fot. Pikolina z Żudit.pl
Ta historia przytrafiła mi się prawie 9 lat temu. Dziś przypadkiem natknęłam się na nią i tak mnie rozczuliła, że postanowiłam się nią z Wami podzielić. Nie ukrywam też, że tęsknię do tych czasów, zwłaszcza gdy patrzę na moje bardzo już stare córki… 🙂
Od jakiegoś czasu w bloku, w którym mieszkam trwa Kaloryferowa Rewolucja. Majstrowie mieli załatwić sprawę szybko i sprawnie. W rzeczywistości wszystko jest podzielone na raty. Jednego dnia przyszli i stare kaloryfery zdjęli, innego, bynajmniej nie kolejnego, wywiercili dziury w suficie i ścianach łączących nas z sąsiadami, w związku z czym przez kilka dni, można rzec: współżyliśmy z mieszkańcami zza sąsiednich ścian.
Nigdy nie wiadomo, kiedy majstrowie zjawią się.
Zawsze jest to nieodpowiedni moment.
Ukołysawszy niemowlę do snu, dopiero co zabieram się do załatwienia pilnej sprawy zawodowej, kiedy rozlega się pukanie do drzwi. W i e m, ż e t o o n i.
Postanawiam, że będę udawać, że nie ma mnie w domu, bo wizja wiercących w ścianie i pylących („tworzących pył”) panów + wybudzonego ze snu dziecka + mnie z rękami pełnymi niewykonanej roboty przeraża mnie. Jest godzina 12, czyli bardzo prawdopodobne, że nie ma mnie w domu, nie ma w tym nic dziwnego.
Pukanie do drzwi nie ustępuje. Ba, jest coraz donośniejsze, zamienia się w coraz uporczywsze stukanie, następnie walenie.
Siedzę, oszustka, przy komputerze, nie reaguję na odgłosy i zaczynam czuć się jak przestępczyni.
Po 10 minutach nieustających hałasów z a c z y n a m s i ę b a ć. Tego, kto puka i tego, że dziecko pod wpływem hałasów obudzi się i jej płacz zdemaskuje nas.
Uświadamiam sobie, że przecież pod drzwiami stoi dziecięcy wózek, bez którego przecież nigdy nie ruszam się. Co to oznacza? Oni wiedzą, że jestem w domu!!!
Pukanie nie ustępuje. Nagle strach przeradza się w złość:
– Co to ma być, do cholery?! – myślę, pędzę do drzwi i otwieram je zamaszyście.
– Słucham pana?! – wykrzykuję wściekła zobaczywszy mężczyznę stojącego przed moimi drzwiami.
– O. To pani jednak jest. Ja od kwadransa pukam. Dlaczego nie otwierała pani?
– Najwidoczniej miałam jakiś powód, nieprawdaż? – odpowiadam zbulwersowana. Gdyby mój wzrok mógłby zabijać, mężczyzna byłby już nieżyw.
– A bo ja najpierw chciałem o coś spytać, a potem to już to nawet zapomniałem o co, ale bałem się, że coś się pani stało. Bo słyszałem wcześniej odgłosy dochodzące z mieszkania, a nie widziałem, żeby pani wychodziła. A to jednak dzień, więc spać za wcześnie. Do głowy mi przyszło, że może się coś pani stało, bo codziennie normalnie otwierała pani drzwi od razu bez problemów. Ale na szczęście widzę, że wszystko w porządku. To dobrze, że dobrze jest.
I to było właśnie jedno z tych uczuć, w którym pragniesz zapaść się pod ziemię.
🙂