.Zanim nazwiecie mnie pruderyjną, przeczytajcie proszę mój tekst.
Najpierw krótkie pytanie. „Nastolatek i pornografia”. Która z poniższych odpowiedzi jest najbliżej Twojego stosunku do tej kwestii?
A. Pornografia to zło. Najlepiej, żeby młodzież trzymała się od porno z daleka.
B. Bez przesady. Seks jest dla ludzi i nie widzę problemu w tym, żeby młodzież oglądała, jak robią to aktorzy. Porno jest ok. Jeżeli ktoś lubi, czemu nie?
C. To zależy, jakie porno masz na myśli: zwykłe soft porno – spoko. Jednak od hard porno lepiej niech trzymają się z daleka.
D. Trudno powiedzieć, prawdę mówiąc nie zastanawiałem się nad tym. Chętnie wysłucham, Nishko, co masz na temat do powiedzenia.
E. Inna odpowiedź. (jaka?)
Niezależnie od tego, jaką odpowiedź wybrałeś, zachęcam, byś przeczytał ten tekst.
Jaką odpowiedź wybieram ja, ujawnię od razu, bez trzymania w niepewności do końca tekstu. A. Wybieram odpowiedź A. Pornografia to zło i najlepiej, żeby młodzież trzymała się od niej z daleka. Zresztą dorośli też. Nie mówiąc już o dzieciach – i nie sądźcie przypadkiem, że przesadzam: filmy i zdjęcia pornograficzne mają już coraz więcej swoich, 8,9-letnich widzów. Z badań wynika, że z pornografią miało do czynienia co czwarte dziecko na świecie. Z badań zrealizowanych przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej wynika, że w Polsce do 12 roku życia pierwszy kontakt z pornografią ma za sobą połowa chłopców i dziewcząt. W tym aż 12% 9-latków.
– No dobra, wiadomo, że nikt nie chce, żeby dzieci oglądały porno, ale jaki problem masz, Nishko, z nastolatkami oglądającymi porno? – może zapyta ktoś.
Tak naprawdę mam problem z każdą grupą wiekową, która wpadła w sidła porno, ale dziś będę odnosić się przede wszystkim do młodzieży, bo mam nadzieję, że to grupa, którą można jeszcze uratować. A nie jest to łatwe: młodzi chłopcy i dziewczyny są wciągani na pornograficzne strony niczym rybki na wędkę, nic dziwnego: to nowi klienci, o czym później. Swoją drogą, najpopularniejszą frazą wpisywaną w wyszukiwarki jest „teen porn” – seks z udziałem nastolatków. Skoro mowa o statystykach, rzucę jeszcze dwie: aż 36% internetu to pornografia, internetowy przemysł pornograficzny zarabia 3000 dolarów co sekundę.
Mam problem z pornografią, bo przez ten przemysł nasza kultura przepełniona jest hiperseksualnymi obrazami kobiet, którymi młodzież jest wprost bombardowana. Tak, Moi Drodzy, popkultura jest pod ogromnym wpływem przemysłu pornograficznego i jak twierdzi Gail Dines: współczesna kultura masowa tak socjalizuje dziewczęta, by myślały o sobie w sposób pornograficzny. Gail Dines to profesor socjologii, autorka książki „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność”, założycielka Stop Porn Culture, feministka, światowa liderka kampanii przeciw pornografii, ponadto świetna mówczyni, jej wykładów możecie posłuchać np. tutaj – wystąpienie na TEDx pt. „Dorastanie w kulturze porno” i tutaj: wystąpienie (również innych specjalistów) podczas konferencji zorganizowanej w 2015 roku przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa w Sejmie RP na temat społecznych i rozwojowych skutków pornografii.
Jak mówi Gail Dines:
Przed takim wyborem stoją młode dziewczęta, kiedy wchodzą w okres dojrzewania: jestem fuckably (warta pieprzenia), albo jestem niewidoczna. (..) W młodość wpisana jest chęć bycia zauważoną. I w ten sposób media formatują dziewczęta. Muszą wyglądać tak, jakby były gotowe na porno.
O seksualizacji pisałam już nie raz, zapraszam do lektury:
→ Seksualność: tak. Seksualizacja: nie. O podstawowej różnicy między tymi pojęciami.
→ Nie róbmy z dziewczynek małych kobietek, czyli o seksualizacji dzieci.
Zacznijmy od tego, o czym zresztą mówi się ostatnio coraz częściej, i dobrze: otóż jaki jest wizerunek współczesnej kobiety prezentowny w kulturze masowej: nierealny. Nierealny, czyli niewystępujący w przyrodzie, a jeżeli występuje, to jest okupiony zabiegami chirurgicznymi, które ostatnio święcą ogromną popularność (vide: artykuł w Polityce Jak ulepszanie siebie przybrało dziś karykaturalne rozmiary) lub katowaniem się godzinami na siłowniach i fitnessach. Jednak ile razy nie powtórzylibyśmy, że te kobiety nie są realne, że „normalna”, w znaczeniu typowa kobieta, tak nie wygląda, ba, nie wygląda tak 98% kobiet, więc ilekolwiek razy tak nie powtórzymy, to większość kobiet, zwłaszcza młodych, których osobowość właśnie kształtuje się, będzie się do nich porównywać. I zawsze będą wyglądać gorzej. Nawet, jeżeli będą miały świadomość, że ów obraz może być również wynikiem umiejętności grafika komputerowego.
A jaka, oprócz tego, że bardzo atrakcyjna i perfekcyjna, dopracowana w każdym szczególe, jest kobieta prezentowana w popkulturze: teledyskach, zdjęciach w social media, reklamach, teledyskach, magazynach, portalach? To kobieta, której spojrzenie mówi zwykle jedno: pieprz mnie. Im częściej stykamy się z jakimś obrazem, tym łatwiej go internalizujemy. Im więcej celebrytek i influencerek będzie wyglądało „fuckably”, tym bardziej oswoimy się z tym widokiem i uznamy za naturalny.
Przesadzam? Oto zdjęcia mainstreamowych piosenkarek: idolek nastolatek. Rihanna, Rita Ota, Ariana Grande, Ketty Perry, Miley Cyrus. Niezłe stroje, nieprawdaż? Co mówi tych kobiet spojrzenie, mina, mowa ciała?
Nie sugeruję, że któraś nich wysuwa to zaproszenie do seksu na poważnie. Bardzo prawdopodobne, że zachowują się przyzwoicie i do łóżka zapraszają tylko tego, kogo chcą, a nie tego, kogo muszą, bo im za to zapłacono. Oczywiście, że mogą robić, co chcą i nie mi to oceniać. Ale mam problem z tym, że jako idolki młodzieży kreują określony wzorzec „kobiecości”, którym nasiąka współczesne pokolenie dziewcząt. Fuckably woman. Woman I want to fuck.
Kultura masowa sprowadza dzieci na złą drogę. Przygotowuje je do pornografii. Odmawia autentycznej seksualności. Odmawia im prawa do podejmowania decyzji, kiedy będą dostatecznie dojrzałe, aby wejść w seksualność. Ich własnej seksualności, którą sobie sami zbudowali. Zamiast tego mamy plastikową, sztampową, uprzedmiotowioną seksualność narzuconą naszym dziewczętom.
mówi Gail Dines.
To jak z modą na określony typ ubrań. Dziś dzwony są niemodne i większość nastolatek wzdryga się na myśl, że mogłyby je założyć, ale wystarczy, że jakaś sieciówka ubraniowa zrobi kampanię i zaleją nas zdjęcia celebrytek i influencerek w dzwonach. Za jakiś czas większość nastolatek będzie również w nich śmigać. Co, gdy w pewnym momencie, np. w 2023 roku, przyjdzie moda na takie stroje?
12-latka w takim kostiumie? A czemu nie?
Mamo, nie przesadzaj i kup mi to, mamy taką modę!
Mam problem z porno, bo zmienia życie seksualne nastolatków i kształtuje ich gusta, prezentując niezdrowy obraz seksualnej relacji. Mam problem z tym, że w filmach porno promuje się agresywny i pełen przemocy seks: brutalny seks analny i oralny z dławieniem się kobiety oraz obowiązkowym wytryskiem na na twarz i oczy, którym kończy się 90% filmów, w efekcie czego większość aktorek porno boryka się z rzeżączką oczu i wypadającym odbytem.(Wybaczcie, czuję się nieswojo wchodząc w takie szczegóły, przepraszam, jeżeli wprowadzam Was w zakłopotanie, jednak miejcie świadomość, że to wszystko Wasze dzieci, mogą mieć na wyciągnięcie ręki, dosłownie za dwoma kliknięciami.) Mam problem z tym, że młodzież oglądająca te filmy uważa, że tak właśnie powinien wyglądać seks: nie jakieś tam nudne pieszczoty i cała magia gry wstępnej, lecz od razu ostre rżnięcie bez czułości, intymności, miłości. Młodzież obcująca z takim widokiem traktuje to jako naturalny element każdego zbliżenia i próbuje naśladować to w świecie rzeczywistym. A to dla młodych ludzi, zarówno chłopców jak i dziewczyn doświadczających inicjacji seksualnej może zwykle oznaczać jedno: traumę. A jednocześnie głupio i wstyd się do tego przyznać, skoro zdaje się to być normą.
Jak piszą twórcy strony BezPornografii uruchomionej przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa którego działalności przyglądam się i kibicuję od kilku lat:
Współczesna pornografia już od dawna nie ma nic wspólnego z czasopismami typu Playboy lub innymi „świerszczykami dla dorosłych”. Jest to przynoszący wielkie zyski przemysł, opierający się na przemocy, obelgach i brutalnym wykorzystywaniu kobiet. Pornografia w naszych czasach jest odhumanizowana, nakierowana na zaspakajanie najniższych instynktów. Jest na wyciągnięcie ręki, 24 h na dobę, bez potrzeby logowania, udowadniania wieku, posiadania konta w banku czy karty kredytowej. Jej elementy przenikają do muzyki, filmów, literatury. Jednocześnie im wcześniej zetknie się z nią młody człowiek, tym większe wywołuje spustoszenie w psychice i tym mocniej od siebie uzależnia.
Mam problem z tym, że pornografia wypacza umysły chłopców i mężczyzn i sprowadza ich na drogę uzależnienia, z której ciężko będzie im zawrócić.Mam problem z tym, że z roku na rok przybywa uzależnionych od pornografii (vide wywiad Polityki Uzależnienie od pornografii to choroba.) Pornografia jest niczym narkotyk, jest uzależniającą, neurochemiczną pułapką i i jest równie destrukcyjna co twarde narkotyki i dopalacze.
Jak wskazują specjaliści, lekarze, psycholodzy i psychiatrzy: oglądanie pornografii jest jak igranie z ogniem, bo nigdy nie wiadomo, jak zareaguje na to mózg. (vide wykład profesora neurochirurgii o tym, jak pornografia zmienia mózg na wspomnianej wcześniej konferencji.) Zaczyna się od prostych obrazów pornograficznych, a kończy na coraz ostrzejszych. =
Pornografia jest jak narkotyk, im więcej się ogląda, tym bardziej człowiek się wciąga i potrzebuje jej więcej i mocniej, bo obcowanie z nią wywołuje trwałe zmiany w mózgu. Mocniej, czyli gdy na początku podniecał widok pary uprawiającej „zwykły” seks, to potem już to nie wystarczy, staje się nudne, więc szuka się dalej: może seks grupowy, może sado-maso, może bizzare, czyli wszelakie dziwności, o których nie chcecie widzieć,może anal fisting, czyli wkładanie pięści do odbytu, może gang band, czyli co najmniej czterech mężczyzn z jedną kobietą, może gang rape, czyli co najmniej czterech mężczyzn gwałcących jedną kobietę?
Znów wybaczcie za przykłady – ale ten problem jest REALNY, on naprawdę istnieje i postanowiłam, biorąc zresztą przykład z Gail Dines, która nie szczędzi przykładów, wyłożyć kawę na ławę.
Nigdy wcześniej, w żadnym pokoleniu nie było tak łatwego dostępu do pornografii jak teraz. Szybko, tanio, różnorodnie, anonimowo i 24/7 – kiedy chcesz i gdzie chcesz. Wystarczy jedno kliknięcie. Stresująca sytuacja w szkole czy pracy? Wystarczy mieć smartfon, ewentualnie słuchawki i wyjść na kilka minut, np. do łazienki. Ten eksperyment społeczny nie może zakończyć się szczęśliwie.
Mam problem z tym, że za przemysłem pornograficznym stoją gigantyczne pieniądze, dlatego osoby czerpiące z nich zyski są tak bezwzględnie zdeterminowane w utrzymaniu trendu rosnącej popularności pornografii. Pornografia to potężny i prężnie działający biznes: posiada swoich strategów, marketingowców, księgowe, PR- owców dbających o dobre relacje i interesy ze światem kultury, ekonomii i polityki. To mainstreamowa działalność w światowej gospodarce. Rocznie kręci się 11 tysięcy filmów pornograficznych, dla porównania: 400 w Hollywood.
Jeżeli masz w głowie frazę, że pornografia to „zabawka i rozrywka” i „normalna sprawa, każdy zdrowy facet je ogląda”, to wiedz, że to hasło zostało wbite Ci do głowy przez PR-owców branży porno.
Mam problem z tym, że pornografia kreuje się na „zabawę i rozrywkę”, podczas gdy w rzeczywistości to gigantyczny przemysł przynoszący miliony dolarów, opierający się na przemocy i brutalnym wykorzystywaniu kobiet. 90% scen w filmach porno zawiera co najmniej jedno fizyczne lub werbalne nadużycie w stosunku do kobiet.
Im bardziej przemocowy i grubiański jest film, tym większa jego wartość sprzedażowa w internecie.
Mówi jeden z rozmówców w filmie: Pandemia pornografii. Niszczący wpływ pornografii na dzieci, rodziny i społeczeństwo (polecam – trwa niecałe 30 minut),. Osoba oglądająca porno, myśli: „To tylko fantazja, to przecież tylko film.” Tymczasem chyba nigdzie, jak w pornolu, nic nie dzieje się tak bardzo naprawdę: aktorki naprawdę doświadczają wszystkiego, co widać na ekranie.
Mam problem z tym, jak w porno przedstawiane są kobiety: są poniżane, degradowane i deprecjonowane. W pornografii nie ma kobiet: są dziwki, zdziry, worki na spermy, mokre cipki, niegrzeczne uczennice i „napalone suczki, z którymi każdy facet, może zrobić, co tylko zechce”. Jaki to sygnał dla dorastających, kształtujących swoją seksualną tożsamość chłopców i dziewcząt? Jak odbierze to 13-letni chłopiec lub dziewczynka, trafiając na ten przekaz?
Nie nazywajcie mnie pruderyjną. Ja tylko alarmuję: jak poniżająca na wielu poziomach jest dla nas wszystkich pornografia.
Możemy zamieść problem pod dywan i udać, że nas nie dotyczy.
– Moje dziecko nie oglądało i nigdy nie będzie oglądać pornografii – możemy zapewnić świat i siebie.
Ale nie wiesz, czy kiedyś nie trafi na nią przypadkiem wpisując w wyszukiwarce „słodkie kociaki”, które indeks zinterpretuje inaczej albo czy kolega lub koleżanka mu takiego filmu nie wyświetli. Ważne jest, że jeżeli na to trafi – a z pewnością jakoś to na nie oddziała (zapewne mieszanka wstydu, strachu, podniecenia, ciekawości i lęku), to żeby nigdy więcej – jakoś zaintrygowane – nie próbowało tam wrócić i żeby potrafiło sobie poradzić z emocjami, które ten film w nim wywoła. Pomocnym narzędziem do tego, jak rozmawiać z dziećmi o pornografii są krótkie filmiki, a właściwie krótkie nagrania audio przygotowane przez wspomniane przeze mnie wcześniej Stowarzyszenie Moja Sprawa. Polecam. Dialogi są ciekawie napisane: nieoderwane od rzeczywistości, a dobrze w niej osadzone. Gdy się ich przesłucha, znika strach i wstyd przed rozmową z dzieckiem, za to pojawiają się celne argumenty i adekwatne słownictwo. Posłuchajcie – KLIK.
Nie bagatelizujmy pornografii, nie dajmy się omamić propagandzie pornobiznesu. Jeżeli to dalej będzie szło w kierunku, w którym zmierza, jak przyszłość czeka nasze dzieci i wnuki? Pornoland? Oby nie.