Zapraszam za kolejną część dialogów z gimnazjalistką, czyli moją starszą córką. Poprzednie odcinki możecie obejrzeć TUTAJ, wprawdzie wyłącznie oczyma wyobraźni, ale to chyba najlepszy kanał:)
Gdy kilka tygodni temu podzieliłam się z nią radą dotyczącą suszenia włosów, skwitowała mnie:
Mamo, to jest MIT. Proszę cię, nie wierz wszystkiemu, co przeczytasz w internecie.

Dziś zapraszam na dialogi o ubraniach.

Wczoraj z okazji Dnia Babci napisałam o mojej Mamie i Teściowej (vide: Babcie młodem duchem), więc dziś, na Dzień Dziadka nie może zabraknąć dialogów z moim Tatą i Teściem, inaczej rodzinny kryzys gwarantowany! Przeglądając dziś swój tajemny pamiętnik, w którym zapisuję dialogi z najróżniejszymi członkami mojej rodziny, uświadomiłam sobie, że mojego ojca i teścia łączy bardzo specyficzne poczucie humoru.

czub*
Odwiedził nas teść. Lato, gorąco, siedzimy na podwórku.
— Tato, zjesz z nami lody? – dopytuję.
— Nie, dziękuję, lody są niezdrowe — odpowiada, odpalając piątego papierosa i pijąc drugą podwójną espresso.

fot. freedigitalphotos

Słuchamy Radiowej Trójki. Prowadzący audycję Wojciech Mann opowiada:
— Proszę państwa, a co mówi skąpa matka do swojego dziecka?
— Zdejmij okulary synu jak nigdzie nie patrzysz.

Śmieję się w głos i zapisuję sobie ten tekst, tymczasem starsza córka poucza mnie:
— Mamo, jak będziesz chciała opublikować to na blogu to napisz uczciwie, że to powiedział Wojciech Mann, a nie że na przykład ty do mnie.

— Mamo, proszę, nie pytaj gości, czy im smakują potrawy. Zastanów się: jeżeli byłoby inaczej, to czy ktoś przyznałby się do tego? Nie, bo nie chciałby ci sprawiać przykrości… — poucza mnie starsza córka  tuż przed przybyciem gości na wigilijną wieczerzę.
(O specyfice życia z nastolatkiem, który uważa rodzica za mniej doświadczonego od siebie, w związku z czym musi mu niektóre sprawy wytłumaczyć, pisałam TUTAJ).
*
— Mikołaj znów zabrał z naszego domu opakowania do prezentów! — wykrzykuje oburzona młodsza córka przypatrując się ozdobnemu papierowi.

Życie z nastolatkiem nie należy do najłatwiejszych. To taki typ człowieka, który uważa się za istotę stojącą od Ciebie, rodzica, o kilka poziomów inteligencji, wiedzy o świecie, doświadczenia życiowego, gustu i wielu innych, wyżej. Pisałam już Wam o tym, jak córka tłumaczyła mi, czym jest WIFI, bo z góry zakładała, że pierwszy raz stykam się z tym pojęciem. Niedawno używszy określenia „Podoba mi się chłopak” zerknęła nagle na mnie i z troską, bez złośliwości, po prostu życzliwie wyjaśniła:
— Mamo, przepraszam, ty pewnie nie wiesz co to znaczy, że chłopak podoba się, bo skąd masz wiedzieć, jak jesteś mężatką od tylu lat. Myślisz już pewnie sobie, że zaraz będzie moim narzeczonym, a w końcu mężem, prawda? Nie, on mi się po prostu podoba, to wszystko.

W takich chwilach mam dwa wyjścia: oburzyć się lub obrazić (wszak traktuje mnie jak kretynkę), albo spojrzeć na to z dystansem i humorem (jest nastolatką i dopiero testuje umiejętność wyciągania wniosków i niekoniecznie jest przywiązana do tego, co mówi). Staram się, choć nie zawsze mi to wychodzi, traktować jej sugestie i uwagi jako materiał na żart, w myśl zasady, że tylko śmiech może nas uratować. Część z tych żartów opowiadam i Wam (np: Dialogi z gimnazjalistką lub 13 dialogów na 13 urodziny). Dziś zebrałam kilka dialogów, w których głównym bohaterem były… włosy.

Moje dziecko ma już 8 lat, a wciąż wierzy w św. Mikołaja. Ma na to tyle niepodważalnych dowodów, że nie zamierzam jej przekonywać, że jest inaczej. Zresztą, ja też wciąż w niego wierzę. Przyznam, że od jakiegoś czasu miewałam chwile zwątpienia, zastanawiałam się, czy aby nie jest to postać fikcyjna, przebieraniec itp., ale teraz, po wytoczeniu przez córkę dowodów na to, że Mikołaj musi istnieć naprawdę, też już nie mam żadnych wątpliwości!
*
— Wiesz, mamo: koleżanka z mojej klasy powiedziała, że tak naprawdę to nie Mikołaj przynosi prezenty, a rodzice podkładają je pod choinkę albo przebierają się za Mikołaja — opowiada młodsza córka, bardzo tym zbulwersowana. — A przecież rodzice musieliby być jakimiś milionerami, żeby kupić aż tyle prezentów, więc to musi być Mikołaj! — wykrzykuje demaskatorsko.


Dokładnie 13 lat temu, jak w każde w tamtym czasie środowe popołudnie, poszłam na zajęcia „Wstęp do socjologii”. Kilkanaście godzin później urodziłam swoją pierworodną córkę. Nie na uczelni, lecz jak to zwykle bywa, w szpitalu 🙂 Postanowiłam z tej okazji zebrać kilkanaście charakterystycznych dialogów (a raczej ich fragmentów), które w dużej mierzę ukazują, jaka jest moja córka. Część z nich być może już znacie ale ze względu na wyjątkową okazję, jaką są jej urodziny, pozwalam sobie zacytować ją jeszcze raz.
*
— Mamo, mogę skomentować twojego bloga jako Mariusz?

nishkaUmieszczenie Nishki na planszy Monopoly Imperium Blogerów najbardziej ucieszyło moją młodszą córkę, ponieważ wiązało się z tym, że dostaliśmy w prezencie gry planszowe, które uwielbia (vide: Zagramy w planszówkę?). Nie byłabym Nishką, gdybym nie opublikowała kilku dialogów związanych z planszówkami, wszak mój blog to przecież „Rodzinne dialogi”! 🙂
*
— Mamo, zagramy w Monopoly?
— Tak.
— Ale nie w tą blogerską wersję, tylko w NORMALNĄ, ok?

(Auć, to bolało 😉

Jak wiecie, staram się wykorzystywać posiłki do budowania tzw. Rodzinnego Public Relations. Dziś zaprezentuję Wam kilka dialogów, które rozbrzmiały ostatnio podczas naszych śniadań. W związku z tym, że zdecydowanie częściej cytuję starszą córkę (vide: Dialogi z gimnazjalistką), a nie chcę być posądzona o stronniczość (nie znasz dnia ani godziny kiedy własne dzieci cię o coś oskarżą ), oddaję dziś mikrofon młodszej córce: ośmiolatce.
*
Wylałam na siebie kawę, a byłam już przyodziana w strój do wyjścia.
— Kurcze…
— Mamo, nie przeklinaj!