Fundacja Dzieci Niczyje zaprosiła mnie na spotkanie inaugurujące kampanię „Słowa dają moc”. W spotkaniu uczestniczyć nie mogę, ale z przyjemnością opiszę Wam jej ideę, ponieważ podpisuję się pod nią wszystkoma rękoma.
Celem kampanii jest uświadomienie rodzicom, jak ważne w wychowywaniu są dobre, pozytywne komunikaty, które przypominają dzieciom o tym, że są kochane, akceptowane i że mają wsparcie w najbliższych. To ma dać im MOC przezwyciężania trudności i wiarę we własne możliwości.
Gdy się nad tym zastanawiałam, przypomniała mi się koncepcja Marshalla Rosenberga, który w książce „Porozumiewanie bez przemocy” wyróżnił dwa typy osób komunikujących się: szakala i żyrafę.
SZAKAL stosuje komunikaty „odcinające od życia”: oskarżenia i groźby, obraża, etykietyzuje, budzi poczucie winy, jest nieuprzejmy i agresywny.
ŻYRAFA stosuje komunikaty „służące życiu”: jej język jest pełen empatii, życzliwości, miłości, rozwiązuje konfliktów w sposób pokojowy, okazuje akceptację.
Zaprezentuję Wam to na scenkach, które mogłyby wydarzyć się w domu Nishki.
Gdybym mówiła językiem Szakala:
Poprosiłam młodszą córkę, żeby posprzątała w swoimi pokoju. Po kilkudziesięciu minutach zaprosiła mnie do siebie i zaprezentowała wyniki swojego działania.
– Popatrz, jak posegregowałam zwierzątka – wskazała z dumą na kilkadziesiąt gumowych zwierząt poustawianych na podłodze, co w moich oczach uczyniło jej pokój jeszcze bardziej zabałaganionym.
– To ma być porządek? Chyba żartujesz! Teraz zrobiłaś jeszcze większy bałagan. Zamiast włożyć wszystkie zwierzątka do pudełka, to ty je rozłożyłaś na podłodze. Przecież teraz w ogóle nie da się przejść przez ten pokój. Straciłaś tylko 40 minut na jakieś segregowanie tych zwierząt, zamiast poskładać je w jedno miejsce i zająć się czymś pożytecznym, np. mogłabyś sprzątnąć w swojej szafce ubrania. Masz tam taki burdel, że brak słów. Za godzinę przychodzi do ciebie koleżanka, ja bym się na twoim miejscu spaliła ze wstydu, że jestem takim śmieciuchem.
– Ale ja już posprzątałam w swojej szafie…
– O matko boska, to ma być posprzątane? Jesteś okropną bałaganiarą! Przecież ty upchnęłaś wszystkie ubrania do jednej szafki! Idź po rozum do głowy i ułóż to jeszcze raz, na jednej półce spodnie, na innej spódniczki. Zresztą, sama to zrobię, ty się do niczego nie nadajesz i na pewno znów to źle poskładasz.
Gdybym mówiła językiem Żyrafy:
Poprosiłam młodszą córkę, żeby posprzątała w swoimi pokoju. Po kilkudziesięciu minutach zaprosiła mnie siebie i zaprezentowała wyniki swojego działania.
– Popatrz, jak posegregowałam zwierzątka – wskazała z dumą na kilkadziesiąt gumowych zwierząt poustawianych na podłodze, co w moich oczach uczyniło jej pokój jeszcze bardziej zabałaganionym.
– Bardzo pomysłowe, jestem mile zaskoczona! Widzę, że ułożyłaś zwierzęta według gatunku, tu stoją konie, tam zebry i hipopotamy…
– A tu kury i indyki!
– Gratuluję świetnego pomysłu! Czuję się tu jakbym była w zoo, a nie w naszym domu!
– Teraz już tak zawsze będą stały.
– Mhm, zastanawiam się, co powiesz na taką propozycję: podczas zabawy tak właśnie będą stały, ale potem, po skończonej zabawie, zwierzątka wrócą do tego pudełka. Myślę, że one też powinny trochę odpocząć, przespać się.
– Mamo, to są tylko zabawki, one nie śpią. 🙂
– Ach, no tak, zapomniałam. 🙂 Tak mi się podoba, jak je ułożyłaś, że myślałam, że są prawdziwe. Nadal bardzo ciekawi mnie, co powiesz na pomysł, żeby po zabawie wkładać je do pudełka?
– Dobra, będę je wkładać. Popatrz, sama też poskładałam ubrania w szafie! – radośnie oznajmiła wskazując na szafki, w których na jednej półce wymieszane były spodenki, sukienki i koszule.
– Wow, nie mogę uwierzyć, że sama ułożyłaś ubrania? Jestem z ciebie naprawdę dumna! Super! A co powiesz na to, że każda półka mogła czuć się wyjątkowa i miała swój rodzaj ubrań na wyłączność?
– Jak to?
– Półka numer jeden: spodnie.
– A półka numer dwa: spódniczki?
– Tak! Będzie ci wtedy łatwo znaleźć każde ubranie.
– Dobra! Zaraz przychodzi do mnie koleżanka.
– Wiem, a czy mogę zaraz ci powiedzieć, że cię kocham?
Rozmawianie językiem żyrafy znacznie przyjemniejsze, prawda? Cel zrealizowany: w pokoju zapanował porządek i nikt tu nie mówi o darowaniu dziecku sprzątania, w końcu mama też ma swoje prawa i nie może stać się „robotem domowym”, który robi wszystko i za wszystkich. Co jednak najważniejsze, cel ów został osiągnięty za pomocą życzliwych słów.
Chwalmy dzieci, nie bójmy się, że przez to „spoczną na laurach”, bądź staną się zarozumiałe. Nie, dzięki temu uwierzą w siebie, a kto ma ich tego nauczyć, jak nie my: rodzice?
Rodzice często obawiają się, że chwaląc dziecko, wychowają je na zarozumiałe i egoistyczne. Oszczędnie używają słów wyrażających miłość, wsparcie i docenienie, by nie „rozpuścić” swojego potomstwa. Tymczasem, te proste zwroty padające z ust rodziców – „kocham Cię”, „wierzę w Ciebie” czy „uda Ci się”, sprawiają, że młody człowiek jest radosny, potrafi sięgać do gwiazd i podnosić się po upadkach – mówi Maria Keller-Hamela, psycholog z Fundacji Dzieci Niczyje. – Dziecko, które często słyszy pozytywne komunikaty, wyrośnie na silnego człowieka z wysokim poczuciem własnej wartości. Te dobre słowa zostaną w nim na całe życie i będą mieć wpływ na to, jak będzie funkcjonować w pracy, związkach i życiu rodzinnym – dodaje.
(więcej o kampanii przeczytacie TU)
Wyznawajmy dzieciom miłość i pamiętajmy, że im nigdy nie za mało. Aha, i na wyznawaniu MIŁOŚCI się nie kończy. 😉
– Mamo, lubisz mnie? – spytała mnie któregoś dnia córka.
– Oczywiście, kocham cię!
– Ale ja pytałam, czy mnie lubisz…
🙂