— Jeanette, zdałem sobie sprawę, że masz niezły zawód, żyjesz z seksu!
Zanim parsknęłam śmiechem, zdążyłam dodać:
— I pracuję na telefon.
Gdy Wydawnictwo Otwarte zwróciło się do mnie z propozycją promocji książki ”Położna: 3550 cudów narodzin” Jeannette Kalyty, bez wahania zgodziłam się. Ta najpopularniejsza polska położna jest dla mnie ucieleśnieniem zmian w polskim położnictwie: wzmacniania w kobietach wiary, że poród nie musi przerażać. Z jednej strony potrzebne są ku temu zmiany w polskim szpitalnictwie: stosunku personelu medycznego do kobiet rodzących, z drugiej strony zmiany w społeczeństwie: stosunku kobiet do porodu.
Poród – przeżycie mistyczne, do którego tęsknię
Oba porody wspominam jako przeżycie mistyczne. Naprawdę! Owszem, nie obce było mi poczucie dyskomfortu i bólu, ale w obliczu narodzin dziecka stało się błahe i mało istotne. Mimo, że miałam dopiero 19 lat, a ciąża i macierzyństwo były jednymi z ostatnich spraw, które wtedy planowałam, to poród i pierwsze chwile, godziny, dni po urodzenia dziecka wspominam jako jedne z piękniejszych chwil mojego życia. Wiem, brzmi banalnie, ale naprawdę tak było. Mimo całego fizycznego rozbicia i poczucia dyskomfortu, promieniałam i miałam poczucie jakbym mogła góry przenosić. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tęsknię do tego okołoporodowego czasu. Każda z moich znajomych, z którą rozmawiałam o porodzie potwierdzi, że co najmniej raz usłyszała od mnie, że zazdroszczę jej, że będzie mogła to przeżyć. Każdą, która porodu boi się, proszę do mnie skierować, wyleczę ją z tego lęku. Szczerze też polecam lekturę „Położnej” Jeannette Kalyty. Nie bój się porodu, gdy jest przy Tobie „Położna”:)
Opowiedz mi o swoim porodzie, ale nie strasz mnie porodem
Dużą rolą odegrała Mama Nishki, która odkąd pamiętam opowiadała mi o porodzie w kategoriach pozytywnych. Nigdy nie usłyszałam od niej złego słowa o porodzie, jak się nacierpiała, jakie chwile grozy przeszła itp. Nie oznacza to, że koloryzowała, przekonując mnie, że poród to cielesna rozkosz. Nie. Po prostu nie skupiała się na bólu, nie demonizowała go. Opowiadała mi o tym doświadczeniu nie używając w ogóle słowa „ból”. Wiem na przykład, że kiedy przychodziłam na świat, przy pojawiających się skurczach recytowała wszystkie wiersze, jakie pamiętała, z inwokacją do „Pana Tadeusza” włącznie, ewentualnie liczyła oddechy:)
Jeannette również zwraca na to uwagę:
Zawsze uważałam, że opowiadanie ciężarnej horrorów z własnych porodów powinno być surowo zabronione. Rzecz ma się inaczej w przypadku tak zwanych rytuałów porodowych; te zna prawie każda kobieta, która rodziła i o nich warto opowiadać. Oczywiście każdy poród jest inny, każda kobieta rodzi w swoim rytmie, rytuały też są sprawą indywidualną, ale mają wspólną cechę: dają rodzącej poczucie bezpieczeństwa.
Kobiety straszące porodem młodsze pokolenia, opowiadające swoim córkom o katuszach, jakie musiały przejść, najprawdopodobniej same były takimi opowieściami straszone i mają w głowach zapisany taki skrypt. Warto go przełamać i nie przekazywać go kolejnym pokoleniom…
Nie bój się bólu
Żyjemy w społeczeństwie, które nie potraf radzić sobie z bólem. Pojawia się ból: sięgamy po tabletkę. Każdy ból ciała lub duszy próbujemy zagłuszyć używkami, zakupami, grami lub blogami 😉 A przecież ból jest nam potrzebny, tak samo jak smutek (vide: Nie bójmy się smutku). Pogódźmy się z tym: poród boli, ale to jest naprawdę nieistotne i szybko mija. Trwa kilka, czasem kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin, ale ileż to znaczy w obliczu wieczności? 🙂
Rodzić po ludzku
W książce dość często pojawia się nawiązanie do lat 80., w których Jeannette rozpoczęła pracę i w których to latach urodziła się większość z nas. To dopiero były czasy!
Bezwzględny zakaz odwiedzin matek i noworodków, ojcowie koczujący pod oknami, opryskliwe, wulgarne położne, fatalne wyposażenie sal porodowych (bez sprzętów ułatwiających poród i naturalnie redukujących ból: wanien, piłek, worków do siedzenia itp.), brak otwarcia na potrzeby rodzącej i dziecka, zabieranie noworodków tuż po porodzie od matki na kilkanaście godzin (jakiż to musi być dla niego szok!). Gdy czyta się wspomnienia Jeannette, po plecach aż ciarki przechodzą:
Łóżeczka ustawione w trzech rzędach po dziesięć wypełnione dziećmi. Leżały jak małe mumie z wyprostowanymi na siłę wzdłuż ciała rączkami, jak mali niewolnicy. Niektóre płakały, inne już się poddały. Te starsze, kilkudniowe wiedziały już, że płacz nic nie da: mama się nie pojawi, nie stanie przy łóżeczku.(…) Wszystkie matki musiały po ostatnim karmieniu odciągać mleko, następnie zlewały je do jednego garnka. Pokarm był pasteryzowany i zlewany do butelek.
Współcześnie wiele się zmieniło, m.in. dzięki działaniom Fundacji Rodzić Po Ludzku, która objęła książkę patronatem. Na szczęście te czasy, w których rodząca kobieta i jej dziecko byli niczym przedmiot, a nie podmiot już za nami. Mam nadzieję, że nie mylę się i takie mroczne historie już są za nami?
Nie bój się porodu, jest przy Tobie położna
Wbrew powszechnemu mniemaniu, to właśnie położona odgrywa kluczową rolę podczas porodu. Kilka miesięcy temu opisywałam Wam jak zafiksowałam się na tym, żeby mój poród odbierał znajomy lekarz. W rzeczywistości jego rola była znikoma, czuwał nade mną, co jakiś czas zaglądał i pytał, czy wszystko w porządku. To położna była numerem jeden, pracowała ze mną podczas porodu, udzielała mi wskazówek, rozmawiała, wspierała, wydawała polecenia, tłumaczyła. Nie każdy z nas ma szczęście trafić na taką położną jak Jeannette Kalyta, ale każdy z nas może przynajmniej przeczytać jej książkę 🙂
Książka podzielona jest na kilkadziesiąt kilkustronicowych rozdziałów, spośród których każdy poświęcony jest wspomnieniu jakiegoś porodu. Kallyta opisuje to w sposób ciekawy i lekki, swoje opowieści przeplata co jakiś czas wesołymi dykteryjkami i dialogami.
Pomimo koloru zielonego ufoludka, oceniono go na osiem punktów w skali Apgar. Gdy maluch zapłakał, Janek nieśmiało podszedł do stanowiska dla noworodków.
— Synu, jakbym miał takie zielone włosy, też bym płakał — próbował go pocieszyć.
*
Jeśli świeżo upieczona mama słyszy, że jej dziecko „spadło z wagi” zastanawia się, jak wysoko stała waga, i jest przerażona. Rzadko kojarzy ten zwrot z fizjologiczną utratą masy ciała u noworodków.
Natura jest mądra. Wsłuchaj się w nią
Kalyta przeplata swoje opowieści różnymi ciekawymi przemyśleniami, np.:
Dlaczego mądrości dawnych cywilizacji, oparte na podpatrywaniu natury, zastąpiono „rozumem i dowodami”, gubiąc po drodze pierwotne instynkty? Przemówił do mnie przykład ptaków, które grzeją swoje pisklęta własnym ciałem, nigdzie ich poza gniazdo nie wynosząc. Człowiek niejednokrotnie postępuje inaczej: noworodki, zamiast być blisko matek, od razu dostają wspaniałe, pięknie umeblowane pokoje pełne zabawek (które nie mają dla nich żadnego znaczenia).
Konkurs
Mam dla Was do rozdania trzy egzemplarze książki „Położna: 3550 cudów narodzin” (ta tajemnicza liczba to ilość porodów jakie odebrała Autorka książki). Zadanie konkursowe polega na uzasadnieniu, dlaczego chcecie ją otrzymać 🙂 Na komentarze czekam do poniedziałku 13 stycznia do godziny 12.
Tych, którym nie uda się wygrać jej w konkursie informuję, że książka będzie dostępna w sprzedaży od 15 stycznia, a w Empiku w przedsprzedaży jest tańsza, ale o ile procent nie jest w stanie powiedzieć, bo nie potrafię liczyć procentów 😉 (Córki, nie czytajcie tego).
Zapraszam do dyskusji
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii, przemyśleń dotyczących porodu. Czy Wasze Mamy opowiadały Wam o swoich porodach? Czy macie dobre wspomnienia? Czy podczas porodu miałyście poczucie, że „rodzicie po ludzku”? Czy boicie się porodu?
Zadziwiające zachowania mężczyzn obecnych podczas porodu
Na deser zebrałam kilka najbardziej zadziwiających zachowań mężczyzn obecnych podczas porodów, opisanych w polecanej dziś książce. Nie bądźcie aż tak krytyczni wobec nich, ludzie pod wpływem emocji i adrenaliny zachowują się czasami dziwnie 🙂
– mężczyzna towarzyszący rodzącej kobiecie w wannie, będący nagim tak jak ona. (Mina Jeannette, która weszła do sali i zobaczyła nagą rodzącą parę: bezcenna).
– mężczyzna z aparatem fotograficznym proszący rodzącą kobietę, by zmieniła koszulkę, bo ta nie pasuje do kolorystyki sali
– mąż, który wrzuca na facebooka zdjęcie rodzącej żony
– asystujący parze małżeńskiej przy porodzie przyjaciel rodziny: ksiądz grający na gitarze
– rodząca żona, która idzie kupić mężowi kawę w automacie tuż po tym, gdy znieczulenie zewnątrzoponowe zaczyna działać
– mężczyzna, który na wieść o tym, że za chwilę urodzi się córka nakłada muszkę, bo chce wyglądać elegancko gdy mała kobietka przyjdzie na świat 🙂