Dokładnie 15 lat temu, jak w każde w tamtym czasie środowe popołudnie, poszłam na zajęcia „Wstęp do socjologii”. Kilkanaście godzin później urodziłam swoją pierworodną córkę. Nie na uczelni, lecz jak to zwykle bywa, w szpitalu 🙂
Miałam wtedy 19 lat. Dziś mam 34 lata, siedzę przy stole i patrzę zdziwiona na to moje 15-letnie „dziecko”. Jak to możliwe, że ten czas tak szybko zleciał? Jawa to czy sen?
– Mamo, halo? To nie sen, to jawa. Jestem tu. Tak, mam 15 lat. Ale dużo, wow. W ogóle to dzięki, że urodziłaś mnie tak późno, pod koniec roku. Jestem chyba najmłodsza w klasie, kończę dopiero 15 lat, a wszyscy już zaraz będą mieli 16!
Chcę jej opowiedzieć jak to było, powspominać, że wracałam wtedy o zmroku przez park. Pamiętam jak dziś, że zajęcia ze „Wstępu do socjologii” kończyły się o godzinie 18, a ja mieszkałam kwadrans od uczelni i kiedy szłam parkową aleją, w totalnie zaawansowanej ciąży, która mi jednak – może z powodu bardzo młodego wieku – w ogóle nie ciążyła i myślałam sobie, że już tydzień po terminie porodu, że warto już byłoby urodzić.
– Mamo, weeeź, serio nie chcę słuchać o tym, że odeszły ci wody płodowe itd… – wzdycha.
– Coś ty, wcale nie chciałam ci o tym mówić! – wykrzykuję, bo naprawdę nie chciałam. Chciałam tylko powiedzieć, że dzień, w którym urodziła się, był, #hahsztag #banał #ale #prawdziwy, jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu. Właściwie, obok narodzin jej siostry, najpiękniejszym.
Ale nie mówię tego, bo wiem, że córka nie chce tego słuchać i na każdą ckliwość reaguje żartem albo zażenowaniem. Ma to po mnie. Nie potrafię słuchać wyznań miłości. Zaczynam czuć się nieswojo i albo uciekam w żart albo wzdycham zakłopotana i jak najszybciej chcę zmienić temat. Ciężko mi tego słuchać, wystarczy mi, że to czuję.
Wiem, że moja córka wie, że ją kocham. Że mimo, iż co drugi dzień mam ochotę spakować jej walizki i wysłać do szkoły z internatem (nie mylić z internetem) to ani przez chwilę nie przestaję darzyć jej miłością. A od kiedy zrozumiałam, skąd bierze się i co oznacza jej złość do mnie i moja złość do niej, jest mi lżej. Pisałam o tym w tekście Dlaczego nastolatki buntują się? Pozwól dziecku odejść od siebie hen daleko – lektura obowiązkowa dla rodziców nastolatków 🙂
Mimo że moja 15-latka doprowadza mnie swoją zawziętością i pewnością siebie do szewskiej pasji, to tak naprawdę jestem dumna, że jest tak asertywna, pewna swojej wartości i że potrafi bronić własnego zdania. Za każdym razem kiedy mi się sprzeciwia, to – mimo że zaciskam ze wściekłości zęby – czuję dumę, bo wiem, że będzie umiała sprzeciwić się każdemu kto postąpi wbrew jej woli: pracodawcy, mężczyźnie, urzędnikowi, politykowi. Że nie pozwoli im przekroczyć nieprzekraczalnych granic. Że będzie umiała zaprotestować.
Jestem dumna, że jest mądra i interesuje się otaczającym ją światem. Że poważnie podchodzi do nauki, mimo że wcale jej do tego nie zachęcam, ba: sprawy szkolne zawsze były wyłącznie jej sprawą (vide Nie odrabiam z dzieckiem lekcji). Że startuje w olimpiadach i na etapie szkolnym z dwóch przedmiotów uzyskała maksymalną ilość punktów. Ale gdyby miała w szkole same trójki też byłabym z niej dumna, bo nie oceny są najważniejsze, phi.
Cieszę się, że wytrwale i dzielnie uprawia sport. Że dąży do wygranej, ale umie też przegrywać.
Lubię ją jako człowieka, człowieka z ogromnym poczuciem humoru, który potrafi doprowadzić mnie swoimi ripostami do spazmów śmiechu, o czym wierni czytelnicy wiedzą z takich tekstów jak np. Epickie dialogi ze starszą córką. Wredna, momentami zarozumiała, a jednocześnie dobra i szlachetna. Serio, nie sądziłam, że uda mi się mieć tak fajne dziecko 🙂
Właśnie wyczerpałam dawkę ckliwości na najbliższe kilka lat. Następny tekst w tym tonie nie wcześniej niż na jej 20 urodziny, czyli 30 listopada 2020 roku! 😉