Seksplozja, czyli seks jest zły?


Gdy myślałam dziś o rozdzielonych w poznańskim ZOO zakochanych osiołkach, przypomniałam sobie opowiadanie Stanisława Lema „Seksplozja” z książki „Doskonała próżnia”.

Mężczyzna zwiedzający podziemie jednego z wieżowców, natrafia na ostatnie świadectwo istnienia seksu. Ostatnie, bo teraz seksu już nie ma. Seks przestał istnieć. Znikł po tym jak w 1998 roku z tajnych laboratoriów wojskowych wydostała się substancja chemiczna NOSEX pozbawiająca ludzkość popędu płciowego.

preparat ten, zażyty w ilości ułamków miligrama, znosił wszystkie doznania towarzyszące aktom płciowym. Akt ów był wprawdzie dalej możliwy, lecz tylko jako rodzaj pracy fizycznej, dosyć wyczerpującej, niby wyżymanie, pranie czy maglowanie.

NOSEX zupełnie i nieodwracalnie zmienił rzeczywistość. Kiedyś bowiem, zanim się nie pojawił, wszystko kręciło się wokół seksu: ludzie, ekonomia, przemysł, sztuka, a nawet szkolnictwo wyższe. Światem rządził GENERAL SEXOTICS, dążący do równouprawnienia normy i dewiacji, pozwalający na wszystko i ze wszystkimi!

Seks przestał być modą, bo stał się wiarą. Orgazm — bezustannym obowiązkiem, jego liczniki, z czerwonymi strzałkami, zajęły miejsce telefonów w biurze i na ulicy.

I nagle, w 1998 roku, w świecie, w którym wszystko kręciło się wokół seksu, nastąpił koniec seksu, wtem wszystkie osiołki zostały rozdzielone i zapanował NOSEX!

To, co wczoraj kusiło, dziś było tym, czym jest widok siekiery dla utrudzonego drwala, czym balia dla praczki. Wiekuisty (zdawało się) czar, owo zaklęcie, nałożone przez biologię na ród ludzki, prysło. Odtąd pierś przypominała już tylko o tym, że ludzie — to ssaki, nogi — o tym, że mogą chodzić, pośladki — że jest i na czym usiąść. Nic więcej, ale to zupełnie nic!

Na świecie zapanował ekonomiczny kryzys, okrutniejszy nawet od tego z 1926 roku. Samospalenia dokonała redakcja Playboya, a za nią w ślad szli następni z seksualnym przemysłem związani.

głodowali i skakali z okien pracownicy lokali striptizowych; zbankrutowały ilustrowane wydawnictwa, wytwórnie filmowe, wielkie konsorcja reklamy, instytuty piękności, zatrzeszczał cały przemysł kalotechniczno-perfumeryjny, potem bieliźniarski, w roku 1999 Ameryka liczyła 32 miliony bezrobotnych.

Zlikwidowano płeć, jako zbędny przeżytek prehistoryczny. Płody były poczynane wyłącznie syntetycznie i wyrastały z nich osobniki bezpłciowe. Nadzieję pokładano w następnych pokoleniach, które pozbawione będą (oby!) koszmarnych wspomnień związanym z seksem.

Wyrosną z nich osobniki bezpłciowe, i to dopiero położy kres koszmarnym wspomnieniom, co wciąż kołaczą się jeszcze w pamięci wszystkich, którzy przeżyli katastrofę seksu. W jasnych laboratoriach, tych świątyniach postępu, powstanie wspaniały hermafrodyt, a raczej bezpłciowiec, i ludzkość, odcięta od dawnej hańby, będzie się mogła coraz smaczniej zażerać wszelkim owocem — tylko gastronomicznie zakazanym.

*

Osoby, które boją się seksu osiołków, boją się też zapewne seksu ludzi, uważając TO za zło. A przecież między złowrogo brzmiącą nakreśloną przez Lema wizją świata opętanego seksem, a światem NOSEX, czyli zupełnie pozbawionym seksu, istnieje coś jeszcze.

Na to, co Lem ujął literacko, można spojrzeć również pod kątem naukowym. Ewolucjonista dr Marcin Ryszkiewicz mówi dla Polityki, że to w dużej mierze naszej seksualności – a dokładniej chęci zaimponowania potencjalnemu partnerowi seksualnemu zawdzięczamy bogactwo i różnorodność świata.

Bez niej prawdopodobnie nie byłoby kolorów, śpiewu, sztuki, języka czy w ogóle kultury. Wszystkie niemal zmysły, przynajmniej w znaczącej części, odbierają różne bodźce dlatego, że istnieją partnerzy seksualni, których chcemy oczarować, zdobyć i mieć z nimi wspólne potomstwo.

Myślę, że wiele wytworów kultury powstało na fali seksualnego pożądania. Że wiele książek, obrazów, wynalazków, a nawet naukowych opracowań powstało dlatego, że jej twórcy chcieli zaimponować obiektom swoich westchnień: których kochali i pożądali, z którymi chcieli być blisko, bardzo blisko 🙂

Komentarze: