
Jak być mądrym rodzicem licealisty i nie zwariować, czyli kilka cennych porad, które pomogą Wam odnaleźć się w nowej sytuacji szkolnej.
Jak być mądrym rodzicem licealisty i nie zwariować, czyli kilka cennych porad, które pomogą Wam odnaleźć się w nowej sytuacji szkolnej.
Wszyscy wokół bębnią: ucz się angielskiego! A ja wczoraj doznałam iluminacji i przejrzałam na oczy. Zrozumiałam, że nauka języka angielskiego jest niewskazana zarówno dla dzieci, młodzieży jak i dla dorosłych. Jestem przekonana, że się ze mną zgodzicie. Dziś zdekonstruuję najpopularniejsze mity, jakie wyrosły wokół zachęty do nauki angielskiego.
Ten tekst, a właściwie pierwsze trzy zdania, które pozostawały niedokończone, przeleżał w moich blogowych szkicach kilka lat.
Nie pomagam córkom w odrabianiu szkolnych prac domowych, nie sprawdzam ich plecaków, nie rozliczam z ocen.
Może od razu wyłożę kawę na ławę: jeżeli Wasze pociechy idą do szkoły dopiero pierwszy raz, dobrze Wam radzę: nie dajcie wkręcić się w odrabianie z nimi lekcji! A jeżeli już daliście się, to sugeruję delikatnie i stopniowo zacząć wykręcać się z tej sytuacji i od września 2016 wprowadzić nowe nawyki. 🙂
Co sądzę o likwidacji gimnazjów? Przy okazji, żadne tam „wygaszanie”, jak twierdzi MEN, nazywajmy sprawy po imieniu. Mam dwie córki, które w listopadzie skończą odpowiednio: 11 i 16 lat. W sierpniu rodzę syna. Każde z moich dzieci będzie najprawdopodobniej uczyć się w innym systemie szkolnym. Oto, co myślę o planie likwidacji gimnazjów.
Jak wychowawczyni mojej córki, mimo że jej zadaniem jest szkolne wychowawstwo naszych dzieci, spróbowała wychować i nas, rodziców. I słusznie.
Współczesny trend bycia „przyjacielem dziecka” uważam za niepokojący. Mimo że jestem blisko ze swoimi córkami, nie przyjaźnimy się.
Nie wiem jak Wy, ale ja przebywając za granicą i mając powiedzieć coś po angielsku, zamykam się w sobie. Z głowy wypadają mi wszystkie angielskie słowa świata i chcąc powiedzieć po angielsku do kelnera:
.
Kiedy zasiadam na długie godziny, by celebrować uroczystość zakończenia roku szkolnego, to już po kilkunastu minutach nabieram głębokiego przekonania, że chcę, żeby to się nigdy nie skończyło!
Pojęcie „helikopterowych rodziców” nie zdobyło jeszcze w Polsce tak dużej popularności jak w USA (helicopter parents), co nie znaczy, że to zjawisko u nas nie istnieje. Istnieje i ma się niestety całkiem dobrze!
Copyright © Nishka 2013-2017 • Wszelkie prawa zastrzeżone: zabronione jest kopiowanie tekstów i zdjęć pochodzących z bloga.