Jubilat i solenizant w jednym, czyli dialogi oprószone czarnym humorem

Dzisiejszy tekst nie mógł nie zostać poświęcony Ojcu Nishki, wszak dziś nie dość, że jego urodziny, to jeszcze imieniny!

Mhm, swoją drogą współczuję Ojcu Nishki, to krzywdzące obchodzić jednego dnia oba święta:( Może dlatego ma tak makabryczne poczucie humoru, bo musi to odreagować? Czy są wśród nas osoby z podobną traumą?

Kto nie zna Ojca Nishki, zapraszam tu: #1, #2. Tato jest naszym głównym rodzinnym dostarczycielem czarnego humoru. Dziś, publikując kilka dialogów z nim w roli głównej, cofnę się wspomnieniami o kilka lat, kiedy moje córki były jeszcze bardzo małe. 
*
Rodzice zaproponowali, że wezmą na tydzień wnuczki na swoją działkę nad jeziorem. Przywiozłam je, rozpakowałyśmy się. Zbieram się już do odjazdu, omawiamy techniczne kwestie przy pożegnalnej kawie.
—  Cieszysz się, że będziesz miała tydzień wolny od dzieci? — dopytuje mnie tato.
—  Pewnie, że tak — odpieram. (Która matka nie lubi odpocząć czasem od swoich dzieci, niech pierwsza rzuci kamieniem).
—  Ale ta trawa urosła… — zamyśla się tato — Chcesz, żeby twoje dzieci były z nami przez ten tydzień bezpieczne? — wypala nagle.
—  Dobrze tato, skoszę zaraz tę trawę, pokaż mi, gdzie jest kosiarka.
—  Nie, bez przesady, kto by się tam przejmował dziećmi, spokojnie.
*
—  Chodź, pokażę ci coś — tato kieruje mnie w stronę domu i wskazuje na drewniane drzwiczki oparte o ścianę przy klatce schodowej kierującej do piwnicy, w której znajduje się kuchnia.
—  Chcę je dziś zamontować, wiesz dlaczego?
Kiwam ze zrozumieniem głową i myślę: „dla bezpieczeństwa, żeby twoja wnuczka nie spadła ze schodów, idąc do kuchni”.
—  Z betonu trudno zmywa się krew — uświadamia mnie tato.
*
Telefonuję, by spytać jak sobie wszyscy radzą.
—  Wszystko ok. Przed chwilą twoja starsza córka uderzała młotkiem w pieniek — relacjonuje mi tato — Zasugerowałem jej, żeby odłożyła ten młotek, bo może przypadkiem uderzyć nim w główkę swojej młodszej siostry, a wtedy ona… ZAŚNIE. Poczekaj chwilę — przerywa nagle.
—  Dziecko, zostaw tę siekierę! — krzyczy do „kogoś” — A zresztą, baw się do woli! Dziadek niczego ci nie będzie zabraniał.
—  Widzisz, córeczko, a wystarczyło skosić trawę…. – konstatuje.

Komentarze: