Czy tęsknisz za czasem, gdy Twoje dziecko było niemowlęciem?


Moja przyjaciółka kilka tygodni temu urodziła córkę. Podczas odwiedzin zwróciłam się do niej z nietypową prośbą.
– Wybacz, że akurat w tym momencie proszę cię o coś. Może to nie jest odpowiedni czas, może to z mojej strony faux pa, ale nie mogę się powstrzymać i jest to dla mnie bardzo ważne.

– Mów, śmiało.
– Boję się, że się nie zgodzisz…
– A skąd ten pesymizm? Mów, o co chodzi – zachęcała mnie.
– Czy mogłabym zabrać twoją córeczkę i oddać ci ją za rok?
– Nie – roześmiała się.
– Proszę! Obiecuję, że nie będę wam utrudniać kontaktu, będziecie mogli z ojcem dziecka mnie odwiedzać, kiedy tylko chcecie. Nawet może czasem weźmiecie ją ode mnie na noc, żebym mogła odetchnąć, bo jednak wiadomo, opiekowaniem się niemowlęciem to wyzwanie. Zgoda?
– Nie.
– No dobra, raz w tygodniu będę wam ją oddawać! Pamiętaj, że jeżeli zmienisz zdanie, wystarczy jeden telefon i jestem!

Otóż mam fioła na punkcie noworodków i niemowląt. Uwielbiam.

Absolutnie nie chcę dokładać teraz cegiełki do pomnika Idealnej Matki Polki, bo wiem, że jest wiele świeżo-upieczonych-mam, które wspominają ten okres z trudem, o czym świetnie opowiada film „Tully” w tekście Tully: niebanalny i nietendencyjny film o rodzicielstwie.

Jednak jeżeli chcę uczciwie opisać swoje doświadczenia: to nie mogę narzekać na okres, w którym byłam mamą niemowlęcia, bo wspominam to jako najwspanialszy okres zakochania. Naprawdę, odczuwałam tak niewiele niedogodności, że nawet gdy je odczuwałam (np. żadne z moich dzieci nie przespało w pierwszym roku życia całej nocy, ba, budziło się co najmniej trzy razy), były przyćmiewane przez dogodności.

Czasem zastanawiam się, co może wpływać na fakt, że tak sielankowo wspominam, ale też przeżywam okres niemowlęctwa moich dzieci – a powtarzało się to przy całej trójce, mimo, że każde rodziłam w zupełnie innym wieku i życiowej sytuacji.

Wypisałam kilka tych punktów, które mogą doprowadzić nas do rozszyfrowania tej zagadki.

1. Działałam według skryptu moich rodziców, którzy uwielbiają niemowlęta

Moi rodzice również szaleją na punkcie niemowląt: zarówno swoich dzieci jak i wnucząt i za każdym razem gdy zostawali dziadkami, najchętniej wpadaliby do mnie kilka razy dziennie, żeby pozachwycać się niemowlęciem. Nigdy nie usłyszałam od nich słów narzekania na okres, w którym ja lub moje rodzeństwo byliśmy takimi szkrabami, może więc zakodowałam sobie w głowie połączenie niemowlę = beztroska. To na pewno miało duży wpływ na zbudowanie mojego dobrego nastawienia. Nie miałam w głowie zakodowanych żadnych lęków i obaw związanych z pierwszym rokiem życia dziecka i zadziało to pewnie niczym samospełniająca się przepowiednia: nie spodziewałam się żadnej katastrofy, więc też w żaden sposób w nią nie brnęłam, za to przeciwnie: nastawiałam się na morzepozytywnych uczuć i emocji. I dlatego właśnie chciałabym podkraść mojej przyjaciółce jej córeczkę, bo dla mnie emocje towarzyszące byciu mamą niemowlęcia kojarzą się tym z pierwszej fazy zakochania w związku, lecenia do ukochanego jak na skrzydłach, euforii, podekscytowania itd. 🙂

2. Byłam bardzo dostrojona do potrzeb dziecka

Czułam, jakby ktoś (pewnie Matka Natura) mnie zaprogramował. Być może dlatego, że od pierwszych chwil jego życia, wciąż mu towarzyszyłam, nosząc go na rękach lub w chuście, miałam poczucie, jakbyśmy byli jednością i jego emocje i uczucia były też moimi. Gdy płakało, zazwyczaj od razu wiedziałam, jaka jest przyczyna płaczu, a jeżeli źle ją odczytywałam, to drugie podejście kończyło się sukcesem. Do dziś mnie to dziwi, ale naprawdę potrafiłam po rodzaju płaczu czy minie rozpoznać, kiedy jest głodne, kiedy ma mokrą pieluszkę, kiedy potrzebuje kontaktu cielesnego, przytulenia, pogłaskania czy ponoszenia.

3. Nie brałam na poważnie dziwnych teorii próbujących wmówić mi, co MUSZĘ jako matka

  • Starałam się nie wierzyć w dziwne teorie mówiące na przykład, że dziecko trzeba karmić co trzy godziny, częściej nie trzeba. Gdy chciało jeść, a od ostatniego karmienia minęła godzina, bez wahania karmiłam je na tzw. „żądanie”.
  • Nie wierzyłam też w to, że lepiej zbyt często dziecka nie nosić lub nie kołysać, bo „przyzwyczai się”. Mając świadomość, że dotyk jest najważniejszym zmysłem niemowlęcia, nigdy mu go nie skąpiłam ani nie reglamentowałam.
  • Nie brałam na poważnie teorii o tym, żeby obsypywać pupę niemowlęcia mąką ziemniaczaną lub wysuszającą maścią z tlenkiem cynku i stosowałam sprawdzoną maść Bepanthen Baby, która jest moim zdaniem najlepszą profilaktyką w odparzeniach pieluszkowych, a ponadto ma dobry skład: nie zawiera substancji antyseptycznych i zapachowych, barwników, konserwantów i parabenów. Dodatkowo jest lekka, nie uczula i nie podrażnia. I ma jeszcze jeden plus dla świeżo upieczonej mamy: chroni sutki przed podrażnieniami, które mogą się pojawić w czasie karmienia, dlatego, gdy odwiedziłam moją przyjaciółkę, wśród prezentów, które jej wręczyłam znalazła się maść Bepanthen Baby, która przyda się zarówno córeczce, jak i mamie.

  • Nie przyjmowałam sugestii, że taki szkrab nic nie rozumie. Bardzo często mówiłam do niego, na przykład opowiadając, co będziemy robić. Odpowiadałam na jego emocje, widząc, że jest zdenerwowany, smutny, przestraszony lub radosny.

4. Delektowałam się hormonalnym upojeniem

Mam to szczęście, że jestem bardzo „hormonalna”(choć w przypadku PMSa generuje to raczej nieszczęście ;)), w znaczeniu podatności na odczuwanie działanie hormonów. Po porodzie miałam tak ogromny zastrzyk endorfin i okscytocyny, że wystarczyło na najbliższe miesiące i czułam się jak na „haju”. Rozluźniona, uśmiechnięta, nieco oderwana od rzeczywistości. 😉

5. Miałam szczęście mieć dzieci bezkolkowe – więc ominęły mnie te trudne chwile związane z tą dolegliwością.

Nie wiem, który z tych czynników najbardziej wpływał na to, że bycie mamą niemowlęcia było dla mnie pociechą, a nie udręką, może wszystkie razem. W każdym razie wspomnienia pierwszego roku życia z dzieckiem wspominam jako sielankę(choć zdaję jednocześnie sobie sprawę z tego, że pamięć bywa wybiórcza). Schody zaczynają się dopiero później, po pierwszym roku, ale o tym napiszę kiedy indziej. 🙂

Tymczasem idę znów odwiedzić moją przyjaciółkę, może tym razem da się namówić na to, żeby oddała mi swoją kilkudniową córeczkę. 😉

Artykuł powstał we współpracy z firmą Bayer L.PL.MKT.08.2018.6734
zdjęcia: pierwsze: Agnieszka Dzieniszewska, drugie: Mały Kadr

Komentarze: