Zwyczaje i zachowania domowników: co doprowadza mnie do szewskiej pasji

Fot. Bartek Goldyn | woopa.pl

Widząc, jaką popularnością i sympatią cieszył się tekst Osiem irytujących zachowań członków mojej rodziny, postanowiłam przygotować następną część.

Kto nie czytał pierwszej części, zapraszam do lektury, najlepiej jeszcze zanim przeczytacie drugą.

Ogłoszenie drobne: kilkanaście dni temu założyłam na fejsbuku stronę Zła Żona – nazwa zainspirowana oczywiście genialnym profilem Złej Matki. Zachęcam do polubienia obydwu stron!

Jakie zachowania domowników sprawiają, że chcę rwać sobie włosy z głowy? 

oczywiście oprócz tych opisanych tutaj: Osiem irytujących zachowań członków mojej rodziny.

 Pytanie mnie o coś tuż po tym, gdy włączam odkurzacz

Norma. Przed chwilą włączyłam odkurzacz, a jedna z córek:

– Mamo! – wykrzykuje panicznie.

  Co się stało? – pytam zatroskana, wyłączywszy uprzednio maszynę.

  Czy ugotujesz jutro zupę pomidorową?!

No przecież nie można było spytać mnie o to dziesięć minut później, prawda?

 Chrupanie

Do marca 2014 roku byłam przekonana, że jestem w tym osamotniona, że na całym świecie tylko ja jedna borykam się z tym problemem. Otóż nie jestem w stanie znieść różnego rodzaju dziwnych odgłosów typu chrupanie chipsów, gryzienie marchewki, wydłubywanie resztek jogurtu z opakowania itp. Skrywałam tę tajemnicę, któregoś dnia nie wytrzymałam i zwierzyłam się z tego moim czytelnikom TUTAJ. Okazało się, że jest nas mnóstwo! Po kolei odzywały się zbłąkane dusze, które wypisywały:

– Mam to samo!

– I ja!

Planujemy założyć Klub Mizofoników, bo okazało się że tak ten problem nazywa się: mizofonia.

Jak mąż zasiada i zaczyna chrupać orzeszki,  a starsza córka wyjmuje swoje marchewki – odzywa się we mnie całe ZŁO tego świata. Co ciekawe, problem znika gdy współuczestniczę w konsumpcji 🙂

Sugerowanie, że powinnam coś zrobić

– Mogłabyś wreszcie sprzątnąć swoje ubrania w garderobie? Tam już nie da się przejść – sugeruje mi mąż.

Jak słyszę coś takiego, na 100% tego nie zrobię akurat teraz. Jak słyszę coś takiego, odzywa się we mnie Buntownishka. Jedną z moich dewiz życiowych jest bowiem: Daj mi święty spokój.

Sugerowanie, że za dużo jem albo że powinnam zacząć ćwiczyć

Tak się składa, że dzieci i mąż są ode mnie szczuplejsi i aktywniejsi sportowo. Starsza córka biega kilka razy w tygodniu, młodsza bardzo często jest w ruchu, mąż też ćwiczy. Ja, na co dzień też jestem szczupła, a nawet co jakiś czas biegam, ale czasem mam okresy, w których jem dużo, ćwiczę mało i nie chcę, żeby ktokolwiek mi to wypominał albo do czegokolwiek mnie mobilizował. SAMA do tego dojdę w SWOIM czasie. Zwłaszcza, że jedną z moich dewiz życiowych jest… (patrz wyżej).

Pukanie do łazienki podczas, gdy ja z niej korzystam

Przykładowo, biorę sobie prysznic i słyszę wołanie o pomoc:

– Proszę, wpuść mnie na chwilę, na moment, muszę tylko coś wziąć!

Bogu dziękować tym, którzy wymyślili drzwi na klucz. Jestem bezwzględna i nigdy ich nie otwieram. Co więcej, uczę się udawać, że nic nie słyszę.

Gdy mówią do mnie, podczas gdy rozmawiam przez telefon

Czasem w naszym domu zalega cisza. Cisza, niczym makiem zasiał. Każdy robi sobie coś cichutko. I gdy w tym momencie ktoś do mnie zatelefonuje to wiadomo, że wtedy, akurat WTEDY, kiedy prowadzę tę rozmowę moi domownicy przypomną sobie,  że muszą mi coś bardzo ważnego zakomunikować. Znacie to? Wtedy nie słyszysz ani domownika, ani rozmówcy!

Ignorowanie terminu ważności

Jak ktoś zorientowawszy się, że jakiś produkt znajdujący się w lodówce jest przeterminowany i udaje, że tego nie zauważył i wkłada to z powrotem do lodówki, to to mnie też bardzo denerwuje.

Udawanie, że produkt kulinarny wcale się nie skończył

Jak jakiś składnik kulinarny jest już właściwie na wykończeniu – np. w słoiku została tylko jedna łyżka majonezu lub w innym dosłownie pół centymetra warstwy dżemu, a mimo to, ktoś z uporem maniaka wkłada ów słoik do lodówki to to też mnie denerwuje.

Informowanie o swoim głodzie

Poradź sobie ze swoim głodem. Obiad jest u nas codziennie, wiesz więc, że dziś też pojawi się na stole. Nie pospieszaj mnie, nie informuj, że kiszki Ci marsza grają. Na mój obiad przyjdzie pora.

Nie podchodzenie od razu do stołu, gdy stawiam nań posiłek i zapraszam do konsumpcji

Och, jak to mnie denerwuje! Wiem, wiem, wiem. To typowy przejaw matriarchatu i terroru gastronomicznego. Jednym okrzykiem:

– OOOOOOBIAD!!!! 

Obezwładniam i przerywam wszystkie czynności: rysowanie, czytanie artykułu, rozmowę na fejsbuku.

Ale sorry, w końcu zrobiłam ten obiad, c’nie? A kto rozdaje posiłki, ten ma władzę!

PS Sądzę, iż JA moich domowników niczym, żadnym zachowaniem nie irytuję ani nie doprowadzam do szewskiej pasji.

🙂

Komentarze: