których nie jestem w stanie cieszyć się chwilą, tylko ze względu na to, że wokół mnie panuje nieład. Potrafię udzielić domownikom ostrej reprymendy za to, że zostawili gdzieś swoje przedmioty czy niedokładnie sprzątnęli po gotowaniu. I potem zawsze przychodzi smutna refleksja: jak mogłam z powodu tak trywialnej sprawy jak porządek zepsuć domową atmosferę?!

Każdy z nas ma pewnie czasem skłonność do tego, by zamiast uporządkować swoje wnętrze, obsesyjnie porządkuje „zewnętrze” i warto się temu przyjrzeć, bo prawdziwą sztuką jest cieszyć się chwilą, nawet gdy na fotelu obok leży sterta suchych ubrań.

Osoby chorobliwie uwrażliwione na kwestie porządku, posiadają prawdopodobnie osobowość anankastyczną. Przykra sprawa, bo osoby z takim zaburzeniem osobowości, potocznie zwanym z tzw. chorobliwym pedantyzmem, mimo że sprawiają wrażenie osób poukładanych i uporządkowanej, w rzeczywistości nie mogą zaznać spokoju. Nigdy nie jest wystarczająco dobrze wysprzątane, odkurzone, wyszorowane, wymyte, ułożone, wyczyszczone. Na szczęście mi do tej postawy daleko, może nawet za daleko. 😉

4. Uśpij swojego wewnętrznego abnegata 

Jednak warto też określić granice w druga stronę i nie dopuścić do tego, żeby to bałagan i rozgardiasz wziął nad nami kontrolę, a nasza życiowa przestrzeń była nie tylko nieuporządkowana, ale i zagrażająca naszemu zdrowiu, słowem, nie zamieniła się w tzw. „syf”.

Każdy zapewne ma własną definicję porządku i bałaganu i tego, co dopuszczalne. Ja np. nie znoszę brudnej podłogi i gdy jedząc łapczywie ciastko pokruszę na podłogę, od razu po sobie odkurzam, bo nie znoszę chodzić po okruchach, które przyklejają mi się do nóg, skarpet lub podeszwy kapci. Blech! 🙂

Jednocześnie nie muszę mieć lśniącej i wyfroterowanej podłogi. Co to, to nie. 😉 Jednak musi być pozbawiona okruchów i kurzu od kiedy otrzymaliśmy od Electroluxa nowy odkurzacz pionowy, z którym występuję na dzisiejszych zdjęciach, przestałam marudzić na odkurzanie. 🙂 Nigdy nie mieliśmy tak nowoczesnego sprzętu. To, co jest w nim świetne, to fakt, że nie trzeba go podłączać do prądu i uważać na kończący się zasięg kabla, bo Pure F9 wyposażony jest w akumulator, który wystarczy na odkurzenie mieszkania o powierzchni podłogi nawet 180m2, jedno ładowanie baterii to nawet godzina ciągłej pracy. Oczywiście kto by odkurzał godzinę, bez przesady! ;). Poza tym jest bardzo poręczny, ma wyciągany wąż i moc, która sprawia, że poradzi sobie z każdym brudem, słowem: może zastąpić standardowy odkurzacz, więcej możecie przeczytać o nim tutaj, a zainteresowanych promocją tutaj.

Ponadto jednym ruchem można dostosować odkurzacz do wzrostu odkurzającego i tym samym zaangażować np. do tej czynności małego szkraba. 😉

Wyposażony jest też w różne końcówki, np. szczotkę umożliwiającą usuwanie kurzu lub pyłu z delikatnych powierzchni, których nie chcemy porysować. 


 

5.  Obudź swojego męża/żonę/dziecko. Dzielmy obowiązki domowe między siebie!

Koniec z mrocznymi czasami sprzed 15 lat, kiedy czułam się odpowiedzialną za całe gospodarstwo domowe, a mąż mi o co najwyżej POMAGAŁ. O czym pisałam w tekście Mąż pomaga w domu? Jaki wspaniały bohater! 
Dziś nie ma reguły, kto gotuje, wstawia pranie, myje łazienkę czy odkurza: czasem robię to ja, czasem mąż. I do takiego podziału zachęcam wszystkich. Ponadto włączamy nasze dzieci w sprawy porządkowe! Nie wiem, czy wiecie, jeżeli nie: będziecie mi zaraz wdzięczni. 🙂

Otóż zgodnie z art. 91 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, dziecko ma obowiązek pomocy rodzicom we wspólnym gospodarstwie, o ile mieszka u nich i pozostaje na ich utrzymaniu.

Art. 91 § 2.
Dziecko, które pozostaje na utrzymaniu rodziców i mieszka u nich, jest obowiązane pomagać im we wspólnym gospodarstwie.

Ha! Dobrze wiedzieć, prawda?! Tekst powstał we współpracy z marką Electrolux

Komentarze: