Prosto z gór, czyli dlaczego leję w tym tekście wodę

Z mężem równie wiele nas łączy, co dzieli. Często, patrząc na tę samą sprawę widzimy zupełnie inną jej istotę.

Tekst powstał w ramach współpracy z marką „Kropla Beskidu”.

Ja uwielbiam opowiadać anegdoty i cytować dialogi z życia swojej rodziny i znajomych. On lubi wtajemniczać rozmówcę w ciekawostki ze świata polityki i przyrody.

Ja najchętniej rozmawiam z ludźmi o tym, co czują. On o tym, co myślą.

Mnie najbardziej interesuje historia człowieka. Jego historia miejsca, kraju, organizmu.

Mnie interesuje smak wody. Jego informacja o tym, skąd pochodzi i jaki zawiera skład.

.
Gdyby ktoś spytał mnie: „Co sądzisz o Kropli Beskidu?”, odparłabym:  „Dobra woda. Smaczna.”.

Gdyby ktoś spytał o to mojego męża, ten odparłby: „Niskomineralizowana. Setki lat krążyła pomiędzy ułożonymi naprzemiennie warstwami gruboziarnistych piaskowców i łupków. Nasyciła się minerałami i osiągnęła krystaliczną czystość. Dobra woda”.

Ja patrząc w góry, myślę: „Piękny widok!”

On zastanawia się, które to pasmo, jaka dolina i jaka roślinność tu dominuje.

Ja, przyglądając się butelce, myślę: „Ładna etykieta, dobre logo.”.

On, czytając etykietę, dumałby: „PlantBottle? W składzie  zawiera aż do 30% surowca pochodzącego z roślin. Mhm, to jedyna taka na rynku butelka PET”.

 Gdyby mój mąż był blogerem i dostałby zaproszenie do Tylicza w gminie Krynica Zdrój w Beskidach…

Zamiast robić w Zakładzie Produkcyjnym Kropli Beskidu w Tyliczu zdjęcia na Instagram

… zadawałby kierownikowi Zakładu pytania i opublikowałby potem na blogu tekst obfitujący w wiele ciekawych faktów.

…a nie dziwnych zdjęć z dziwnymi podpisami.

W lesie tylickim, uważnie słuchałby wykładu Pana Górnika o tym, co wydobywa się z tych wielkich garnków i nigdy nie nazwałby tak tych zbiorników, bo zapamiętałby jak się nazywają.

Spytałby, do czego służą te kabelki i co mają wspólnego z czystością wody i sprawnie by Wam to wytłumaczył.

Jednak mój mąż jest jedynie mężem blogerki i ..

 

Nie wjechał kolejką linowo-torową na Parkową Górę.

Nie był w Dolinie Czarnego Potoku, w Parku Sensorycznym i Ogrodach Miłości…

Nie jadł pierogów na tarasie na szczycie Jaworzyny 1114m n.p.m. w Karczmie u Golca.

Nie poznał bliżej Fashionelki i nie przegadał z nią nocy aż po świt, uświadamiając sobie, jak wiele mają ze sobą wspólnego, jak bratnimi duszami są, mimo że na pozór wydawałoby się, że są tak różne.

Nie degustował lokalnych specjałów w Winnicy Chodorowej. I to bynajmniej nie była woda 🙂

Nie słuchał zapierającego dech w piersiach wykładu w Muzeum Pszczelarstwa i nie degustował tam przepysznych miodów pitnych.

Dacie wiarę, że pszczoły nigdy nie śpią i umierają z przepracowania? I że nie chcąc sprawiać kłopotów swoim koleżankom pszczołom nigdy nie umierają w ulu? Chyba, że zaskoczy je choroba, czyli śmierć przychodzi niespodziewanie. I mają kolosalne znaczenie dla przyszłości Ziemi. Dlaczego: o tym postaram się napisać w innym tekście.

Słowem: nie był w ekipie blogerów Kropli Beskidu!

Od lewej: Nishka, Eliza Wydrych: Fashionelka, Paweł Opydo: Zombie Samurai, Wioleta Galla: Mama Bloguje, Mateusz Jasiński: Trener Biegania, Marta Hennig: Codziennie Fit, Monika Kamińska: Black Dresses, Janek Favre: Stay Fly. Na zdjęciu brakuje jeszcze Sióstr Bukowskich i Kingi z Lady Gugu.

Mąż został w domu z naszymi córkami, mnie więc pozostało  pomatkować moim wyimaginowanym synom, czyli dać im wszystko, co najlepsze: wodę.

Starszy syn Paweł:  rozkapryszony, krnąbrny, ale słodziak.

Młodszy syn Mateusz: rozrabiaka,  nieposłuszny, ciągle mi uciekał, biegał, ale kochany.

Podsumowując: gdyby mój mąż był blogerem, relacja z wyprawy do Tylicza obfitowałaby w ciekawostki związane z wydobyciem wody. Dowiedzielibyście się np., że nie każda woda na sklepowych półkach jest naturalną zmineralizowaną wodą źródlaną, czyli wodą wydobywaną z krystalicznie czystych źródeł. Wiele z nich to w rzeczywistości wody stołowe, czyli zwykle wody wodociągowe zmieszane z różnymi składnikami mineralnymi..

Ale to nie mój mąż, lecz żona mojego męża jestem autorką tego tekstu, dlatego musicie zadowolić się fotorelacją, w której, lejąc nieco wodę, ukazałam jak podczas wyprawy wgłąb Beskidu, zacieśniałam więzi międzyludzkie 🙂

Komentarze: