Gdy hejterka mojej córki przeszła od słów do czynów i rzuciła w głowę Nishkówny z całej siły śnieżką, ta nie wytrzymała:
– Teraz to już przesadziłaś, idę powiedzieć o tym pani!
– I tak nikt ci nie uwierzy. Ja mam wzorowe zachowanie, a ty dobre. Poza tym jak coś ci się nie podoba, to zaraz zadzwonię do mojej mamy. Ona jest adwokatem więc lepiej uważaj.
Gdy kilka dni temu odbyła się klasowa wywiadówka, nie mogłam nie skorzystać z okazji i nie porozmawiać z matkami hejterek.
Jednej powiedziałam, że jej córka podczas lekcji informatyki wchodzi na profil facebookowy babci mojego dziecka, czyli mojej mamy, wyszukuje zdjęcia, które moja mama tam publikuje (zwykle rysunki autorstwa mojej młodszej córki) i wysyła do klasowych koleżanek linki do nich, opatrując je złośliwymi i sarkastycznymi komentarzami – wyśmiewającymi młodszą siostrę mojej córki oraz babcię. (Uff, ale się zmęczyłam wypisując te koligacje rodzinne, brakuje jeszcze ojca nishki i męża nishki).
Wiecie, co usłyszałam od matki tej dziewczynki?
– Pani mama zakładając konto na facebooku, powinna liczyć się z tym, że mogą tam zaglądać różne osoby, mające różne opinie. Nie widzę problemu.
Ręce mi opadły.
Gdy zwróciłam się do matki drugiej hejterki , której zachowanie opisywałam tu, opowiadając o tym, że jej dziecina, oprócz tego, że ciągle moją zaczepia, świadomie rzuciła w nią z całej siły śnieżką w głowę, usłyszałam:
– Kunegunda ma wadę wzroku minus 3! Jestem mile zaskoczona, że w ogóle trafiła! Hahaha.
Nogi mi opadły.
Na szczęście w związku z tym, że miałam wsparcie od wychowawczyni i innej matki, również uczestniczących w tej rozmowie oraz tego, że „mamy hejterek” okazały się mieć jednak dość otwarte głowy, chyba w końcu udało nam się przekonać, że NIE TĘDY DROGA. Od kilku dni jest ok, hejterki dziewczynki uspokoiły się. Jest nadzieja, że wyrosną na ludzi.
Fot. Formento&Formento, Vogue