Ten rysunek, wykonany przez moją młodszą córkę: Mistrza Programu Paint, oraz – nie bójmy się tego określenia – Mistrza Ortografii, znalazłam niedawno zapisany na pulpicie mojego komputera.
Pasuje do dzisiejszych rodzinnych dialogów jak ulał. Stół, goście, niepokój związany z tym kiedy zacznie się impreza, a nawet urodziny: wszystko w przeciągu ostatnich dni przeżyliśmy.
czwartek
— Mamo, kiedy pomalujemy jajka? — pyta mnie młodsza córka.
— W sobotę.
— Ale! — wykrzykuje oburzona. — A na Polsacie już malują!
*
piątek
Odkąd przeprowadziliśmy się do domu, czyli dysponujemy dużą przestrzenią, na wszystkie święta zapraszamy rodzinę do siebie.
— Policz, ile będzie osób — proszę młodszą córkę.
Ta chwyta za mój telefon.
— Co robisz? Przecież poprosiłam cię o coś — mówię zawiedziona.
— Liczę: na kalkulatorze! Nas 4, plus 2 babcia i dziadek, plus ..
— Zwariowałaś? — przerywam jej — Wypisz imiona osób a nie obliczasz na kalkulatorze.
— Dobra, wypiszę — stwierdza dziecko i … otwiera w smartfonie notatnik.
*
sobota
Piękna pogoda, słońce, wszyscy mieszkańcy krzątają się na swoich podwórkach. Grabią, zamiatają, sprzątają, słowem: praca wre. Tymczasem u jednego z sąsiadów na ławeczce siedzi drugi sąsiad, dwóch około 70-letnich. Widząc mojego męża zmierzającego w stronę garażu ze stertą drewna wołają głośno jego imię i zachęcają:
— Ejże, lepiej chodź do nas na plotki!
♥
*
niedziela
— O, sałatka jarzynowa! To nas zaskoczyłaś! — woła starsza córka.
Nowych Czytelników na chwilę przeniosę kilka miesięcy wstecz, do stołu wigilijnego (vide: Świąteczne dialogi):
— Dlaczego nikt nie je mojej sałatki jarzynowej? — pytam zatroskana.
— Mamo, nie obraź się — spieszy z wyjaśnieniem starsza córka — ale robisz tę sałatkę na wszystkie spotkania rodzinne: Wigilię, Wielkanoc, urodziny, imieniny. Od wielu, wielu lat. I co rok pytasz gości, dlaczego nikt jej nie je…
*
— Co tam, blogini? — nabija się ze mnie starsza córka.
— Oj, przestań uspokój się — nawołuję ją do porządku.
— Nishka, a pochwaliłaś się przed czytelnikami jakie efektowne faszerowane jajka wielkanocne zrobiłaś?
— Nie, nie robiłam żadnych zdjęć.
— Nie martw się, mamo, my zrobiłyśmy zdjęcie.
Długo zastanawiałam się czy uchronić Was przed tym widokiem i doszłam do wniosku, że skoro tu jesteście to musicie wziąć mnie z całym inwentarzem. Szanowne Panie, Szanowni Panowie, poznajcie Nishkę Królową Estetyki Potraw!
Jeżeli zastanawialiście się, dlaczego na swoim Instagramie nigdy nie wrzucam zdjęć jedzenia, to już wiecie 😉
*
Nie wiem jak u Was, ale u nas święta oznaczają, że dorośli jedzą bardzo dużo, za to dzieci … bardzo mało. Stół ugina się, a dziecko nie ma ochoty na nic, bo na przykład nie lubi majonezu i wszystkich tych dziwnych potraw i brakuje mu zwykłych, codziennych dań. Zwykle wygląda to tak, że ja – tak jak i lodówka – pękam w szwach, a moja młodsza córka, otwierając lodówkę, stwierdza zawiedziona:
— Jestem głodna…
— Zjedz pasztet, przecież taki pyszny, a ty nawet nie spróbowałaś! — zachęca młodszą siostrę starsza przedrzeźniając mnie, czyli ich matkę.
*
poniedziałek, urodziny mojego męża.
— Tato, mama wyjadła ci prawie wszystkie czekoladki, które od nas dostałeś! Mamo, za karę, za dwa tygodnie jak będą twoje urodziny, to nie dostaniesz od nas żadnych słodyczy.
Nie wiem jak Wy, ale ja w trosce o zdrowie moich dzieci i męża, wyjadam im większość słodyczy, zwłaszcza tych czekoladowych. Robię to często nieświadomie, tak jakby ta troska o rodzinę była we mnie gdzieś bardzo głęboko zakorzeniona…
*
Dialog sprzed lat i to wcale nie wielkanocny, bo rozbrzmiał latem, ale w pewnym sensie do dialogów wielkanocnych pasuje:
— Mamo, kupisz mi królika?
— Nie, żadnych królików – ucinam szybko pytanie, bo dokładnie w wyniku takiej metody, czyli natrętnego proszenia zostaliśmy posiadaczami dwóch innych zwierząt: kota i psa. Nie żebym żałowała, bo kocham ich jak synów, ale w tamtym życiowym momencie kompletnie ich nie planowaliśmy. Kolejnym zwierzętom mówię na razie stanowcze nie.
— A zająca?