fot. Anika Kasza
Czy musi tak być? Czy pożądanie wraz z trwaniem związku zawsze słabnie, a seks z przyjemności przeradza się w rutynę?
Uwielbiamy tę pierwszą falę pożądania w związku. Co zalewa nam mózg dopaminą, przypinając do ramion skrzydła. Gdy nie można się doczekać, nacieszyć, nasycić sobą na zapas. Pocałunek, dotyk, miłość, a czasem wszystko to na raz, bo szkoda byłoby choć chwilę zmarnować. Euforię poskramia jedynie głos szepczący, że to kiedyś minie i wtedy znowu będzie zwyczajnie. Stopami będziemy szarego chodnika dotykać, miast latać wśród chmur.
Czy musi tak być? Czy pożądanie wraz z trwaniem związku zawsze słabnie, a seks z przyjemności przeradza się w rutynę?
Dziś wyjątkowo nie ja, Nishka, jestem autorką tekstu. Dziś ze wpisem gościnnym odwiedziła mnie Santi. (na zdjęciu powyżej).
Jak przedstawia się:
[su_quote]Doradczyni życia intymnego, trener relacji intymnych, ero-pisarka, miłośniczka zmysłowości. Pisze i kocha się, bo to uwielbia. Wierzy w moc erotycznej gawędy i zaklinanie życia słowami. Z wykształcenia filozof i marketingowiec. Konsultuje, podpowiada, sugeruje. Na życzenie.[/su_quote]
Kiedy zaproponowała mi, że może się ze mną podzielić swoją wiedzą i przemyśleniami, w pierwszej chwili miałam mieszane uczucia. Gdy jednak wymieniłyśmy kilka listów i gdy zajrzałam na jej blog LoveBySanti.pl zrozumiałam, że Santi ma naprawdę wiele do powiedzenia, świetnie pisze i że nie mogę jej przed Wami ukrywać! 🙂
Oddaję mikrofon Santi.
*
Zakochani są na chemicznym haju – o tym powszechnie wiadomo, przynajmniej od nagłego rozkwitu neurobiologii w drugiej połowie XX wieku. Miłość działa na nasz mózg jak uzależnienie, odbierając sen i spokój, a dając w zamian kołatanie serca. Szczęśliwie jednak dla naszego zdrowia, stan ten mija. Tak się składa, że seks tylko trochę od niego zależy. Dla celów erotycznych wystarczy, by zdrowe serce biło w zupełnie codziennym rytmie.
Świadoma, dojrzała seksualność najpełniej rozwija się w sytuacji równowagi, spokoju, skupienia na sobie (a nie partnerze!). Takie warunki oferuje właśnie długoletni związek, pełen wzajemnego zrozumienia.
Często jednak słyszę, że z czasem namiętność zwyczajnie wygasa. Mam jedną odpowiedź:
Z seksualną energią jest jak z drewnem w kominku. Jeśli się nie dokłada nowego, pachnącego lasem, pozostanie popiół. Metafora ta wydaje się być wyjątkowo użyteczna, bo zaklęta w niej jest istotna wskazówka – nie bez trudu, ale niemal zawsze płomień można rozpalić na nowo.
Do wykrzesania pierwszej iskry potrzebne będę cztery cnoty: zaufanie, komunikacja, organizacja oraz dobra wola. Bardzo stabilne ze swej natury.
Gdzie więc Eros, wrząca krew, namiętność? Zdecydowanie występuję przeciwko mitowi „spontaniczności”: seks szalenie rzadko dzieje się nagle i to zupełnie sam z siebie.
Jeśli spontaniczność to stała gotowość oraz planowanie – w porządku, takiej rozpałki chcę więcej. Dlatego promuję strategię: planujcie i bądźcie gotowi.
Na początku związku seks i bycie razem ma bardzo wysoki priorytet. Traci go z biegiem lat na rzecz rodziny, pracy, znajomych, pasji, codziennego prania. Dlatego powrót zmysłowości do dnia codziennego, warto zacząć od gry w „co jest teraz dla mnie ważne?”. Jeśli bliskość, czułość, przyjemność, namiętność, relaks, życiowa energia – warto spróbować dodać seksowi ważności. Potem zostaje działanie w krokach dwóch.
Krok pierwszy: wysprzątać kominek. Uprzątnąć popiół, bo często łatwiej zaczynać od nowa. Dlatego pierwszą radą jest zaprzestanie na jakiś czas uprawiania seksu. Nie takie przez przypadek, a bardzo świadome. Wspólnie przedyskutowane i zaplanowane. Jak okres przygotowania się przed inicjacją. Gdy każde z partnerów skupia się na sobie, próbując odkryć potrzeby. Te rodzące się w głowie i te rodzące się w ciele, bo seks dzieje się w obu tych miejscach. To dość paradoksalne, że by zacząć się kochać, warto na chwilę zaprzestać. Dać głos ciału, seksualności, nawet jeśli mruczą one o swoich pragnieniach bardzo cichutko.
Krok drugi: uzmysławiać sobie i zaspokajać potrzeby ciała codziennie. Od wyspania się, przez herbatę pitą spokojnie, aż po automasaż codziennie wieczorem. Bo o ile umówić się, co do okresu pracy nad seksualnością należy w parze, o tyle tę pracę każde wykonać musi w pojedynkę. Bez frustracji, że druga strona nie postarała się zbytnio. Dosłownie bierzemy życie w swoje ręce, a wraz z życiem cały ten seks. Rozpieszczając się na wiele sposobów, których szukanie ma stać się ulubioną praktyką na co dzień.
Brzmi to prosto, jednak w rzeczywistości to szalenie trudne zadanie. Szczególnie kobiety mają tendencję do przeciążania się i stawiania swoich potrzeb na zapomnianym końcu listy. Bo przecież jeszcze tyle wypadałoby zrobić. (vide Gry małżeńskie: Udręczona Kobieta – przyp. Nishki). Tymczasem energia – ta życiowa i seksualna – niepostrzeżenie lubi się ulatniać. Dajemy więcej niż dostajemy. Przez całe lata. By odzyskać dostęp do źródła radosnej zmysłowości, należy odwrócić proporcje. Nie sugeruję porzucenia obowiązków. Na początek mówię: niech będzie wszystkiego (i pracy, i przyjemności) więcej, ale tylko najwyższej jakości.
Wyzwanie 21 razy 7
przez 21 dni z rzędu poświęć 7 minut na czystą przyjemność. Taką, której zapragnie Twe ciało. To bardzo nieoryginalna recepta Santi, co cuda zdziałać potrafi. Zalecam.
Jeśli chcesz mi napisać, że podjęłaś wyzwanie – czekam na Twoją wiadomość Santi@LoveBySanti.pl
[su_frame]Autorem tekstu jest Santi – doradczyni życia intymnego, ero-pisarka, miłośniczka zmysłowości. Z wykształcenia filozof i marketingowiec. Pisze i kocha się, bo to uwielbia. Wierzy w moc erotycznej gawędy i zaklinanie życia słowami. Konsultuje, podpowiada, sugeruje. Na życzenie. [/su_frame]
*
Nishka wraca na scenę.
Dobrze, że zaprosiłam do nas na kawę Santi, prawda?! 🙂 Powiem Wam w sekrecie, że planuję to robić co najmniej raz w miesiącu. Tymczasem gorąco zachęcam Was do zajrzenia do jej domu: LoveBySanti.pl. Jeżeli chcecie o coś spytać Santi: śmiało, wiem, że będzie zaglądać do komentarzy.
Tymczasem jak Santi każe, idę zastanowić się, co by tu zrobić, żeby poświęcić 7 minut na czystą przyjemność. 🙂