Jak wiecie, staram się wykorzystywać posiłki do budowania tzw. Rodzinnego Public Relations. Dziś zaprezentuję Wam kilka dialogów, które rozbrzmiały ostatnio podczas naszych śniadań. W związku z tym, że zdecydowanie częściej cytuję starszą córkę (vide: Dialogi z gimnazjalistką), a nie chcę być posądzona o stronniczość (nie znasz dnia ani godziny kiedy własne dzieci cię o coś oskarżą ), oddaję dziś mikrofon młodszej córce: ośmiolatce.
*
Wylałam na siebie kawę, a byłam już przyodziana w strój do wyjścia.
— Kurcze…
— Mamo, nie przeklinaj!
*
Spoglądając najpierw na starszą siostrę, następnie na mnie, pyta z pretensją w głosie i oczekuje natychmiastowych wyjaśnień:
— Mamo, dlaczego to MNIE nie urodziłaś jako pierwszej?
*
Na chwilę odeszłam od stołu. Wracam.
— Mamo, przepraszam, ale to nie moja wina! Właśnie kichnęłam, a miałam buzię pełną mleka i płatków kukurydzianych…
*
— Lubisz mnie, mamo?
— Oczywiście, kocham cię!
— Ale ja pytałam, czy mnie lubisz.
*
Rano, jak nigdy, czas pędzi jak szalony, tymczasem dziecko znajduje się w nastroju kontemplacyjno-refleksyjnym i zagaduje mnie.
— Mamo, ciekawe dlaczego, jak ktoś się boi to krzyczy zawsze, np. w filmach i bajkach: „AAAAAAAAAAA!”
— Ja będę od dziś krzyczeć „EEEEEEEEEE!” — kontynuuje myśl.
— Ale czy wtedy mnie zrozumieją? — pyta z zadumą w głosie.