Jak sądzicie, ile lat ma ta pani? Otóż 10. Słownie: d z i e s i ę ć.
Jakiś czas temu wystąpiła przed obiektywem serbskiego fotografa Marko Veljovica. Nie wiem jak Wy, ale ja tu widzę kuszącą, emanującą seksapilem Małą Dorosłą i budzi to we mnie przerażenie. Podobnie jak wszystkie inne Stare Malutkie, wystylizowane, wyposażone w najróżniejsze atrybuty seksualności typu sexy outfit, makijaż, manicure albo we w miarę normalnych, czyli przystosowanych do ich wieku stylizacjach, ale pozujące przed obiektywem rodziców-fotografów, przyjmując pozy i miny zalotnych modelek. Gdzie się tego nauczyły? Kogo naśladują?
Kultura masowa coraz częściej i intensywniej prezentuje dziewczynki jako młode seksowne kobietki.
Następuje zatarcie różnic między kobietą a dziewczynką: dzieci są udoroślane, a kobiety udziecinniane. Trening kobiecości zaczyna się od bardzo młodego wieku. Presja na doskonałe stylizacje dziewczynek, atrakcyjny wygląd, apetyczny look, podkreślanie znaczenia wyglądu, dzielenie się sposobami na jego upiększanie. Dlaczego? Bo to się opłaca. W samych Stanach Zjednoczonych wartość tego rynku szacuje się na grube miliardy dolarów.
Przemysł ubraniowo-kosmetyczny z przyjemnością wychodzi tym dziewczynkom, a zwłaszcza ich rodzicom, na przeciw. Większość produktów przeznaczonych dla dorosłych ma swoje odpowiedniki w wersji dla dzieci. Cały arsenał błyszczyków, szminek, cieni, lakierów do paznokci, bucików na obcasach, ubrań seksownych lolitek, a nawet bielizny: stringów i biustonoszy z funkcją push-up dla kilkulatek (!). Już nawet w ofercie dla niemowląt można znaleźć śpioszki i koszulki z nadrukami: „Mała Miss 90/60/90”, „Ale ze mnie ciacho!, „I know I’m cute” itp.
Traktowanie ciał małych dziewczynek jako ciał dorosłych kobiet – prezentowanie na nich strojów i zachęcanie do używania kosmetyków uważanych powszechnie za kobiece jest elementem seksualizacji dzieci.
A co sądzicie o tym filmiku, który obiegł niedawno świat? Występująca na nim 6-letnia dziewczynka prezentuje, jak, krok po kroku, wykonała swój makijaż.
Co widzicie? Uroczą małą kobietkę? Bo to przecież naturalne, że małe dziewczynki naśladują swoje mamusie? To takie słodkie, gdy malują sobie, tak jak mama twarze lub paznokcie, pryskają się perfumami (słitaśna wersja for kids), nakładają buciki na obcasikach i minispódniczki? A może, idąc tym torem, niechaj wypiją też jak mamusia kawę albo winko? Co w tym złego, że chcą być jak mama? Nalejmy im do kieliszka soku i niech udają, że to alkohol!
Mnie to przeraża. Bo wiem, że te, na pozór niewinne zabawy czy stylizacje, są elementem zjawiska seksualizacji.
Dwa lata temu mój tekst wyrażający zaniepokojenie modą na malowanie kilkuletnim dziewczynkom paznokci: Malowanie paznokci kilkuletnim dziewczynko. Mamo, opamiętaj się wzbudził dużo emocji.
Część osób, być może pierwszy raz spotkawszy się z określeniem „seksualizacja”, zbulwersowanie i złość skierowała w moją stronę (zabić posłańca niosącego złe wiadomości!). Tymczasem to nie ja jestem twórczynią tego zjawiska. Choć popularyzatorką może i tak 😉 Rzeczywiście dwa lata temu o seksualizacji mówiło i pisało się w Polsce o wiele mniej niż teraz. Dziś coraz częściej natrafiam na artykuły, reportaże w telewizjach śniadaniowych itp. poświęcone temu zjawisku i bardzo mnie to cieszy.
Dlaczego tak trudno przyjąć to, co piszę za fakt? Dlaczego tyle osób chce mi udowodnić, że się mylę? Bo to, o czym dziś piszę jest niewygodne i dziwaczne: niezgodne z obowiązującym trendem.
Im bardziej kultura przepełniona jest zseksualizowanymi obrazami dziewcząt, im więcej takich obrazów w reklamach, filmach, serialach, teledyskach i innych elementach przestrzeni publicznej, tym w większym stopniu zostaje uznana za naturalne.
I taka głupia Nishka tylko wkurza swoją pisaniną o jakieś seksualizacji i czynieniu z dzieci „obiektów seksualnych”.
Różnicę między seksualnością a seksualizacją wyjaśniłam w tym tekście: Seksualność: tak. Seksualizacja: nie. O podstawowej różnicy między tymi dwoma pojęciami podając konkretne przykłady seksualizacji dzieci.
Częste eksponowanie widoku „małych kobietek” czyni z nich normalny widok.
Jest to związane z tak zwaną teorią kultywacji: wystawianie widzów na długotrwałe działanie tych samych bodźców prowadzi do przyjęcia sposobu patrzenia w świat, zbieżnego z oglądanymi obrazkami.
Im więcej dziewczynek nosi na plaży seksi stroje kąpielowe, im więcej rodziców kupuje dzieciom malowidła do twarzy i paznokci, tym bardziej przyjmujemy to jako normę. Jeżeli wszystkie dziewczynki marzą, by być jak księżniczki, a potem bawią się seksownymi lalkami Barbie, wreszcie drapieżnymi lalkami Bratz – przestajemy się temu dziwić, wszak każdy to robi! Tymczasem to nie jest „naturalne”: dziewczynki nie rodzą się z chęcią bycia „najśliczniejszą księżniczką”! Jest to wynikiem wykreowanej przez popkulturę i biznes mody.
I rolą rodzica jest, by nad tym czuwać. Gdy trzeba, odmówić np. zakupu określonej zabawki czy stroju i umiejętnie zachęcić do wyboru innej. Sama, przyznaję, kupowałam 10 lat temu starszej córce różne modne lalki, mimo że czułam dysonans, widząc że kilkulatka bawi się lalką w stylizacji a’la prostytutka. Przy młodszej córce byłam już mądrzejsza i przekonywałam ją do innych gadżetów i zabawek.
*
Gdy mała dziewczynka robi sobie makijaż, maluje paznokcie lub nakłada „dziewczęce szpilki” albo bluzeczkę z napisem „I’m yours” to jest tym samym uczestnikiem procesu seksualizacji. Na życzenie rodzica, który ją tak stylizuje. Oczywiście dam sobie rękę uciąć, że żaden z nich nie ma złych intencji.
Mama lub tata Małej Kobietki nie chce zrobić córce krzywdy i jest nieświadomy tego, co robi. I właśnie przez tę nieświadomość tak postępuje. Gdy przeczyta dzisiejszy lub któryś z poprzednich tekstów Nishki, może się z nią nie zgodzić. Jednak to nie zmieni faktu, że uczestniczy w zjawisku seksualizacji.
W wolnej chwili obejrzyjcie film Wychowane na seksie (trwa 45 minut).
Zaczyna się od słów:
Małe dziewczynki zafascynowane światem ułudy. Bawią się w królewny, nakładają makijaż, noszą wysokie obcasy. Chcą wyglądać doroślej (…) Seksowne dzieci stały się częścią naszej kultury.
Wiem: trudno to przyjąć, ale zabawa w waltdisneyowskie (czytaj: seksowne) księżniczki, którą wypromowała kultura masowa, również jest elementem procesu seksualizacji. Dziewczynki chcą być najpiękniejsze, najśliczniejsze i pożądane przez królewiczów, wygląd ma dla nich pierwszorzędne znaczenie. Następnie, kilka lat później, przerzucają się na seksi lalki Barbie, a potem drapieżne lalki Bratz lub Monster High.
Jak mówi psycholog we wspomnianym filmie:
Problem pojawia się, gdy najpiękniejsza
chce być najseksowniejsza.
Pod koniec ubiegłego roku brałam udział w Kongresie Kobiet. Moją uwagę zwrócił panel dyskusyjny poświęcony seksualizacji dzieci i młodzieży, wynotowałam kilka wypowiedzi psycholog Aleksandry Piotrowskiej biorącej udział w tym panelu.
„- Dopuszcza się, aby w świat dzieciństwa wchodziły atrybuty, które dotychczas były zarezerwowane tylko dla kobiet.” – mówiła.
Zwracała uwagę, że 30-40 lat temu świadomość rodziców była na ten temat większa, wyraźniej pełnili swoją rolę społeczną i reagowali, gdy pewne zachowania wykraczały poza granice „zdrowego rozsądku”,
„- Chcę zwrócić uwagę na współodpowiedzialność rodziców, nawet jeżeli nie są tego świadomi. (…) Seksualizacja nie jest już tylko problemem okresu dojrzewania nastolatek. To staje się też problemem wczesnego dzieciństwa.„
Opowiadała o tym, że wszyscy jesteśmy nasiąknięci wzorami z telewizji i innych mediów o tym, jak „prawdziwa kobieta” ma się zachowywać, czyli… epatować seksem.
Kultura popularna staje się kulturą porno
Dzieci i młodzież bombardowane są przekazem: „Bądź seksi!” Gdy widzę niektóre teledyski Kate Perry, Rihanny, Miley Cyrus, Dody i innych, w których są wystylizowane nieomalże jak gwiazdy porno i moją 10-letnią córkę: potencjalną odbiorczynię takich treści, wzdrygam się, przełączam kanał i tłumaczę córce, co w tym przekazie jest nie tak. Że świat tak nie musi wyglądać.
A propos Miley Cyrus, idolki młodych dziewcząt. Uwielbia występować w takich sesjach:
Ale też takich:
To ewidentny przykład seksualizacji niemowląt! (vide: New Miley Cyrus Music Video Promotes The Sexualization of Infants)
Jeszcze bardziej oburzona jestem, gdy słyszę w radiu, teledysku czy reklamie piosenkę, przebój Flo Ridy ostatnich lat, tak chętnie śpiewany przez kilku- i nastolatki:
Can you blow my whistle, baby ♪♪
Whistle, baby, let me know
Girl I’m gonna show you how to do it
And we start real slow
You just put your lips together
And you come real close
Can you blow my whistle baby, whistle baby
Tak! Fraza „blow my whistle” oznacza nic innego jak „zrobienie loda”, czyli seks oralny!
Doprawdy urocze, gdy dziewczynki podśpiewują sobie pod nosem tę piosenkę. Argh.
(Pisałam o tym w tekście Moja przygoda z sextingiem)
*
Miejmy jako rodzice bardziej otwarte oczy i czujne umysły i nie dawajmy się jak maszynki wchłaniać tej całej popkulturowej i komercyjnej sieczce, próbującej nam wmówić, że Małe Kobietki są takie słodkie. Nie. To są małe dziewczynki i dajmy im prawo być jak najdłużej dziećmi.