Dzieci na wakacjach, a ja jeżdżę po wielkim świecie, umawiam się na randki ze sławnymi kobietami i uwieczniam nasze spotkania na Instagramie.
Zaczęło się od Warszawy i randki z Kasią Gandor.
(Tych, którzy przeoczyli moje spotkanie z inną Blogerką Celebrytką: Marią Górecką zapraszam do TEGO tekstu).
Kasia, oprócz tego, że studiuje i bloguje, bywa modelką i to bardzo poważną! Ma za sobą przepiękne sesje dla światowych magazynów mody i występy na pokazach sławnych projektantów w Nowym Jorku, Mediolanie, Paryżu i Koluszkach. Część zdjęć możecie zobaczyć w jej portfolio. Oprócz tego bardzo lubi komentować rzeczywistość i robi to w niezwykle ciekawy sposób. Jej blog: kasiagandor.com zrobił na mnie ogromne wrażenie. Kasia urzeka błyskotliwością, inteligencją, niebanalnością, poczuciem humoru. Jest uszczypliwa i ironiczna, ale nie ordynarna.
Postanowiłam, że muszę się z nią spotkać i wybić jej to blogowanie z głowy.
Bardzo liczyłam na to, że w realu Kasia okaże się marną kopią swojego blogowego alter ego.
Że będziemy siedzieć przy kawie, wynudzone, markotne, z uśmiechem number 5, niby żartem wytkniemy sobie swoje błędy i niedociągnięcia (tak, by drugą pogrążyć, a nie sprowadzić na dobrą drogę), delikatnie zasugerujmy, że po co to blogowanie…
– Nishko, masz rodzinę. Powinnaś poświęcić jej więcej czasu. Zamknij ten blog. Naprawdę dobrze ci z serca radzę.
– Kasiu, rozpoczynasz właśnie drugi kierunek studiów. Mam dla ciebie szczerą i życzliwą radę: rzuć to blogowanie.
I w końcu, oddychając z ulgą, rozejdziemy się w swoje strony.
Na nic to
Mimo, że walczyłyśmy z tym uczuciem, mimo że robiłyśmy wszystko, by nie dało o sobie znać, oblewałyśmy się strumieniami zimnej wody z miętą, policzkowałyśmy ciabatami, w myślach drugą deprecjonowałyśmy, wszystko na nic! Zapałałyśmy do siebie gorącym uczuciem i postanowiłyśmy, jak to określiła Kasia na swoim Instagramie: opracować plan przejęcia kontroli nad internetem.
Strzeżcie się! 😉
*
Następne dwa dni spędziłam z moją inną miłością: Lady Kotką.
W jej domu mieszkają moi bliscy znajomi. Jest tak uprzejma, że pozwala im korzystać z dobrodziejstw swojej willii. Wystrój domu nie pozostawia wątpliwości, kto tu jest właścicielem. Gdy się spotykamy, rozmawiamy wyłącznie o kotach. Do późnych godzin nocnych pijemy drinki maine coon, opowiadamy kocie anegdoty i dykteryjki, śmiejemy się z żartów o myszach i dachowcach.
Na randkę z nią zawsze jadę jak na skrzydłach, podekscytowana, radosna, zakochana, wizualizując w głowie, co będziemy razem robić. Tymczasem ona, niczym los, rzuca mi pod nogi kłody i przez cały mój pobyt ignoruje mnie!
Jedyne, co podczas dwóch ostatnich dni, które u niej spędziłam, mi powiedziała, to było:
– Nishko, potrzymaj mnie, chce wrzucić fotkę na #catstagram z jakimś człowiekiem.