Moje dziecko ma już 8 lat, a wciąż wierzy w św. Mikołaja. Ma na to tyle niepodważalnych dowodów, że nie zamierzam jej przekonywać, że jest inaczej. Zresztą, ja też wciąż w niego wierzę. Przyznam, że od jakiegoś czasu miewałam chwile zwątpienia, zastanawiałam się, czy aby nie jest to postać fikcyjna, przebieraniec itp., ale teraz, po wytoczeniu przez córkę dowodów na to, że Mikołaj musi istnieć naprawdę, też już nie mam żadnych wątpliwości!
*
— Wiesz, mamo: koleżanka z mojej klasy powiedziała, że tak naprawdę to nie Mikołaj przynosi prezenty, a rodzice podkładają je pod choinkę albo przebierają się za Mikołaja — opowiada młodsza córka, bardzo tym zbulwersowana. — A przecież rodzice musieliby być jakimiś milionerami, żeby kupić aż tyle prezentów, więc to musi być Mikołaj! — wykrzykuje demaskatorsko.
*
— Jak rok temu wyjątkowo nie przyszedł Mikołaj, tylko wszedł przez taras i zostawił prezenty pod choinką, to to nie mógł być nikt z rodziny, zwłaszcza tato, bo on nigdy nie zostawiłby w mróz na tak długo otwartych drzwi balkonowych, bo uciekałoby ciepło!
*
— Jak Mikołaj rok temu zostawił te prezenty, a my byliśmy w innym pokoju, to nagle rozległ się dźwięk dzwoneczka, a przecież my nie mamy dzwoneczka.
*
— Jak się przyglądałam opakowaniom po prezentach, to zdziwiło mnie, że zabrał nam z domu wszystkie torebki na prezenty, a nawet papier, ale może po prostu zapomniał swoich kupić i dlatego skorzystał z naszych, prawda?
*
(dialog sprzed kilku lat, autorstwa starszej, ówcześnie 6-letnie córki) :
— Rok temu Mikołaj wszedł przez balkon, ale jak on wchodził w ubiegłych latach, skoro balkon był zamknięty? — zastanawia się dziecko.
— Mhm… może wszedł przez komin? — gdybam.
— Buahahahahaha! Mamo, pomyśl, co ty wygadujesz! — córka spojrzała na mnie zdziwiona i wybuchła śmiechem nie do opanowania.