Młodsza córka kilka dni temu:
— Mamo, mamo! Jak będzie Prima Aprilis, to może powiedz wszystkim, że tak naprawdę nie jesteś w ciąży!
Żartownishka. 🙂
Oprócz sakramentalnego pytania, które słyszy każda ciężarna, czyli „Jak się czujesz?”, które sama również zadaję wszystkim paniom spodziewającym się dziecka, mnóstwo osób, zarówno na żywo jak i w internecie pyta mnie:
— Jak twoje córki zareagowały na wiadomość o ciąży?!
Postanowiłam więc zaspokoić Waszą ciekawość i opowiedzieć o tym.
Przez trzy miesiące milczałam.
Przez trzy miesiące o ciąży wiedziało tylko kilkaset osób z najbliższego grona. Powiedziałam kilkaset? Kilka. 🙂 To taki żarcik nawiązujący do tego, jak łatwo dziś, w dobie social media, wymykają nam się nasze „intymne sekrety”. Czasem mam ochotę zdradzić na fejsbuku jakąś tajemnicę, dopisując: „Kochani, ale proszę, niech to zostanie między nami”. 😉 Pisałam o tym w tekście: O internetowym ekshibicjonizmie.
W każdym razie, w pierwszym trymestrze nikt, z wyjątkiem kilku osób, nie wiedział o tym, że jestem ciąży. Kiedy wkroczyłam w drugi trymestr, postanowiłam, że ogłoszę to światu, a zacznę od tego najbliższego, czyli córek.
Był piątek, popołudnie, zasiedliśmy naszą czteroosobową rodziną do stołu, na którym stały półmiski z rozmaitymi daniami: pieczony łosoś, duszony halibut, faszerowany szczupak, smażony dorsz, zapiekanka szpinakowo-serowa, sałatka z pomidorów ze świeżą bazylią, pierogi ruskie, greckie, flamandzkie i hiszpańskie, cała paleta różnych surówek do wyboru. Norma, dzień jak co dzień. To tekst mojego taty, gdy spotykamy się przy światęcznym, suto zastawionym stole:
— U nas tak jest zawsze. U nas taki stół to codzienność.
Tak jak teraz, ochoczo idąc w żarty i sucharki, coraz bardziej oddalam się od głównego wątku, w którym mam zdradzić Wam, jak zareagowały córki, tak było i wtedy.
Zerkaliśmy na siebie z mężem nieco spanikowani, wybałuszając oczy i śmiejąc pod nosem jak zestresowane nastolatki i zamiast ogłosić naszej młodzieży nowinę, zajmowaliśmy się wszystkim innym. Ja nakładałam na talerze makaron, mąż odchodził od stołu w stronę lodówki i ustalał, czy ktoś chce keczup.
— A sok? Komuś nalać soku?
Kiedy już wszystkie dania były nałożone, napoje nalane, dodatki dodane, sztućce wyjęte, zrozumiałam, że nie ma już ucieczki, że muszę zacząć mówić.
— Dziewczyny — wzięłam głęboki wdech. I wydech. Wdech i wydech.— Musimy wam coś powiedzieć.
Spojrzeliśmy się na siebie z mężem wzrokiem mówiącym, że coś naskrobaliśmy. Tak się czułam!
— Tato stracił pracę! — wykrzyknęła młodsza córka.
— Nie — uśmiechnęłam się.
— Tato awansował! — zgadywała dalej.
— Nie — wciąż się śmiałam.
— Będziesz miała iphona 6! — krzyknęła starsza córka.
Nie mogłam przestać się śmiać.
— Serio? Będziesz miała ajfona szóstkę? — spytała z nadzieją.— I oddasz mi swój ajfon piątkę? Bo mój już jest taki zepsuty, że szok!
— Nie, nie będę miała nowego ajfona.
— Wiem! — wykrzyknęła odkrywczo, doznawszy iluminacji młodsza, 10-letnia latorośl. — Będziesz współpracować z marką New Balance!
— TAK! Bingo! — krzyknęliśmy z mężem niemal jednogłośnie.
— Ale super! I będziemy mogły sobie wybrać jakie chcemy buty?! — ekscytowała się.
Do współpracy rzeczywiście doszło, jej efekty mogliście poznać tutaj, za kilka dni wywiad z Mateuszem Jasińskim, czyli najlepszym w Polsce i na świecie trenerem biegania i rozmówcą. Jednak to nie o tę nowinę chodziło. 🙂
Przez kilka chwil milczeliśmy, pozostawiając córki w przekonaniu, że rzeczywiście to właśnie o współpracę z New Balance chodziło, jednak w pewnym momencie, gdzieś między makaronem a pomidorem, wypaliłam:
— Jestem w ciąży.
Stop klatka. Świat na chwilę zatrzymał się.
Zanim ujawnię, jak dziewczyny zareagowały, zdradzę Wam, czego najbardziej bałam się.
Otóż tego, że starsza córka, 15-letnia wzruszy ramionami, powie coś w stylu „phi” i zblazowana dalej będzie kontynuować posiłek. Słowem, nie zrobi to na niej najmniejszego wrażenia. Moje obawy wzięły się zapewne stąd, że sama mając 13 lat zostałam siostrą i niestety, jako zbuntowana nastolatka nie wykazałam młodszym rodzeństwem zainteresowana. Pamiętam, że gdy rodzice wrócili ze szpitala i tato podekscytowany wołał nas na pierwszą kąpiel, ja przewróciłam oczami, który to gest miał być komunikatem, jaki to beznadziejny, słaby, nudny i nieatrakcyjny sposób na spędzenie wolnego czasu.
Natomiast co do młodszej córki, obawiałam się, że poczuje się zazdrosna lub zagrożona. Dotychczas to ona była najmłodszą. Nie dość, że jest zazdrosna o starszą siostrę (która jej zdaniem może „wszystko”, a ona „nic”), to na dodatek w domu pojawi się nowe dziecko, na którym wszyscy pewnie skupią uwagę.
Tymczasem obie dziewczyny bardzo ucieszyły się!
— Nie mogę doczekać się sierpnia! — wykrzyknęła młodsza córka.
— Fajnie — uśmiechnęła się starsza. — Wiedziałam. — dodała.
— Wiedziałaś, że jestem w ciąży? — wypaliłam zaskoczona.
— Od kilku miesięcy chodziłaś wcześnie spać. Na Sylwestra nie wypiłaś ani kropli alkoholu. Widziałam też gdzieś kwas foliowy.
— Przez ten cały czas wiedziałaś, że jestem w ciąży?!!
— Wiedziałam, ale zapomniałam.
Cała starsza córka, zresztą po tatusiu. 🙂 Ja, tak jak i młodsza, posiadłszy domysł o ciąży nie odpuściłabym. Niczym szpieg czyniłabym obserwacje, dokonywała analiz, podpatrywała, monitorowała i tematowi przyglądała się. Ciągle gdzieś miałabym to z tyłu głowy. Natomiast starsza córka, bystrzak, od razu skojarzyła fakty, ale skoro temat nie został podjęty, zajęła się innymi sprawami i o tej po prostu, zwyczajnie zapomniała. 🙂