Czy Wasza rodzina również zaplątuje się czasem w sieć? Każdy ma swój komputer, tablet lub smartfon i siedzi przyklejony do monitora tegoż urządzenia? Jednym z naszych sprawdzonych sposobów na to jak wyrwać nas od tych złowrogich demonów są rodzinne spacery. Wbrew pozorom to nie jest proste, nasze „maluszki” nie radują się na hasło „spacer” tak mocno jak kilka lat temu. Często, gdy podekscytowana informuję je:

— Dziewczyny, mamy dla was niespodziankę!

— Jaką?

— Zobaczymy, jak miewa się Pani Jesień/Wiosna/Zima! (niepotrzebne skreślić).

— O nie! Tylko nie to! — wykrzykują zgodnie chórem.

fot. freedigitalphotos

Słuchamy Radiowej Trójki. Prowadzący audycję Wojciech Mann opowiada:
— Proszę państwa, a co mówi skąpa matka do swojego dziecka?
— Zdejmij okulary synu jak nigdzie nie patrzysz.

Śmieję się w głos i zapisuję sobie ten tekst, tymczasem starsza córka poucza mnie:
— Mamo, jak będziesz chciała opublikować to na blogu to napisz uczciwie, że to powiedział Wojciech Mann, a nie że na przykład ty do mnie.

Moje dziecko ma już 8 lat, a wciąż wierzy w św. Mikołaja. Ma na to tyle niepodważalnych dowodów, że nie zamierzam jej przekonywać, że jest inaczej. Zresztą, ja też wciąż w niego wierzę. Przyznam, że od jakiegoś czasu miewałam chwile zwątpienia, zastanawiałam się, czy aby nie jest to postać fikcyjna, przebieraniec itp., ale teraz, po wytoczeniu przez córkę dowodów na to, że Mikołaj musi istnieć naprawdę, też już nie mam żadnych wątpliwości!
*
— Wiesz, mamo: koleżanka z mojej klasy powiedziała, że tak naprawdę to nie Mikołaj przynosi prezenty, a rodzice podkładają je pod choinkę albo przebierają się za Mikołaja — opowiada młodsza córka, bardzo tym zbulwersowana. — A przecież rodzice musieliby być jakimiś milionerami, żeby kupić aż tyle prezentów, więc to musi być Mikołaj! — wykrzykuje demaskatorsko.

W sklepach, autobusach i internetach dobiegają mnie fragmenty rozmów: Co kupić dziecku w prezencie? Czy LEGO ucieszy nastolatka? Chcę wtedy włączyć się do rozmowy i krzyknąć: TAK! Moje dzieci od lat jako prezenty urodzinowe i gwiazdkowe wskazują właśnie klocki LEGO! To bardzo dobry pomysł na prezent!

legoblysk
Dziś jednak doznałam iluminacji i przejrzałam na oczy. Zdekonstruowałam całą tą marketingową otoczkę, którą karmią się miliony ludzi na całym świecie. Zrozumiałam, że LEGO jest prezentem absolutnie niewskazanym zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Co więcej: LEGO wyrządza ludziom więcej krzywdy niż pożytku.

Jestem przekonana, że się ze mną zgodzicie! Posłuchajcie: 

nishkaUmieszczenie Nishki na planszy Monopoly Imperium Blogerów najbardziej ucieszyło moją młodszą córkę, ponieważ wiązało się z tym, że dostaliśmy w prezencie gry planszowe, które uwielbia (vide: Zagramy w planszówkę?). Nie byłabym Nishką, gdybym nie opublikowała kilku dialogów związanych z planszówkami, wszak mój blog to przecież „Rodzinne dialogi”! 🙂
*
— Mamo, zagramy w Monopoly?
— Tak.
— Ale nie w tą blogerską wersję, tylko w NORMALNĄ, ok?

(Auć, to bolało 😉

Jak wiecie, staram się wykorzystywać posiłki do budowania tzw. Rodzinnego Public Relations. Dziś zaprezentuję Wam kilka dialogów, które rozbrzmiały ostatnio podczas naszych śniadań. W związku z tym, że zdecydowanie częściej cytuję starszą córkę (vide: Dialogi z gimnazjalistką), a nie chcę być posądzona o stronniczość (nie znasz dnia ani godziny kiedy własne dzieci cię o coś oskarżą ), oddaję dziś mikrofon młodszej córce: ośmiolatce.
*
Wylałam na siebie kawę, a byłam już przyodziana w strój do wyjścia.
— Kurcze…
— Mamo, nie przeklinaj!

Listopad to miesiąc, w którym wszystkie moje dzieci, matki i mężowie obchodzą urodziny lub imieniny. Młodsza córka chce dostać w prezencie urodzinowym klocki lego. Wybraliśmy odpowiednie modele (zgodnie z życzeniem: wóz strażacki i śmieciarkę, taka sytuacja), złożyliśmy zamówienie, dokonaliśmy opłaty: wszystko w sklepie internetowym.

— A dlaczego nie w normalnym sklepie? — dopytuje dziecko.

legoJakiś czas temu 3-letni Iwo, syn mojej przyjaciółki (Czy wyglądam męsko? oraz Iwo Groźny) zostawił u nas swój pilot od telewizora, którego używa jako telefonu komórkowego (taka sytuacja). Ciągle zapominam oddać go właścicielowi i dlatego leży „na widocznym miejscu.”

W niedzielę oglądaliśmy program Must be the music, który funkcjonuje na zasadzie: „Jeżeli spodobał ci się występ tego wokalisty, wyślij smsa!”

W pewnym momencie moja 13-letnia córka, która uwielbia „aktorzyć”, wstała podekscytowana:

549888_487419307981602_1901102803_n

Moje dzieci mają skłonność do dramatyzowania. Wczoraj przybiegła do mnie młodsza córka i pełna przejęcia, opowiedziała, co jej się przed chwilą przytrafiło. A była tak podekscytowana i tak mocno wczuła się w rolę (gestykulacja, mimika, akcentowanie słów), że najpierw miałam wrażenie, że stoi na deskach sceny (a ja, jako ten widz), zaś po chwili po prostu weszłam w jej historię (i byłam z nią tam, w centrum tamtych wydarzeń).

Zapraszam, obejrzyjcie to ze mną.