Świat według gimnazjalistki (#dialogi)

Być może zastanawiacie się, jak zinterpretować zdjęcie, które zrobiła mi Sylwia. Otóż wydaje mi się, że tak właśnie postrzegają dorosłych gimnazjaliści: jako nieogarniętych, dziwnych, wiecznie nie wiadomo czym zaskoczonych 🙂

W myśl zasady, że jak człowiek nie ma czym się pochwalić, to chwali się swoimi dziećmi, chcę dziś, w formie krótkich dialogów, opowiedzieć o szkolnych sukcesach mojej starszej córki.

Jakiś czas temu.

 Mamo, postanowiłam, że wezmę udział w konkursach przedmiotowych z angielskiego, historii i matematyki, żeby uwolnić się od nauki polskiego oznajmiła nastolatka.

Żebyś nie musiała za półtora roku pisać polskiego na teście gimnazjalisty jak będziesz zdawać do szkoły średniej? spytałam.

Coś w tym stylu. Zresztą, nieważne, mamo, nie obraź się, ale i tak tego nie zrozumiesz.

Cieszę się, że chcesz podejść do konkursu z angielskiego, matematyki i historii! Świetnie! Jestem z ciebie dumna! ucieszyłam się.

Spojrzenie córki wprawiło mnie w małe zakłopotanie. Poczułam, że za bardzo się tym wszystkim podekscytowałam.

Kilka dni później.

Polonistka poprosiła mnie, żebym wzięła też udział w konkursie z polskiego… rzekła zrezygnowana.

I co zrobisz?

Nie potrafiłam odmówić, wezmę udział odparła podirytowana.

Jakiś czas później.

I jak poszedł ci konkurs z matematyki? spytałam.

  Dobrze, bo w matematyce wystarczy znać kilka wzorów i być inteligentnym odparła moja mała skromnisia.

A ile było pytań?

Mamo, serio?  jej wzrok zdawał się mówić: „Zawsze byłaś kiepska z matematyki, prawda? To widać.”. Naprawdę pytasz mnie teraz, ILE BYŁO PYTAŃ? Jakie to ma znaczenie?! — wykrzyknęła, kompletnie załamana moim zachowaniem.

Zaprawdę powiadam Wam, życie z nastolatką jest trudne. Starałam się ukazać  np. w  tych dialogach.

Następnego dnia.

I jak poszedł ci konkurs z polskiego?

Beznadziejnie. Skąd mogę wiedzieć, co robił Kochanowski, gdy pisał „Treny”? zadrwiła. — Przecież to jego prywatna sprawa i prawdę mówiąc w ogóle mnie to nie interesuje, gdzie wtedy był i co robił!

Kilka miesięcy temu.

Skoro jesteśmy przy języku polskim, nie mogę nie przytoczyć Wam dialogu sprzed roku:

— Mamo, nie lubię tego Sienkiewicza, jakim on językiem pisze?! — wykrzyknęła oburzona.

To jest ten moment, w którym przypominasz sobie, że również miałaś problem z przebrnięciem przez „Krzyżaków”, a jednocześnie nie czujesz się na tyle silna, żeby odradzać dziecku czytania lektury obowiązkowej…

— Wiesz, język się zmienia, kiedyś mówiło się inaczej. Potraktuj to jako ciekawostkę, taki wgląd w przeszłość: możesz tak jakby przenieść się w tamte czasy … — próbowałam rozbudzić w córce ciekawość.

Wyglądało jednak na to, że w ogóle mnie nie słucha, bo intensywnie zastanawiała się nad czymś. Po chwili stwierdziła:

— Nie mogę zrozumieć, jak Sienkiewicz mógł zdobyć taką popularność.. Miał pewnie jakieś UKŁADY i ktoś go wypromował!

Kilka dni temu.

— Mamo, czy ty rozumiesz mój dramat? — krzyknęła wściekła na powitanie tuż po tym jak weszła do samochodu.

— Coś się stało?

— Po to podchodziłam do tych konkursów, żeby zostać zwolnioną z polskiego, bo go nie lubię, prawda? I wiesz, co się stało? Przeszłam w konkursie z polskiego do następnego etapu, więc muszę się przez najbliższe dwa miesiące intensywnie tego polskiego uczyć! Nauczycielka wyznaczyła mi indywidualne spotkania!

🙂

Komentarze: