Zróbmy remanent w rodzinnej apteczce. To ważne, serio. Od tego zależy zdrowie psychiczne naszych dzieci.
Ten tekst nie będzie poświęcony biologicznym szczepieniom dzieci stymulującym ich układ odpornościowy – bo o tym pisałam już nie raz, np. tutaj. Jestem absolutną zwolenniczką szczepień, nie mam żadnych wątpliwości co do ich zasadności, co więcej uważam, że powinny być obowiązkowe. Polecam Mały Poradnik o szczepionkach – do bezpłatnego pobrania, wydany przez Mamę Pediatrę, która robi wiele dobrego wokół tematu szczepień. ♥
Dziś chciałabym nie o szczepionkach biologicznych, lecz o szczepionkach, mhm emocjonalnych?, a dokładniej temu, co wszczepiamy naszym dzieciom, jeżeli chodzi o ich poczucie sprawczości i wpływu na otaczający je świat i tego jako sobie z różnego rodzaju drobnoustrojami, które krążą wokół, poradzą.
Co jako rodzice zaszczepiamy naszym dzieciom? Pewność siebie czy lęk do świata i ludzi? Jak poradzą sobie ze współczesnymi zarazami typu: wyścig szczurów, rywalizacja na osiągi, mobbing, molestowanie, hejt, cyberprzemoc, samotność w tłumie i wiele innych?
Drobnoustrojem może być mobingujący szef lub nauczyciel, przemocowy lub molestujący kolega lub koleżanka, trudna sprawa w urzędzie, niełatwe wyzwanie lub projekt w pracy lub popełnienie gafy w domu, pracy czy szkole. Czy każda z tych niełatwych sytuacji pogrąży nasze dziecko w chorobie jeszcze bardziej czy wprost przeciwnie, wzmocni? Czy gdy zagrozi jej niebezpieczeństwo będzie wiedziało, że ma prawo zaprotestować, wyrazić sprzeciw, poskarżyć się lub zgłosić sprawę policji? A gdy coś jej nie wyjdzie, np. urządzenie prywatki, egzamin, klasówka, publiczne wystąpienie czy zupa, nie przekreśli siebie, bo będzie wiedziało, że każdy ma prawo do błędów?
Czytałam dziś rano świetny wywiad w tygodniku Polityka „Taktyka lisa, o tym jak wypuścić dzieci w dorosłość, a potem dobrze z nimi żyć”, w formie rozmowy z dr Jolantą Berezowską, psychiatrą i psychologiem, dostępny również online tutaj.
Poruszonych jest tam kilka ciekawych aspektów. Cieszę się, bo o dwóch sama z siebie kilka lat temu pisałam w tekstach:
Dlaczego nastolatki buntują się? Pozwól dziecku odejść od siebie hen daleko
oraz:
Jednak w wywiadzie jest jeszcze kilka ciekawych wątków, polecam!
Tym, co mnie skłoniło do napisania dzisiejszego tekstu jest fragment, w którym rozmówczyni, dr Berezowska, opowiada historię dziewczyny po paraliżu dziecięcym, która miała poważne ograniczenia ruchowe.
„Ale rodzice od początku wychowywali ją jakby była zupełnie zdrowa. Oczekiwali i wymagali od niej jak od zdrowego dziecka. Miała chodzić, uczyć się i studiować. Nie widzieli w niej głównie tego, że ma kłopot z chodzeniem, tylko że jest sprawna intelektualnie, bardzo zdolna, ma zdrowe ręce i może o kulach wejść po schodach. Dostrzegali w niej siłę. Ta dziewczyna trafiła do mnie z powodu drobnego wypadku. Przewróciła się na ulicy i bardzo się tego przestraszyła. Ale poradziła sobie z tym szybko, bo miała mocną bazę. Rodzicie zaszczepili jej wiarę, że jest w stanie normalnie, samodzielnie żyć. I to procentowało. Tymczasem najczęściej zaszczepia się dzieciom lęk, że coś im się stanie, nawet jak są zupełnie zdrowe.”
To jest kluczowe. Sposób, w jaki patrzymy na dzieci, sprawia, że takimi się stają. Gdy wierzymy w nie, w ich siłę, wartość, moc – nabierają ich. I wprost przeciwnie, gdy widzimy w nich nieudaczników, przybierają niedorajdy kształt, zgodnie z naszym życzeniem i proroctwem.
Czy wyręczamy je we wszystkim, bo przecież same sobie, bez naszej pomocy, nie poradzą? Czy pozwalamy im na samodzielność, nawet gdy wiąże się to z ryzykiem porażki? Porażki, która może być przecież nauką? Czy przedstawiamy świat jako groźny, który je zniszczy? Czy lepiej, żeby kurczowo trzymały się naszych spódnic i spodni, bo z rodzicami najbezpieczniej? Czy przyklejamy im etykiety leni, nieudaczników, tchórzy, bałwanów? Czy dostrzegamy je tylko wtedy, gdy coś sknocą lub coś im nie wyjdzie? Czy łatwo nam je przekreślić, gdy doświadczą klęski? Czy dajemy im szansę na przeciwstawienie się nam, rodzicom i pójście własną drogą? Czy dajemy im prawo powiedzieć „nie” i uargumentowania swoich racji?
Jaką szczepionkę im aplikujemy? Preparat: „Jesteś wartościowym człowiekiem i poradzisz sobie w świecie” czy „Jesteś do bani, wątpię, czy coś ci wyjdzie.”? Zróbmy remanent w naszej rodzinnej apteczce. Ja przynajmniej planuję dokładnie jej się przyjrzeć.