Nauczycielka matematyki zadała uczniom pracę domową: przeprowadź badanie opinii na dowolny temat, wyniki przedstaw na wykresie. Zwykle córka nie prosi nas o pomoc przy pracach domowych, tym razem jednak miała dylemat.
— Mamo, sama nie wiem, jak myślisz co mogę zbadać?
Dobrze, że akurat byłam czymś zajęta i nic jej nie zasugerowałam bo zaraz zaczęłabym wymyślać jakieś skomplikowane badania zahaczające o szósty stopień abstrakcji, raczej nie dla 12,5-latki. Poszła więc po radę do taty. Ten powiedział jedno słowo. Jakie: dowiecie się za chwilę. Jedno słowo, nic więcej, bo przecież nie chodzi o to, żeby za dziecko wykonać pracę domową, wystarczy je naprowadzić, natchnąć. Oczy jej się zaświeciły i przeszła do działania. Chwyciła za telefon i po kolei pytała:
— Babciu? Możesz teraz rozmawiać? Przeprowadzam badania i chciałabym zadać ci jedno pytanie. Ale proszę: dobrze się zastanów, zanim odpowiesz.
— Dziadku? Jesteś zajęty? A kiedy będziesz wolny? Mam bardzo ważne pytanie.
Następnie w ruch poszedł kalkulator, kredki, wycinanki. Słowem, które powiedział tato, był „budyń”. A dziecko przekuło je w taką oto pracę :)))
(nie mogę nie wspomnieć, że zdjęcie wykonałam przed naklejeniem wszystkich fragmentów na pomarańczowy karton 🙂
A Ty, jaki smak budyniu lubisz najbardziej? Ewentualnie: gdybyś był deserem, jakim byłbyś deserem? (ja bym pewnie wymyśliła pytanie w tym stylu i biedne dziecko naraziłoby się na dziwne spojrzenia rówieśników 🙂