Gdy czuję dyskomfort i zadaję sobie pytanie, czego bym teraz chciała, co musiałoby się stać, żeby było dobrze, fantazjuję właśnie o tym.
filozoficznie
Myśleć o śmierci czy udawać, jakby jej nie było? Mówić dzieciom wprost o śmierci bliskich, zabierać je na pogrzeby i rozmawiać z nimi o tym, czy wprost przeciwnie: chronić je przed tym?
Jakiś czas temu byłam z córką w galerii handlowej, w której kupowałyśmy ubrania potrzebne jej na szkolny obóz sportowy. Nagle córka zorientowała się, że zgubiła reklamówkę z zakupionymi ubraniami. Szybko pobiegła więc do sklepu, w którym ostatnio przymierzała ubrania i jak pamięta, miała jeszcze wtedy przy sobie tamtą reklamówkę. Ekspedientki zaprzeczyły: nic nie znalazły.
Po wyjściu z tego sklepu moja 13-letnia córka wpadła w szloch. Mimo, że na początku sama byłam wściekła, bo 200 zł piechotą nie chodzi, to widząc jak bardzo to przeżywa, zaczęłam ją pocieszać:
— Uspokój się, to tylko ubrania, nie ma co nad nimi płakać.
— Ale mi jest tak przykro!
— Proszę cię, nie rozpaczaj tak, to tylko rzeczy, zupełnie niewarte twoich łez!
— Mamo, ale ja nie płaczę nad rzeczami, ja płaczę nad ludźmi.
Podczas urlopowego obiadu pod gruszą rozmawialiśmy o filmach Wojciecha Smarzowskiego („Dom zły”, „Drogówka”) i ktoś powiedział, że nie lubi jego filmów, bo czuje po nich smutek, który nie jest mu do niczego potrzebny. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że mnie smutek jest potrzebny. Po filmach Smarzowskiego chodzę przez kilka godzin jak walnięta łomem i trudno mi się przez jakiś czas wydobyć z tej mrocznej krainy, ale dla mnie jest to doświadczenie katharsis.
Robiłam coś banalnego, może wkładałam naczynia do zmywarki, a może czytałam „Politykę”, gdy wtem podeszła do mnie 7-latka. […]