Szkoda, że Twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz). Moje tak samo. Serio. Polecam z ręką na sercu.
Kilkanaście dni temu opublikowałam na facebooku post o następującej treści:
Post spotkał się z dużym zainteresowaniem i pozytywnym odbiorem, jednak był też komentarz sugerujący, że dzień wcześniej na innej stronie znalazł się post poruszający podobne treści. Przyznam z ręką na sercu, że kompletnie tamtego artykułu nie znałam.
Jednak jak napisała inna komentatorka w odpowiedzi na tę sugestię, to, że pewne treści związane z mądrym wychowaniem dzieci powtarzają się (szerzone w książkach, na blogach lub portalach społecznościowych) nie jest niczym złym, wprost przeciwnie. „Niech piszą wszyscy podobnie, niech wałkują temat i docierają do wszystkich.” – zakończyła swój wywód.
Książka, którą chcę Wam polecić, czyli „Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz)” Philippy Perry, która właśnie ma swoją premierę i dostępna np. tutaj, częściowo zawiera takie właśnie treści: z którym być może już się gdzieś spotkaliście, jak np. rozdział o emocjach dzieci i młodzieży i tym, jakie jest ich „poprawne” zachowanie. Ale zawiera też mnóstwo ciekawych informacji, o których nawet ja – że tak nieskromnie przyznam, która przeczytałam mnóstwo książek psychologicznych i pedagogicznych 🙂 – nie słyszałam.
Podzielę się dziś z Wami jedną taką ciekawostką, tylko jedną, bo bardzo chcę Was zachęcić do tego, żebyście kupili i przeczytali tę książkę. 🙂
Jedna z mam zapytała Philippę Perry, na co dzień psychoterapeutkę, jakiej rady udzieliłaby nowym rodzicom.
„Powiedziałam jej, że bez względu na wiek, dziecko jest w stanie przypomnieć o emocjach, jakie rodzic przeżywał, gdy sam był na podobnym etapie. Spojrzała na mnie zdezorientowana.”
Ja, Nishka czytająca to, też początkowo nie wiedziałam, co oznacza to zdanie. Dopiero po głębszej lekturze i przemyśleniu sprawy to do mnie dotarło.
Mając do czynienia np. z niemowlęciem pewna część naszej psychiki pamięta czas, w którym my sami byliśmy niemowlętami. Podobnie jest na każdym kolejnym etapie życia dziecka.
I zwykle jest tak, że gdy nasze dziecko ma określoną ilość lat lub miesięcy, a my sami w tym czasie byliśmy przez naszych rodziców odepchnięci, również odepchniemy swoje dziecko, gdy będzie w tym wieku. Jak to ujmuje Philippa Perry:
„Rodzic często wycofuje się ze świata swojego dziecka w bardzo podobnym wieku, w którym jego matka czy ojciec stali się dla niego niedostępni. Może być też tak, że rodzic będzie chciał się oderwać emocjonalnie, gdy jego dziecko będzie w tym samym wieku co on, gdy czuł się samotny.”
Gdy reagujemy na nasze dziecko określoną emocją, np. wkurza nas, że tak hałasuje czy bałagani lub nie możemy znieść jego płaczu (smutek spowodowany ich łzami nas dosłownie zalewa) lub boimy się, gdy się od nas oddala itd. to jest to prawdopodobnie związane z tym, że bronimy się przed SWOJĄ przeszłością.
Jestem mamą trójki i przy każdym dziecku cudownie wspominam okres niemowlęcy. Zarówno z córkami, jak i z synem, miałam wspaniałą więź, błyskawicznie odczytywałam ich potrzeby, czułam jakbyśmy mieli telepatyczny kontakt i byli jednością – ciężko było mi rozstać się z nimi na dłużej niż trzy godziny.
Dokładnie tak samo zachowywali się moi rodzice wobec wnuków i mojego o 13 lat młodszego brata – wspominam o nim, bo byłam już na tyle świadoma, że dobrze pamiętam okres, gdy był niemowlęciem.
Zarówno moja mama, jak i tato, mieli zawsze fioła na punkcie niemowląt, mogli wpatrywać się w nie godzinami, wykorzystywali każdą możliwą okazję, by do nas przyjechać lub nas do siebie zaprosić. Podczas każdej rodzinnej okazji typu święta czy urodziny, to właśnie niemowlę było w centrum uwagi nas wszystkich.
Taka atmosfera, zwyczaje, przekaz itd bardzo ułatwiły mi nawiązanie więzi z moimi niemowlętami, a one pewnie, dzięki temu, że mają takie, a nie inne doświadczenia przekażą to i swoim dzieciom.
A przecież wcale to nie jest normą. Bywają rodzice i rodziny, które najchętniej okres niemowlęctwa ominęłyby, przeskakując od razu do 2 czy 4-latka. Może to być związane właśnie z tym, że ich rodzice także to uczucie podzielali. Teraz bycie rodzicem dziecka w określonym wieku wywołuje w nim uczucie, przed którym chce uciec.
Żeby jednak w tym macierzyństwie Nishki nie było zbyt kolorowo, wiedzcie, że za to z każdym dzieckiem pojawiał się problem około ich 3-4 roku życia. Mój syn ma aktualnie 3,5 roku i mimo, że jest we mnie dużo miłości, odczuwam też dużo frustracji i złości i bywa, że chciałabym się z rodzicielstwa wypisać. Fakt, że to piszę jest dużym progresem, wcześniej owszem wspominałam o tym, że czuję złość, brak zniecierpliwienia itd ale nigdy nie śmiałam powiedzieć nawet samej siebie o tym, że nachodzą mnie myśli, żeby z rodzicielstwa się wypisać! Niedawno przyznałam się przed kilkoma osobami do tych uczuć i paradoksalnie mnie to od nich (prawie) uwolniło. Teraz, po lekturze tej książki, wiem już, dlaczego. Bo kluczem jest zrozumieć, że nasze rzekome uczucia wobec dzieci tak naprawdę są uczuciami wobec nas, gdy byliśmy w wieku naszych dzieci.
Gdy myślałam o sobie 3-4-letniej, wiem, że czas, gdy byłam w tym wieku, nie był najłatwiejszym, bo wtedy zdarzyły się co najmniej dwa trudne dla mnie zdarzenia: mama zaszła w ciążę i urodziła moją siostrę (co dla każdego dziecka jest jakąś trudnością, bo musi się rodzicem podzielić), a mój tato wyjechał na rok do USA. Było to więc dla małej Nishki podwójne poczucie opuszczenia.
Prawdopodobnie więc, jak pisze autorka książki, zamiast skonfrontować się z własnym uczuciem smutku i opuszczenia z tamtych czasów, wolałam – bo tak było mi łatwiej – zakryć je, sięgając po gniew czy frustrację związaną z moim dzieckiem.
Rodzice często, jak to określa Philippa Perry, dezerterują od swoich dzieci. I może tu chodzić o najróżniejszy wiek, w zależności od doświadczeń rodzica: niemowlęcy, dzieci roczne, 2, 4, 8 12- czy 16-letnie itd. Dezercja może oznaczać fizyczną nieobecność, czyli to, że zamiast być z dzieckiem wolimy wziąć w pracy nadgodziny lub spotykać się ze znajomymi, ale też sytuacje, w których odpychamy nasze dzieci, gdy chcą nam coś ważnego powiedzieć lub proszą o naszą uwagę. A my, tak jakbyśmy byli kierowani jakąś tajemniczą, pochodzącą z wewnątrz siłą, odpychamy je, nie mogąc złapać z nimi uważnego kontaktu i więzi.
„Jeśli czujesz, że chcesz odpocząć od swoich dzieci, prawdopodobnie potrzebujesz przerwy od uczuć, jakie w tobie wywołują.” – pisze Perry.
Ciekawe to wszystko, prawda? Pewnie jeżeli zastanowicie się nad swoimi dziećmi będziecie w stanie określić, jaki ich wiek jest dla Was najtrudniejszy i może również znajdziecie jakieś powiązania ze swoją przeszłością. To mechanizm wdrukowany nam od pokoleń, ale da się przerwać ten łańcuch. Autorka książki „Szkoda, że Twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz)” podpowiada jak.
Znajdziecie tu mnóstwo innych ciekawostek, rad, przemyśleń i opowieści podanych przejrzystym językiem, np.:
- jak radzić sobie ze swoim wewnętrznym krytykiem (wiecie, że zwykle nasze dzieci mają tego samego wewnętrznego krytyka, co my? Bo przekazujemy im nie tylko nasze nawyki, ale też i wewnętrzne głosy, które podpowiadają nam np. Że „to ci się nie uda” czy „będą się z ciebie śmiali”, „zawalisz to”, „wszystko zepsujesz” itd)
- jak chwalić dzieci i czego chwaląc unikać
- czy ważna jest struktura rodziny, np. czy jest to tzw. „rodzina pełna” cy „niepełna”. W skrócie: nie. Ważniejszy jest sposób w jaki się dogadujemy i kłócimy: zarówno z dziećmi jak i z naszymi partnerami. Autorka daje bardzo ciekawe rady, jak się kłócić i jak się nie kłócić.
Tu przytoczę wyjątkową „anegdotę”, którą autorka dzieli się na początku jednego z rozdziałów i która wycisnęła mi łzy wzruszenia nie tylko w powodu kontekstu, ale i trafności tej myśli. Otóż pracownik socjalny opowiedział Philippie Perry o pracy z rodziną uchodźców. Chciał wczuć się w sytuację tej rodziny i spytał jedno z dzieci, jak to jest nie mieć własnego domu. „Och, mamy dom, nie mamy jeszcze go gdzie postawić.” – odpowiedziało dziecko.
W książce jest też oczywiście rozdział o uczuciach, o tym, jak ważne jest żeby nie negować żadnych uczuć, również tych najtrudniejszych. Chcemy, żeby nasze dzieci były szczęśliwe, więc automatycznie, gdy zaczną się smucić, pocieszamy je lub odwracamy uwagę od smutku, a niestety to właśnie może doprowadzić je do nieszczęścia. W „Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki” znajdziecie też rodziały o ciąży, niemowlętach, nastolatkach, a także nieco o relacjach między rodzicami – również jeżeli nie chcą być razem. Na uwagę zasługuje również rozdział o zachowaniu i np, kłamstwach dzieci, ale nie będę już zdradzać więcej szczegółów, przeczytajcie sami, znajdziecie ją np. TUTAJ. 🙂