Czy warto obejrzeć „Wielkie oczy” Burtona? Zanim odpowiem, muszę Wam wyjawić naszą małżeńską tajemnicę

Witajcie. Bez zbędnego owijania w bawełnę, wyłożę od razu kawę na ławę. Jestem mężem Nishki. Jedynym autorem tego bloga. Wszystkie teksty, które tu czytaliście, zostały napisane przeze mnie.

burton wielkie oczy

Nishka to sympatyczna dziewczyna, ale nie potrafi pisać. Ma poważne trudności ze sformułowaniem zdania, tak by, przeczytane, rozbudziło chęć na poznanie następnych. Ma ubogi zasób słownictwa, co znacznie utrudnia jej przelanie myśli na papier. Jej zdania ciągną się niczym rozgotowany makaron, na widok którego dzieci wzdychają:
– O nie, znowu ten makaron? Ale nuuuda…

Prawda w OCZY kole

Jedyną zaletą Nishki jest to, że w miarę dobrze wygląda, przystałem więc na jej pomysł, by opatrywać teksty zdjęciami, na których widnieje. Zgodziłem się też, żeby obsługiwała wordpressa, czyli platformę do zarządzania treścią bloga. Lubi całą tę zabawę we wklejanie tekstów w odpowiednie rubryczki.

– Tu wpiszę tytuł, tu podtytuł, tu podlinkuję, hi hi – ekscytowała się.  – To tak jakbym sama była autorką tych tekstów, powołuję je przecież do wirtualnego życia! – żartowała.

Czyżby? Czy aby na pewno li to były żarty?

Dziś te słowa nabierają zupełnie innego znaczenia. Ona naprawdę czuła się autorką tych tekstów i tak Wam się przedstawiała.

Czego OCZY nie widzą tego sercu nie żal

Nie lubię czytać swoich tekstów już po publikacji. Czuję się trochę jak aktor unikający oglądania filmów, w których występuje. Jego rola kończy się na grze, nie chce być widzem swoich filmów. Podobnie ja: nie chciałem być czytelnikiem swoich tekstów. Napisałem je i koniec, po co mam je czytać?

Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego razu, coś mnie podkusiło i wbrew swoim zasadom zajrzałem na www.nishka.pl. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że autorem bloga nie jest Nishkan, jak się umawialiśmy, lecz Nishka!

Przejrzałem na OCZY

W jednej chwili zrozumiałem, dlaczego tak bardzo upierała się przy tym, żeby „w moim imieniu” jeździć na te wszystkie blogerskie spotkania na żywo (Blog Forum Gdańsk, Blogowigilia itd.) i udzielać wywiadów mediom. Całkowicie przejęła obsługę mailową, telefoniczną. Przekonywała, że lepiej będzie, jak sama się tym zajmie.

– Zobaczysz, będę cię godnie reprezentować, na żywo jestem od ciebie bardziej komunikatywna, wzbudzam sympatię. Zresztą przecież nie przepadasz za tłumami, źle będziesz się czuł wśród tylu ludzi – mówiła.

– Ale przecież na żywo jesteś zbyt rozkojarzona, tysiąc słów na minutę, gubisz wątki, nikt, po spotkaniu z tobą na żywo, nie uwierzy, że jesteś w stanie pisać bloga! – próbowałem przemówić jej do rozumu.

–  A daj spokój, kto by tam wnikał – bagatelizowała moje słowa.

– Ujawnijmy wreszcie światu prawdę, powiedzmy, że to ja jestem autorem wszystkich tekstów. Że ty nie napisałaś na blogu ani jednego słowa. Apeluję o uczciwość.

– Hola, hola, wypraszam to sobie! – oburzyła się. – A kto zmieniał wszystkie rodzaje męskie na żeńskie? Myślisz, że to jest takie proste?! Poza tym, czy nie rozumiesz, że za późno już na uczciwość? Nie rozumiesz, że to MNIE Czytelnicy lubią? Mnie. CIEBIE znają tylko z opowieści i gdy dowiedzą się, że to nie ja piszę teksty, obrażą się i odejdą. Zostaniemy wtedy zupełnie sami. Całe dwa lata blogowania na nic, rozumiesz człowieku?! Ostrzegam cię, nikt nie może się o tym dowiedzieć – syczała ze złością.

– Powiedzmy prawdę chociaż naszym córkom! To nie fair wobec nich, że gdy pytają: „Tato, co robisz przy komputerze?”, to łżę im w żywe oczy mówiąc, że układam pasjans. To nie fair, że od rana do nocy piszę teksty na ten blog, że prowadzę Fanpejdż Nishki, że wrzucam zdjęcia na Instagram Nishki, a to ty odcinasz wszystkie kupony i zbierasz lajki! – krzyczałem.

Czy warto obejrzeć film „Wielkie oczy” Burtona?

Podobna do naszej historia rozgrywa się w filmie „Wielkie oczy” Tima Burtona. Akcja dzieje się w latach 60. Cały świat zachwyca się obrazami Waltera Keane’a: portretami smutnych dzieci z wyjątkowo dużymi oczami. Ludzi ogarnia obsesyjna chęć posiadania tych obrazów. Każdy chce je mieć, schodzą jak ciepłe bułeczki. Walter staje się celebrytą, bryluje na salonach.

A prawda jest taka, że autorką wszystkich obrazów jest stojąca w cieniu męża, niedoceniana żona: Margaret…

burton wielkie oczy

Tima Burtona, czyli reżysera filmów Mroczne Cienie, Planeta Małp, Charlie w Fabryce Czekolady, Gnijąca Panna Młoda i wielu innych kultowych  filmów (w tym roku premiera jego wersji Rodziny Addamsów) uwielbiam i nie przegapiłem prawie żadnego jego filmu. Wszystkie łączy czarny humor i odjechanie od rzeczywistości. „Wielkie oczy” to pierwszy „normalny”, pozbawiony magii i surrealizmu film. Nie wyszedłem z sali kinowej w wielkimi oczami pełnymi podziwu (jak przy innych jego filmach), ale na pewno nie były to też oczy zawiedzione.  To było bardzo miło spędzonych 90 minut. Świetna gra aktorów: Christoph Waltz i Amy Adams, piękna scenografia, dobre dialogi. Polecam! Odnosząc się do tytułowego pytania, odpowiadam: warto obejrzeć „Wielkie oczy” Tima Burtona.

*

Może dlatego jest tak „nieburtonowski” czyli oderwany od świata magii i fantazji, bo jest oparty jest na faktach. Historia małżeństwa Keane’ów jest prawdziwa. Wprost przeciwnie do naszej, powyżej opisanej. To ja jestem, byłam, i będę jedyną autorką bloga Nishka.pl. Nie wierzcie jej.

😉

Komentarze: