W tych kilku zdaniach listu zawarła się moim zdaniem kwintesencja doskonałego rodzicielstwa. Takim rodzicem chciałabym być.
Kilka miesięcy temu w tekście Synu, nie płacz jak baba, polecałam Wam książkę „Męskie sprawy” Michała Pozdała i Agaty Jankowskiej. Dziś, gdy ją przeglądałam w celu rozwiania wątpliwości przy pewnej kwestii, nad którą się zastanawiałam, przypadkiem natrafiłam na ten fragment. Gdy czytałam go pierwszy raz, narysowałam przy nim ołówkiem serce. Każdą książkę, którą czytam i która jest moją własnością, zakreślam ołówkiem, a czasem nawet kolorowym mazakiem, nie traktując tego jako niszczenia książki, lecz aktywne czytanie. 🙂
Otóż pewnego wieczoru pewien ojciec był mimowolnym świadkiem pewnej rozmowy telefonicznej. Przypadkiem usłyszał, jak jego 21-letni syn z przejęciem zastanawiał się z rozmówcą, jak i kiedy powiedzieć rodzicom o tym, że są razem. Oboje byli przyjaciółmi od najmłodszych lat, ale to, że są również parą, było ich tajemnicą. Czuli, że już najwyższa pora, by wyjawić ją światu, a zwłaszcza rodzicom.
Następnego dnia rano syn znalazł list przyklejony do lodówki:
Synu, o tym, że jesteś gejem, wiem, odkąd skończyłeś szkołę. Max jest fantastycznym chłopakiem, cieszę się, że jesteście razem. Życzę wam szczęścia. Przepraszam cię, że nie będę drążył więcej tematu, ale twoje życie seksualne mnie nie interesuje. Chciałbym za to, żebyś odebrał dziś brata ze szkoły, kupił mleko i wyszedł z psem. Kocham cię. Tata.
Gdy to czytam, płaczę ze wzruszenia – tak, mam, że dość łatwo się wzruszam…-, bo jest to dla mnie kwintesencja doskonałego rodzicielstwa – akceptowanie dziecka takim, jakim jest, nieprzekraczanie jego granic, szanowanie jego prywatności i intymności, relacja oparta na miłości i życzliwości, a jednocześnie nie robienie z dziecka świętej krowy i np. angażowanie je w prace domowe i inne obowiązki.
Takim rodzicem chcę być.