Jestem mamą trójki dzieci. Najstarsza córka ma 16 lat, młodsza: 11, a syn 7 miesięcy. Gdy zostałam mamą pierwszy raz, miałam duże szczęście, bo nie zbombardowano mnie radami. 🙂
Gdy na świecie pojawiła się pierworodna, praktycznie nie miałam dostępu do internetu, a przynajmniej nie na takie wyciągnięcie ręki jak dziś. Czasem tylko wyskakiwałam do kafejki internetowej, żeby odebrać i wysłać maila. I to „czasem” oznaczało raz na kilka dni, a nie – tak jak dziś – kilka razy na godzinę. 😉 O szukaniu w internecie artykułów związanych z wychowaniem, pielęgnacją i opieką nad dziećmi, wymianie opinii, dyskutowaniu na forach i portalach społecznościowych itp. – mogłam zapomnieć, a właściwie nie musiałam, bo nawet nie przyszło mi to do głowy.
W „realu” również właściwie nie miałam z kim o rodzicielstwie porozmawiać: urodziłam córkę, mając 19 lat, którego to doświadczenia nie podzielili moi rówieśnicy. Codziennie wychodziłam na trzy godziny na uczelnię, na której studiowałam i tam nie spotykałam żadnych mam ani ojców.
Nie kojarzę z tamtych czasów w mojej domowej biblioteczce książek poświęconych opiece nad dziećmi. Nie to, co dziś, gdy wchodząc do księgarni stacjonarnej lub internetowej, widzę półki wprost uginające się od poradników poświęconych wychowaniu, usypianiu, karmieniu, zabawie niemowląt itd.
Czy w związku z tym, jako młoda matka bez żadnego doświadczenia, wiedzy książkowej, możliwości wymiany doświadczeń z innymi rodzicami, czułam się zagubiona, samotna i bezradna?
NIE.
Dlaczego?
Dlatego, że miałam wówczas w swoim bliskim zasięgu, dosłownie pod ręką, genialną doradczynię. Doradczynię, która dawała mi odpowiedź na większość nurtujących mnie pytań. Służyła pomocą, wsparciem, dobrą radą, sugestią, choć zwykle mówiła wprost, co mam robić. Tą doradczynią była intuicja. Moja intuicja.
Nie wiem, jak to wyjaśnić, po prostu słyszałam wewnętrzny głos, który mówił mi, co mam robić.
No dobra, tak naprawdę trochę wiem: chodzi m.in. o to, że mózg matki dostraja się do wspomnień z okresu jej niemowlęctwa oraz tego, że między nią (lub innym ważnym opiekunem, np. ojcem), występuje coś takiego jak mózgowe Wi-Fi. To fascynujący temat i wkrótce napiszę o tym więcej.
I ten głos szeptał: tul swoje dziecko, noś, kołysz, miej je w pierwszych miesiącach życia jak najbliżej siebie, gdy płacze, reaguj i rób, co chce.
Nie rozbrzmiewały żadne głosy straszące mnie tym, że PRZYZWYCZAJĘ dziecko do noszenia, tulenia, spania czy kołysania. Nie było RAD, że powinnam zastosować taką, a nie inną metodę wychowawczą w stosunku do swojego niemowlęcia. Ja po prostu wiedziałam, czego chce MOJE dziecko. Słuchałam swojej intuicji. Nie myślałam, czułam.
Myślenie i operowanie rozumem włączałam mniej więcej dopiero, gdy miało około 1,5 roku życia, kiedy już pojawiały się wątpliwości, jak należy się zachować. Jak reagować na nagłe wybuchy złości, czy dawać wybór, czy być konsekwentnym, czy karać itd. Wcześniej, a zwłaszcza w pierwszym roku życia najważniejszy był dla mnie głos intuicji, a nie rozumu.
Ten głos pozwalał mi wychodzić z domu na 3-4 godziny, ale gdy ten czas okazywał się dłuższy, kazał wracać, tak jakbym była przywiązana do dziecka niewidzialną smyczą, która w miarę upływu kolejnych minut skracała się i budziła ogromną tęsknotę. I jakkolwiek dobrze czułabym się w towarzystwie znajomych na uczelni i jakkolwiek ciekawe byłyby zajęcia, czułam że MUSZĘ wrócić do swojego dziecka. Tak jest do dzisiaj. W pierwszym roku życia dziecka, czyli gdy jest niemowlęciem, mam z nim tak silną więź, że nie jestem go w stanie zostawić dłużej niż na 4 godziny, dlatego gdy zostałam zaproszona na konferencję Dove do Warszawy, bez wahania wzięłam syna, bo podróż i pobyt zajęłaby mi cały dzień. [Za to już np. dziecko 2-letnie jestem w stanie zostawić oczywiście w dobrych rękach nawet na tydzień. 🙂 ]
A konferencja była nie lada wydarzeniem, bo była poświęcona wprowadzeniu do Polski produktów Baby Dove, dotychczas dostępnych wyłącznie w Brazylii. Bardzo lubię tę markę i jej „filozofię”, o jej kampaniach pisałam w minionych latach nie raz i przyznam, że nie raz zastanawiałam się, kiedy Dove wprowadzi wreszcie na rynek kosmetyki dla dzieci. Stało się to w ubiegły piątek. 🙂
Seria składa się z dwóch linii – Rich Moisture o zapachu przypominającym skórę dziecka, serio! 🙂 dla skóry normalnej i suchej oraz bezzapachowej Sensitive Moisture dla skóry wrażliwej. Kosmetyki (kostka myjąca, emulsja do mycia ciała i włosów, balsam, szampon, pielęgnacyjne chusteczki, krem przeciw odparzeniom) są hipoalergiczne, nie szczypią w oczy, mają neutralne pH i można je stosować od pierwszych dni życia.
Oczywiście musiałam, przypatrując się kosmetykom i wąchając je, pobrudzić się. Cała ja! 🙂 Rozglądając się wokół, czy nikt nie widzi, chwyciłam za opakowanie chusteczek z ekspozycji i wytarłam sobie nią plamę. 😉
Wracając do tematu, który podjęłam na początku, a do którego zainspirowała mnie konferencja: jak wykazują badania przeprowadzone na zlecenie Baby Dove, większość mam, bo aż 77%, uważa, że najlepsze dla ich dziecka jest to, co podpowie im intuicja. Niestety aż 64% z nich jednocześnie kwestionuje swoje decyzje w zakresie wychowania dziecka. Czyli z jednej strony czują, co mają robić, a z drugiej nie są w stanie w pełni sobie zaufać. Wynika to najprawdopodobniej z presji, która wywierana jest na kobietę już w czasie ciąży. Matka jest bombardowana dziesiątkami komunikatów często ze sobą sprzecznych.
– Nie noś dziecka!
– Karm piersią!
– Dokarmiaj mlekiem modyfikowanym!
– Używaj smoczka!
– Nie używaj smoczka!
Natura jest mądra i zaprogramowała nas, co robić, jak się zachowywać. Gdyby tak nie było, gatunek ludzki by nie przetrwał. Drogie matki, drodzy ojcowie, uwierzcie wreszcie w to, że jesteście wystarczająco dobrymi rodzicami i zaufajcie najlepszej doradczyni: swojej intuicji.
PS Kilka godzin po publikacji tekstu i przeczytaniu komentarzy na fanpejdżu nie mogę oprzeć się, żeby czegoś nie dodać. Otóż tak jak uważam intuicję za najważniejszą doradczynię, zwłaszcza rodziców niemowląt, to jednocześnie absolutnie nie zamykam się na wiedzę ekspertów (lekarzy i psychologów), np. dotyczącą żywienia i szczepienia dzieci. Intuicja nie da nam odpowiedzi na każde pytanie i to, że czasem czujemy się zagubieni jest zrozumiałe i wtedy warto pójść z pytaniem i wątpliwością do specjalisty. Korzystanie z rad i dobrych doświadczeń innych rodziców bądź czytanie książek i poradników też jest często pomocne. Chodziło mi po prostu o to, żeby – nie zamykając się zupełnie na świat zewnętrzny, nie zabić w sobie głosu płynącego z naszego wnętrza: intuicji.