Każdy z nas ma swoją guilty pleasure, do moich należy zaglądanie czasem, zwłaszcza, gdy prokrastynuję, czyli odwlekam zadania, którymi powinnam się teraz zająć, na plotkarskie portale.
W taki też sposób dowiedziałam się, że Amber Gold, wróć: Amber Heard, złożyła z powodu niezgodności charakterów pozew rozwodowy, pozywając Johnnego Deppa o wysokie alimenty.
Gdy się o tym dowiedziałam, zbulwersowałam się i krzyknęłam do Amber:
– A dlaczego on ma ci płacić alimenty? Bo jesteś kobietą? Dorosła, 30-letnia kobieta, w pełni sił fizycznych i umysłowych, dlaczego nie możesz niby sama się utrzymać?! Że może przyzwyczaiłaś się do wysokiego poziomu życia u bogatego męża i teraz trudy odzwyczajania się od tegoż mogą wywrzeć głęboki ślad na twojej psychice? Phi! Opanuj się, kobieto!
Rozumiem ten argument, gdy dotyczy dzieci. Chodzi o to, żeby w sytuacji rozwodu rodziców chronić je i sprawić, by odczuły jak najmniejsze skutki zmiany sytuacji życiowej. Sam fakt, że rodzice się rozstają jest już wystarczająco dużą i znaczącą zmianą. Nie pozbawiajmy więc już ich innych „luksusów”, które miały w związku z tym, że obydwoje rodziców partycypowało w kosztach ich utrzymania. A więc alimenty na dzieci: rozumiem i opublikowałam niedawno tekst poświęcony temu tematowi – zachęcam do lektury: Dość przekrętów w sprawie alimentów. Oburzaj się, gdy twój brat, mężczyzna lub kolega nie płacą alimentów.
Ale alimenty na małżonków? Z jakiej racji? Jedyne, co mogłoby mnie przekonać to sytuacja, w której rozwód jest z winy jednego ze współmałżonków, a drugi, ten bez winy (choć gdy to piszę, ręka mi drży, bo czy przy rozpadzie związku można powiedzieć, że jedna strona jest bez winy?) rzeczywiście nie jest w stanie utrzymać się sam.
Wróćmy do naszej afery. Dzień czy dwa później portale, już nie tylko plotkarskie zawrzały: Heard oskarżyła Deppa o pobicie, znęcanie się psychiczne i fizyczne.
Gdy młodsza córka, która wybierała się ze swoją klasą do kina z okazji Dnia Dziecka na „Alicję po drugiej stronie lustra” o tym usłyszała, wykrzyknęła oburzona:
– To niemożliwe! Kapelusznik by tego nie zrobił!
Mnie też trudno w to uwierzyć. Internauci podzielili się na dwa fronty: sojusznicy Amber Heard używają hasztaga #imwithamber, sojusznicy jej męża Johnny’ego Deppa #imwithjohnny. vide: artykuł w Polityce.
Nikt z nas nie wie, jaka jest prawda. Możemy tylko gdybać, o faktach dowiemy się (być może), gdy zapadnie wyrok sądu. Nikt z nas nie zna ani Amber ani Johnny’ego, a wszystko, co o nich wiemy jest tak naprawdę wynikiem miszmaszu, który budujemy sobie na podstawie doniesień z mediów, internetu, wyobrażeń, domysłów i mylenia aktorów z postaciami, które grali w filmach. Tych, w które wciela się Johnny Depp, trudno nie lubić, bo jest genialnym aktorem.
Mnie na przykład, dziewczynie z Polski północno-wschodniej, intuicja podpowiada, że Amber to wszystko wymyśliła. Po to, by zemścić się na Deppie, który odmówił płacenia jej alimentów i uzyskać prawdopodobnie najwyżej płatną rolę w Hollywood: 200 milionów za 15 miesięczną rolę żony – bo tyle trwało małżeństwo. Taka jest, rozumiecie, moja teoria. Poza tym sądzę, iż Johnnemu dobrze z oczu patrzy, a Amber po prostu nie ufam!
Zacieram, jak pewnie większość z drużyny #imwithjohnny ręce na myśl o tym, że wyjdzie na jaw, że Amber kłamie, że opublikowane przez nią zdjęcia, na których ma podbite oko nie są dziełem Deppa. Że rację ma Vanessa Paradis, która wydała oświadczenie, że nigdy, przez trwający 14 lat związek nie podniósł na nią ręki i że jest dobrym i kochanym człowiekiem. Podobne deklaracje złożyła pierwsza żona Deppa.
Najpierw zatrę ręce i krzyknę z rozbrajającym mnie uczuciem Schadenfreude, czyli przyjemności czerpanej z cudzego nieszczęścia bądź niepowodzenia:
– O ty pazerna i kłamliwa Amber Gold! Jesteś już skreślona w całym Hollywood, nikt z nas nigdy nie zaangażuje cię już do żadnego filmu, serialu ani reklamy! Masz, co chciałaś! Ha! Ha! Ha!
Potem zrobi mi się smutno, bo zrozumiem, ile zła wyrządziła swoją akcją wszystkim ofiarom przemocy domowej, czyniąc je niewiarygodnymi, robiąc wokół aktów wychodzenia z szafy kobiet bitych przez mężów, atmosferę przymykania na nich oczu. Będą, patrząc na nie z pobłażaniem, mówić:
– Mówisz, że mąż cię pobił, po zupa była za słona? A skąd niby wiadomo, że nie „amberujesz”? Pff.. Teraz wszystkie będą mówić, że były bite, molestowane, znamy już tę historię…
I dochodzimy teraz do kluczowego punktu.
Otóż jeżeli jednak prawdą jest, co mówi Amber Heard, jeżeli Johnny Depp uderzył ją choćby raz, choćby go wkurzyła i doprowadziła do granic szewskiej pasji, choćby była najbardziej irytującą babą na świecie, choćby nim manipulowała, traktowała instrumentalnie, wykorzystywała go do tego, żeby zdobyć w Hollywood popularność, zdradzała: nie miał prawa jej uderzyć. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla przemocy fizycznej. I mam nadzieję, że Janek to wie, bo bardzo chcę być na zawsze w jego drużynie.