Powiedz tacie, żeby zapłacił wreszcie rachunek za gaz.
Poinformuj szanowną mamusię, że jeżeli nie weźmie urlopu w lutym, to nici z wyjazdu na ferie.
Matka zabroniła ci zjeść czekolady lub pójść na imprezę? A ja ci pozwalam, bo jestem lepszym rodzicem.
Kochasz tatusia bardziej niż mamusię, prawda?
Tato jest ciągle w pracy, czuję się taka samotna i opuszczona, dobrze, że mam chociaż ciebie.
Mama jest niedobra, dużo krzyczy, ale MY się jej nie damy, kochanie.
Popatrz, jak ojciec mnie źle traktuje, mam już tego dość.
Rodzinne gry, do których rodzice wciągają dziecko nazywane jest TRIANGULACJĄ. Czyli zamiast w diadzie, para małżonków lub partnerów wciąga w swój konflikt lub problem dziecko, które staje sojusznikiem jednego z rodziców i tworzy z nim koalicję przeciw drugiemu.
Albo staje się mediatorem interweniującym w sprzeczkach rodziców i łagodzącym konflikty między rodzicami.
Albo powiernikiem sekretów i problemów rodzica i ma poczucie, że musi go zrozumieć, wesprzeć, zaopiekować się nim i staje się jego quasi-rodzicem lub quasi-współmałżonkiem.
Albo czuje, że musi wypełnić pustkę mamusi, która czuje się w związku samotna i staje się głównym odbiorcą jej czułości i miłości.
Bywa też tak, że dziecko, małe lub nastoletnie, zaczyna stwarzać duże problemy: staje się wyjątkowo niegrzeczne lub chorowite. I nagle rodzice, którzy dotychczas żyli osobno lub w wielkim konflikcie, jednoczą się, wspólnie omawiając z lekarzami chorobę potomka lub z wychowawcą bądź pedagogiem problemy wychowawcze. To również jest triangulacja ratująca rodzinę przed rozpadem- oczywiście dziecko robi to nieświadomie i instynktownie.
Wiadomo, że w każdej rodzinie zdarzają się minikoalicje i nie każda jest niebezpieczna, ale to, o czym warto pamiętać, to żeby nie wciągać dzieci w swoje dorosłe problemy i starać się załatwiać je między sobą, czego sobie i Wam życzę.?