Pamiętam, że gdy około 2010 roku zakładałam konto na Facebooku, to nazwałam się „Natalią Te”: nie zdradziłam swojego nazwiska. Zdjęcie profilowe, które wybrałam, ukazywało moją twarz z zamkniętymi oczami, byłam dość trudna do rozpoznania. Do grona znajomych przyjmowałam wyłącznie osoby bardzo dobrze mi znane.

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że napiszę taki tekst i nazwę go prawdziwym dylematem to roześmiałabym się w głos. Nigdy nie angażowałam się emocjonalnie w rozterki dotyczące wyborów ubrań, mebli, sprzętów itd. Phi, ale mi dylemat, decyduję, ewentualnie wybieram model, pach pach i po wszystkim. Tymczasem teraz naprawdę nie wiem, co zrobić.

I wierzcie mi, celem tego tekstu nie jest ani rozkręcenie dyskusji na blogu, ani wypozycjonowanie tekstu w wyszukiwarce, ani współpraca reklamowa. A szkoda, w tym przypadku ucieszyłby mnie zwłaszcza barter :). Prawda jest taka, że naprawdę nie wiem co zrobić!

Planowałam dziś inny tekst, z cyklu małżeństwa i związki, ślubów już nie będzie. Pisałam, pisałam, informacji szukałam, szesnaście otwartych w przeglądarce okienek miałam. Analizowałam, rozmyślałam, tekst redagowałam, zmieniałam, kasowałam, dopisywałam. Kompulsywnie na facebooka zaglądałam i WTEM zobaczyłam coś, co sprawiło, że się zatrzymałam.

Niczym Coehlo nad rzeką Piedrą, ja na brzegu rzeki Wisły usiadłam i zapłakałam.