Daj mi święty spokój

Koleżanko, internauto, mężu, rodzicu. Daj mi święty spokój i nie mów mi jak mam żyć.

  Fot.Piccolina & Żudit

Lubię otrzymywać rady, wskazówki, zalecenia. Lubię czerpać z wiedzy i doświadczenia innych osób. Lubię poznawać ich punkt widzenia.

Jest jednak słowo klucz do tego „lubię”: muszę o te wskazówki spytać, muszę o te rady poprosić. Co byś zrobiła na moim miejscu: zdecydowałabyś się jeszcze na jedno dziecko? Jak sądzisz: kupić mieszkanie czy wynajmować? Ile czasu najlepiej karmić piersią? Czy dieta wegetariańska jest zdrowa? Czy powinnam teraz przestać czytać książkę i zacząć gotować obiad? Wreszcie: czy warto, żebym zdjęła w końcu ten szlafrok wszak dochodzi już 12?!

Kiedy jednak nie pytam, nie proszę o radę i opinię: daj mi święty spokój.

Nie pytaj mnie, kiedy będę matką.

Nie przekonuj mnie, żebym zaczęła jeść mięso, ja nie będę zachęcać cię, żebyś przestał.

Nie namawiaj mnie do zmiany fryzury i figury, ja nie powiem złego słowa o twojej.

Nie zachęcaj mnie do oszczędzania, ja nie będę przekonywać cię, że pieniądze są od tego, żeby je wydawać.

Nie pytaj mnie, kiedy będzie obiad, jak jesteś głodny ugotuj go sobie sam.

Często pytam innych o radę i opinię. Jestem otwarta na wskazówki, zwłaszcza gdy są poparte doświadczeniem i wiedzą. Jednak gdy ktoś: niepytany zaczyna mówić mi, jak mam żyć, co mam robić, jak wyglądać, trafia mnie szlag. Koleżanko, internautko, mężu, forumowiczko, sąsiadko, mamo, teściu, kolego, kuzynko, znajomku. Nie mów mi, co mam robić. Nie urządzaj mi życia. Nie pouczaj mnie, nie doradzaj, nie sugeruj, nie podpowiadaj, nie udzielaj wskazówek. To moje życie i daj mi je przeżyć tak, jak chcę.

*

Mam duże podwórko. Czasem nachodzi mnie ochota na koszenie trawy, grabienie i sprzątanie liści, sadzenie kwiatków, pielenie ogródków i takie tam. Wrzucam wtedy na Instagram zdjęcia Nishki buszującej po ogrodzie z grabiami i łopatą.

Kluczem jest jednak to, że sama muszę zrodzić w sobie chęć na ogrodowe szaleństwa. Bywa, że kompletnie nie mam na to ochoty. Wyglądam wtedy przez okno i piszę wiersze.

Fragment wiersza „Mój Ogród” (Nishka, styczeń 2015):

Widzę dumnie pnące się ku słońcu źdźbła trawy.
Czy miałbyś serce, żeby je skosić?
Widzę radośnie mieniący się wszystkimi kolorami tęczy dywan z listków. To, że ty widzisz zgniłą stertę liści, nie upoważnia cię do tego, by je zgrabić i spalić.

Widzę kołdrę dzikich i zbuntowanych chwastów utulających warzywa. Dlaczego chcesz jednym ruchem ręki zakończyć ich istnienie?

Niechby mi ktoś: sąsiadka, teściowa, mąż, koleżanka śmiała zwrócić uwagę, powiedzieć na mój ogród złe słowo i zasugerować, co powinnam w nim zrobić. Lepiej niech milczą, jeśli życie im miłe!

Oczywiście są pewne granice. Granice dawania świętego spokoju innym kończą się w sytuacji, w której jego święty spokój burzy święty spokój innych bądź w znaczący sposób zagraża zdrowiu lub bezpieczeństwu innych osób. Wtedy należy zainterweniować.

Czyli posługując się nadal przykładem mojego podwórka: gdy zaczyna przypominać wysypisko śmieci, to sąsiad ma prawo zwrócić mi uwagę, bo wpływa to krzywdząco na dobro całego osiedla.

Mąż widząc, że żona kolejny dzień nie zdejmuje szlafroka warto, żeby zareagował, bo może to świadczyć o czymś niepokojącym. Gdy jestem świadkiem przemocy fizycznej lub psychicznej to również zasada: „dam mu święty spokój, to jego życie” nie jest na miejscu.

Jednak w sytuacji, gdy nikt nikomu nie szkodzi, niepytani: nie wtrącajmy się w cudze życia.

*

Na koniec prawdziwa historia z życia wzięta. Otóż jednym z mieszkańców osiedla, na którym mieszkałam, był pan z kryminalną przeszłością, którego wszyscy się bali. Co weekend bardzo głośno włączał muzykę. Przeszkadzało to wszystkim mieszkańcom, ale bali się zwrócić mężczyźnie uwagę. Pewnego razu jeden z mieszkańców nie wytrzymał.

– A niech tam, może mnie pan zabić, ale coś panu powiem! Co weekend włącza pan na cały regulator tę swoją dziwną muzykę.  Nie możemy przez pana odpocząć, nie możemy się wyspać, zrelaksować się, budzi pan nasze dzieci, zakłóca pan nasz spokój. Żeby uciec od pana, muzyki musimy wyjeżdżać daleko od naszych domów, a wcale nie chcemy tego robić. Mamy pana dość, rozumie pan?! Czy może pan nam dać święty spokój?! – krzyknął, oczekując na cios w nos.

– Czyli że włączam moją muzykę za głośno? Nie ma sprawy, ściszę ją, nie miałem pojęcia, że komukolwiek to przeszkadza, nikt się nie skarżył!

🙂

Komentarze: