Przeglądałyśmy kiedyś z przyjaciółką internet i natrafiłyśmy na cytat z Francisa Bacona (o ile dobrze orientuję się, to taki bloger żyjący w XVII wieku): „Przyjaźń podwaja radości, a o połowę zmniejsza przykrości”. Spodobała nam się ta myśl i postanowiłyśmy, że – w celu zabezpieczenia swoich interesów – spiszemy umowę naszej przyjaźni. Oto podstawowe punkty, które zawarłyśmy w naszej umowie.
Wiadomo, z tą „umową o przyjaźni”, żartuję. Nigdy z nikim takiej nie podpisywałam. Jednak gdy przypatrzyłam się swoim przyjaźniom to zrozumiałam, że takowa mogłaby zostać podpisana, w tym sensie, że niżej wymienione punkty w naszej znajomości obowiązują: ale nikt ich nie wymusza ani nie reguluje: po prostu same się ustanowiły.
Dobrze czujemy się w swoim towarzystwie
Lubimy spędzać ze sobą czas.
dopisek: dobrze nie musi oznaczać, że mamy nieustannie pękać ze śmiechu i opowiadać sobie fascynujące przygody i anegdoty. Dobrze może też oznaczać źle: smutno, gdy dzielimy się ze sobą przykrymi doświadczeniami, mówimy o tym, czego się boimy, co nas martwi, co sprawia, że nam źle.
Możemy się sobie żalić, marudzić, płakać, zrzędzić, powierzać niewygodne tajemnice i przykre sekrety i wiemy, że to nas w oczach drugiej nie przekreśli. Nie musimy niczego przed sobą odgrywać, ukrywać, pokazywać „najlepszej wersji samej siebie”.
dopisek: staramy się unikać określenia „najlepsza wersja samej siebie”, bowiem każda wersja nas samych jest najlepsza. 🙂
Nadajemy na wspólnych falach
Łączy nas pokrewieństwo dusz. Mamy podobne poczucie humoru, spojrzenie na świat, sposób bycia.
dopisek: podobny, nie znaczy, że taki sam. Dopuszczamy różnicę temperamentów, osobowości, stylów działania, zainteresowania, gust.
Możemy na sobie polegać w trudnych chwilach
Ratujemy się z tarapatów: nastrojowych, zawodowych, finansowych, miłosnych, rodzinnych, ubraniowych i wielu innych.
Poświęcamy sobie czas i uwagę
Jesteśmy do swojej dyspozycji.
dopisek: bierzemy pod uwagę to, że może zdarzyć się inaczej. Gdy telefonujemy lub piszemy do siebie i któraś strona sygnalizuje, że nie ma na rozmowę lub spotkanie warunków, nie obrażamy się. No chyba że chodzi o jakieś poważne wyciągnięcie z tarapatów: wtedy wiadomo, że rzuca się wszystko i sobie pomaga. 🙂
Szanujemy swoje granice
Nie jesteśmy przyjaciółkami helikopterami, które muszą nieustannie krążyć nad sobą. Nie jesteśmy zazdrosne o innych przyjaciół.
Jesteśmy ze sobą w kontakcie
Dzielimy się nowinami, wiemy co u nas słychać. Moje przyjaciółki wiedziały o tym, że jestem w ciąży tuż po tym, jak dowiedział się o tym mój mąż! 😉
dopisek: jednocześnie nie mamy nacisku, żeby być w tym kontakcie codziennie. Możemy nie mieć od siebie żadnych wieści nawet przez kilka tygodni (po dłuższym czasie zwykle dopada nas tęsknota i zaczepiamy się w taki czy inny sposób).
Wzmacniamy się nawzajem
Mamy wobec siebie wyłącznie dobre intencje, nie ma w nas zazdrości, zawiści, jest za to dużo życzliwości. Wspieramy się w budowaniu pewności siebie i poczucia własnej wartości. Owszem, potrafimy zwrócić drugiej uwagę, gdy skręca w złą stronę, działając na swoją szkodę, ale to dzieje się wyłącznie z dobrej woli. Generalnie jest słodko, mówimy sobie komplementy, szepczemy czułe słówka…
Jak trzeba, specjalnie dla przyjaciółki, organizuje się w mieście kampanię bilbordów, najlepiej w drodze, którą codziennie pokonuje do pracy, domu czy sklepu:
Jeżeli tak się złożyło, że nie masz przyjaciółki, to spójrz na powyższe bilbordy i wiedz, że dedykuję je również dla Ciebie. 🙂 Pretekstem do napisania dzisiejszego tekstu jest trwająca od kilku miesięcy kampania Dove, do której zostałam zaproszona. Jeżeli jeszcze nie oglądaliście filmu Jesteśmy piękne, zachęcam. W poprzednim tekście pisałam Wam o relacji z mamą, dziś skupiłam się na innej kobiecej relacji: przyjaźni.
Tymczasem chciałabym jeszcze przez chwilę przypatrzeć się przyjaźni z naukowego punktu widzenia i podzielić z Wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi przyjaźni, odkrytymi przez naukowców.
Nasze mózgi też się przyjaźnią
Przyjaźń oznacza bliskość emocjonalną, intelektualną, ale też, jak się okazuje… bliskość neuronalną!
Nasz mózg reaguje inaczej, widząc obcą i znajomą osobę. Jak zbadali naukowcy, gdy widzimy przyjaciela, uaktywnieniu ulegają ośrodki płata czołowego, które pobudzają się również wtedy, gdy… myślimy o sobie. Nic takiego nie dzieje się, gdy widzimy obcą osobę lub nawet bardzo podobną do naszego przyjaciela.
Przyjaciel niczym krewny
Zaprzyjaźnione osoby mają często podobne DNA, tak jakby były dalekimi krewnymi! Naukowcy, m.in. prof. Fowler z Uniwersytetu w San Diego, obserwujący ludzki genom osób zaprzyjaźnionych zauważyli, że występuje u nich wyraźne podobieństwo genetyczne. W moim przypadku to się sprawdza! Ot, taka ciekawostka: moje przyjaciółki mają, tak jak jak, ciemny kolor włosów. 🙂
Recepta na przyjaźń
Przyjaciel to nie tylko wsparcie emocjonalne (świadomość, że masz bratnią duszę, na którą możesz liczyć) i społeczne (poczucie przynależności, uczestniczenie w relacji społecznej, która jest naturalną potrzebą każdego człowieka), ale też… korzyści zdrowotne!
Z badań wynika, że ludzie mający przyjaciół: łatwiej znoszą ból, mają mniejsze ryzyko ciśnienia tętniczego, depresji, silniejszy system odpornościowy, niższy poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu, we krwi.
Prof. Steve Cole, onkolog i hematolog i prof. Cacioppo, autor książki „Samotność. Ludzka natura i potrzeba relacji społecznych” badali genetyczne profile osób, które przez długi czas czuły się osamotnione. Okazało się, że część ich genów „spiskuje”. Człowiekowi samotnemu towarzyszy poczucie zagrożenia, pozostaje w trybie „walcz lub uciekaj”, czyli stresie, a to osłabia układ odpornościowy i powoduje większą zachorowalność. Kontakt z przyjacielem łagodzi stres niczym oksytocyna.
Dlatego jeżeli czujesz się źle, niepewnie, dopadł Cię stres, masz złe dni, czegoś się boisz, denerwuje Cię mąż, masz dość dzieci, nie wyglądasz, tak jakbyś chciała, czujesz, że jesteś dziś „gorszą wersją samej siebie”, chwyć za telefon i skontaktuj z przyjaciółką. Możesz mieć pewność: to ma sens!