fot. Pikolina
Czas wyłożyć kawę na ławę i nazwać rzeczy po imieniu. Dlaczego to święty Mikołaj ma cieszyć się największą estymą? Tak, jestem zazdrosna o to, że dzieci go uwielbiają i z utęsknieniem nań czekają! A ja: rodzic, to co?
fot. Pikolina
Czas wyłożyć kawę na ławę i nazwać rzeczy po imieniu. Dlaczego to święty Mikołaj ma cieszyć się największą estymą? Tak, jestem zazdrosna o to, że dzieci go uwielbiają i z utęsknieniem nań czekają! A ja: rodzic, to co?
Młodsza córka zastanawia się, jak rozpocząć list.
— Mamo, jak myślisz, czy mogę napisać tak: „Mikołaju, z góry przepraszam, że byłam czasem niegrzeczna.”?
Z góry ten wstęp pokochałam 🙂
— I jak było na wywiadówce? — pytam męża, który miał przyjemność uczestniczenia w tym wydarzeniu pierwszy raz od trzech lat.
Znacie to pewnie. Tę rywalizację, te małżeńskie wyścigi, kto pójdzie na szkolną wywiadówkę lub przedszkolne zebranie. Każdy chce, każdy wyrywa się, a może tylko jedno. Kto pierwszy, ten lepszy;)
Moje dziecko ma już 8 lat, a wciąż wierzy w św. Mikołaja. Ma na to tyle niepodważalnych dowodów, że nie zamierzam jej przekonywać, że jest inaczej. Zresztą, ja też wciąż w niego wierzę. Przyznam, że od jakiegoś czasu miewałam chwile zwątpienia, zastanawiałam się, czy aby nie jest to postać fikcyjna, przebieraniec itp., ale teraz, po wytoczeniu przez córkę dowodów na to, że Mikołaj musi istnieć naprawdę, też już nie mam żadnych wątpliwości!
*
— Wiesz, mamo: koleżanka z mojej klasy powiedziała, że tak naprawdę to nie Mikołaj przynosi prezenty, a rodzice podkładają je pod choinkę albo przebierają się za Mikołaja — opowiada młodsza córka, bardzo tym zbulwersowana. — A przecież rodzice musieliby być jakimiś milionerami, żeby kupić aż tyle prezentów, więc to musi być Mikołaj! — wykrzykuje demaskatorsko.
Copyright © Nishka 2013-2017 • Wszelkie prawa zastrzeżone: zabronione jest kopiowanie tekstów i zdjęć pochodzących z bloga.